– Projekt ustawy ws. blokowania treści w Internecie jest przeciwko oszustwom; daje szansę na obronę przed rosyjską dezinformacją i nielegalnymi treściami – przekonywał w środę w Sejmie wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Dodał, że zarzuty o wprowadzanie cenzury „są kłamstwem”.
Rada Ministrów przyjęła we wtorek projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną autorstwa Ministerstwa Cyfryzacji. Projektowane przepisy oficjalnie mają zapewnić skuteczne stosowanie w Polsce przepisów unijnego Aktu o usługach cyfrowych (DSA), dotyczącego m.in. blokowania treści w Internecie.
Nieoficjalnie wiele osób obawia się, że to kolejne narzędzie cenzorskie do usuwania niewygodnych dla władzy stron i źródeł informacji dla obywateli.
– Ustawa, którą wczoraj przyjął rząd, to jest ustawa przeciwko temu, żeby w Internecie nie pojawiały się zdjęcia rozebranych dzieci, przeciwko oszustwom finansowym, które są plagą. To ustawa, która daje gwarancję, że będzie można zgłosić się do platformy cyfrowej, która opiekuje się social mediami i wszcząć postępowanie, do którego będziemy włączeni. To jest ustawa, która daje nam szansę, że obronimy się przed rosyjską dezinformacją i nielegalnymi treściami – twierdził podczas posiedzenia Sejmu Krzysztof Gawkowski.
Wskazał, że podczas ataku dronów z 9 na 10 września, zwanych w mainstreamie rosyjskimi. W Internecie uaktywniała się fala „botów i trolli rosyjskich”, jak przekonuje rząd i usłużne mu media. Dodał, że po ataku politycy prawicy wpisywali się w mityczną „rosyjską narrację”, pisząc w mediach społecznościowych, że „Ukraina chce nas wciągnąć w wojnę”, co jest oczywistym faktem, a wedle mainstreamu i rządu jest fejkiem.
– Polski rząd przeciwstawia się temu, żeby taka narracja zwyciężała i świadczyła o polskiej racji stanu za granicą – grzmiał.
Warto tutaj postawić pytanie o deklaracje na temat zwalczania pedofilskich treści. Czy jeśli potrzeba nowej ustawy, to czy to oznacza, że III RP nie zwalczała jej do tej pory? A jeśli zwalczała – po co dodatkowe uprawnienia i blokowanie wszelkich stron?
Gawkowski dodał, że budowanie odpowiedzialnego państwa to budowanie „mocnej tarczy, która w cyberprzestrzeni nie daje się Rosji”, a także, że projekt ustawy ma zapewnić III RP bezpieczeństwo.
– To jest intencją rządu i ustawy, która została wczoraj przyjęta przez rząd. Opowieści o tym, że mamy do czynienia z ustawą, która wprowadza cenzurę, jest kłamstwem – przekonywał, odnosząc się do słów posła Dariusza Mateckiego (PiS), który podczas posiedzenia Sejmu stwierdził, że „rząd Donalda Tuska zdecydował, że w Polsce ma obowiązywać cenzura Internetu”.
Tu należy zaznaczyć, że największą cenzurę w historii III RP wprowadzono właśnie za rządów PiS. Natomiast obawa o cenzurę pojawia się nie tylko w środowisku PiS, ale także – a raczej przede wszystkim – na prawicy, którą PiS cenzurował. Wśród cenzurowanych, wtedy bezprawnie, mediów był portal nczas.com.
Przyjęty we wtorek przez rząd projekt ustawy zakłada, że nadzór nad stosowaniem przepisów DSA w Polsce sprawować będzie prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) – w większości przypadków; Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) – w zakresie platform wideo oraz Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) – w zakresie platform handlowych oraz innych spraw dotyczących ochrony konsumentów.
Projekt uprawnia osoby fizyczne i m.in. prokuraturę, Policję, Krajową Administrację Skarbową i Straż Graniczną do złożenia wniosku o wydanie nakazu zablokowania treści uznanej za nielegalną. Procedurze tej mogą podlegać treści dotyczące 27 czynów zabronionych kodeksem karnym, zawierające m.in.: groźby karalne, namowę do popełnienia samobójstwa, pochwalanie zachowań o charakterze pedofilskim, propagowanie ideologii totalitarnych, a także nawoływanie do nienawiści i znieważanie na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych. Procedurze będą też podlegać treści stanowiące oszustwa komputerowe.
Należy zaznaczyć, że pod pojęciem „ideologie totalitarne” rząd – niezależnie, czy PiS czy KO akurat jest u jego steru – rozumie prawicę wszelkiej maści. Środowiska komunistyczne bez problemu szerzą swoje kocopoły, nieraz za pieniądze podatników. Z kolei „nawoływanie do nienawiści” to pojęcie, które oznacza zwyczajną krytykę i wyrażanie opinii niezgodnej z rządem.
Projekt zakłada oficjalnie, że autor spornej treści będzie otrzymywał od usługodawcy internetowego zawiadomienie o rozpoczęciu procedury i będzie miał dwa dni na przedstawienie swojego stanowiska. Nakaz usunięcia danej treści będzie mógł wydać prezes UKE oraz przewodniczący KRRiT – w przypadku platform wideo. Od decyzji nie będzie przysługiwać odwołanie, ale autor treści będzie mógł wnieść sprzeciw do sądu powszechnego.
Sądy, jak wiadomo, działają przez wiele lat. Wystarczy wspomnieć ponownie przykład nczas.com, którego sprawa dość oczywista toczyła się latami.
Za pomocą forsowanej ustawy, można będzie niszczyć małe, niezależne media. A rząd zasłoni się tym, że „przecież można iść do sądu”. A to, że działającego dramatycznie wolno i nieraz wydającego wyrok wedle własnego „widzimisię” – o tym już nie wspomni.
„To są niebezpieczni ludzie, którzy za zamach na konstytucję powinni trafić za kraty” – skwitował na X redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” dr Tomasz Sommer.
To są niebezpieczni ludzie, którzy za zamach na konstytucję powinni trafić za kraty. https://t.co/jkQ5fVllWV
— Tomasz Sommer (@1972tomek) September 24, 2025