Znany z prowadzenia „Śmiechu warte” satyryk Tadeusz Drozda postanowił zabrać głos w sprawie… Grzegorza Brauna.
W rozmowie z „Wprost” Drozda rozprawiał na temat tego, co to znaczy być satyrykiem. Stwierdził, że jest nim „każdy człowiek, który myśli logicznie”, a jego praca polega na wyszukiwaniu „braku logiki w działaniach”. A stąd już tylko o krok do tematów politycznych.
– Ponad 50 lat działam w tej branży i nasza rzeczywistość zawsze dostarczała mi wiele tematów do żartowania; ktoś zawsze robił jakieś głupoty. Są w Polsce przepisy niestosowane: przestępca, jeśli ma legitymację partyjną – nieważne, z której partii – może robić, co chce – stwierdził Drozda.
– Jeżeli pan Braun bierze gaśnicę i gasi nią świecę chanukową, to w normalnym kraju przestałby być posłem już następnego dnia. W Polsce do dzisiaj jest. Bo u nas z powodów politycznych można zrobić każde chamstwo. To jest paraliżujące, że nie ma skutków takich działań – grzmiał.
Oberwało się także Zbigniewowi Ziobrze. – Albo to, że pan Ziobro wygraża w telewizji panu Tuskowi i Bodnarowi, wykrzykując, że to są przestępcy i on ich do więzienia powsadza – mówił dalej.
– Facet, który ma ileś tam zarzutów prokuratorskich będzie wsadzał do więzienia innych? Można załamywać ręce, ja dodaję jeszcze od siebie żarty z tych nonsensów – dodał Drozda.
Przypomnijmy, że zdarzenie, do którego odnosił się Drozda, miało miejsce 12 grudnia 2023 roku. „Świecką” tradycją III Rzeczypospolitej, z tajemniczych przyczyn, stało się zapalanie świec chanukowych w miejscach sprawowania władzy. I o ile zdecydowana większość tzw. elit bałaby się nawet pomyśleć o tym, by te świeczki zgasić, o tyle Braun po prostu to zrobił, gaśnicą. Biały proszek zaś okazał się papierkiem lakmusowym dla wiernopoddańczych nastrojów wśród „wybrańców narodu tubylczego”.
O ile skalę „interwencji gaśnicowej”, środki użyte do jej przeprowadzenia, czy też pobudki, z jakich poseł Braun działał, można oceniać rozmaicie, o tyle przyznać z całą mocą należy jedno: akt ten obnażył hipokryzję przykładnych demokratów i miękkie kręgosłupy tych, którzy mają aspiracje, by wejść „na salony”.