Czy Konfederacja skręca do centrum i odchodzi od swoich żelaznych, głoszonych od lat postulatów? Z taką tezą nie zgadza się prezes Nowej Nadziei Sławomir Mentzen.
W środowisku wolnościowców, narodowców i konserwatystów nie do końca ucichł powyborczy spór w kwestii kierunku podążania Konfederacji. Jedni opowiadali się za kontynuacją kampanijnego kursu i skrętem do szeroko rozumianego centrum, inni optowali za powrotem do ostrego przekazu i nieodcinaniu się od żelaznych postulatów głoszonych przez lata.
Teraz głos w tej sprawie zabrał współprzewodniczący Konfederacji Mentzen. „W żadnej sprawie nie odstąpiłem od swoich przekonań” – zapewnia.
Poniżej cały wpis Mentzena na ten temat:
Powiedziałem jedynie, że trzeba szanować swoich wyborców, nie obrażać ich, zachowywać się w sposób przez tych wyborców akceptowalny. Firmy muszą dbać o klientów, bo ci generują 100% ich przychodów. Partie muszą dbać o wyborców, bo to wyborcy oddają 100% głosów w wyborach.
Nie znaczy to oczywiście, że należy dostosować swoje poglądy do oczekiwań wyborców. Mam bardzo bogaty zestaw poglądów, które zrażają do mnie mnóstwo ludzi, które być może uniemożliwią mi osiągnięcie czegokolwiek w polityce. Ale nie zamierzam ich z tego powodu zmieniać. Zamierzam tylko maksymalizować szanse ich wejścia w życie, poprzez uzyskanie jak najwyższej liczby głosów.
Gdzie my, jako środowisko doszliśmy, że te oczywiste stwierdzenia są przez niektórych uznawane za zdradę idei? Profesjonalizm, chęć zdobycia jak największej liczby głosów, a dzięki temu uzyskanie wpływu na polską politykę są dla mnie ważniejsze od pielęgnowania dziwactw, kontrowersji, poruszania tematów trzeciorzędnych, które mają pierwszorzędną moc w zdobyciu rozgłosu, kosztem wyniku wyborczego.
Wolność, własność, sprawiedliwość, dumna i bogata Polska, to są moje idee, dla których 16 temu wstępowałem do UPR. Obrażanie wyborców, wiara we wszystkie możliwe spiski, niedostosowanie społeczne nigdy tymi ideami nie były.
Żeby iść na wojnę, trzeba mieć czołgi, żołnierzy, mnóstwo pieniędzy oraz sporo umiejętności. To samo działa w polityce. Potrzebnych jest mnóstwo ludzi, pieniędzy i umiejętności. Gdzie to wszystko jest, skoro rzekomo przez lata było tak dobrze?
Po 30 latach pracy niektórzy dalej są dumni z tego, że są amatorami, bez ludzi, pieniędzy i umiejętności. Za to mają ideę, co dowodzą tym, bo potrafią zwyzywać kogoś, kogo nie lubią.
Gdy słyszę, że nie powinno zależeć nam na głosach kobiet, ludzi umiarkowanych, oczekujących realnych rozwiązań, interesujących się polityką sporadycznie i powierzchownie, za to powinniśmy koniecznie starać się o głosy fanów planety Nibiru, to mnie skręca.
Gdy widzę ten konkurs na Twitterze, kto okaże się bardziej radykalny, bardziej niedostosowany do społeczeństwa, do norm i do oczekiwań ludzi, to również mnie skręca.
Tacy ludzie oczywiście są bardzo potrzebni, ale nie w partii politycznej. Człowiek bizon był przydatny dla Trumpa, ale nie pomagałby mu, gdyby stał się ważnym działaczem Partii Republikańskiej.
Musimy być wyraziści, musimy odróżniać się od konkurencji. Każda rozwijająca firma też musi tak postępować. Ale wyrazistym można być na milion sposób, w tym pewnie na 100 tysięcy sposób akceptowalnych przez wyborców. Trzeba myśleć inaczej, trzeba być trochę szalonym, by porwać się na tak trudne zadanie, jak wpływ na władzę w Polsce. Ale trzeba też umieć wykazać się jakąkolwiek refleksją nad swoimi wynikami i metodami. Nie można przez lata przegrywać, a winnych widzieć wszędzie, tylko nie w sobie.
To jest podstawa. Uznanie, że jeżeli mi nie idzie, to znaczy, że coś robię źle, a nie że wszystkie złe siły tego świata sprzysięgły się przeciwko mnie. Jeśli firma traci klientów, to musi szukać winy w sobie. Czy ma dobry produkt, czy dobrze go reklamuje, jak sprawnie działają jej procesy, czy ma właściwych pracowników? Przecież ci klienci z jakiegoś powodu odchodzą. Trzeba ten powód zdiagnozować, a potem go naprawić.
Jeżeli jednak firma uzna, że problemem jest tylko to, że klienci są za głupi, a konkurenci zawiązali tajny spisek, to żadnej poprawy nigdy nie będzie.
Od 30 lat robimy to samo, a potem dziwimy się, że wynik jest taki jak zawsze. Trzeba spróbować inaczej, w przeciwnym wypadku za kolejne 30 lat dalej będziemy się denerwować, że wyborcy są głupi, a podatki wysokie.
Uważam, że przez tolerowanie ludzi mających zbyt luźny związek z rzeczywistością, dużo więcej tracimy niż zyskujemy. Obrażając potencjalnych wyborców więcej tracimy niż zyskujemy. Koncentrując się na niezwykle ekscentrycznych postulatach, do tego niesłusznych a dla większości ludzi wręcz obrzydliwych, również więcej tracimy niż zyskujemy.
Będę bardzo zdeterminowany i konsekwentny w kwestiach które tu poruszyłem. Przestawię naszą partię na te tory, niezależnie od poziomu niezadowolenia wśród niektórych, bo głęboko wierzę, że jest to jedyna słuszna droga. Jeżeli ktoś ma z tym problem, to życzę powodzenia gdzie indziej. W naszej partii kierunek został już obrany i dopóki mam coś w niej do powiedzenia, nikt i nic tego kierunku nie zmieni.
Kompletnie nie interesuje mnie działanie w partii mającej śladowe poparcie, która nigdy nie uzyska wpływu na rzeczywistość. Szkoda życia na siedzenie z boku i komentowanie tego, co robi ktoś inny. Uważam wręcz, że chowanie się w małej, bezpiecznej niszy, brak woli do wypłynięcia na wielki ocean, jest przejawem tchórzostwa, braku wizji i przywiązania do komfortu. Kto nie ryzykuje, ten potem nie rządzi niczym, poza swoją małą jaskinią.
Ja chcę wyjść z tej jaskini. Chcę wybrać się po złote runo, przepłynąć między Scyllą a Habrydą, wybić oko cyklopowi, w końcu przewrócić ten cholerny stolik, sprawić, żeby Polska była wreszcie prawdziwie dumna i bogata.
Jeśli chcesz tego samego, chcesz przeżyć wielką przygodę, dołącz do nas. Będzie niezwykle trudno, będzie trzeba pokonać wielu przeciwników, ale myślę, że warto spróbować.
Szkoda życia na łatwiejsze wyzwania 🙂