Wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski w Polsat News przekonywał, że brak zaproszenia polskich polityków do Białego Domu, to nie problem, ani porażka warszawskiej dyplomacji. – De facto decyzje w podjęte będą w wąskim, amerykański gronie – powiedział Bartoszewski.
Przypomnijmy, że w poniedziałek, na zaproszenie prezydenta USA Donalda Trumpa, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski złoży wizytę w Waszyngtonie. Rozmowy przywódców USA i Ukrainy mają dotyczyć inicjatyw na rzecz zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Czytaj również: Zełenski przybył do Waszyngtonu. Nie będzie zadowolony. Trump wprost wskazał, o czym nie może być mowy
Ukraiński prezydent ma się spotkać z Trumpem w poniedziałek o 13 czasu lokalnego (19 w Polsce), po czym dołączyć do nich mają pozostali europejscy przywódcy zaproszeni przez prezydenta USA. Swój udział w rozmowach w Białym Domu potwierdzili:
- przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen,
- kanclerz Niemiec Friedrich Merz,
- prezydent Francji Emmanuel Macron,
- prezydent Finlandii Alexander Stubb,
- sekretarz generalny NATO Mark Rutte,
- premier Włoch Giorgia Meloni,
- premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer.
Według harmonogramu, mają oni przybyć do Białego Domu przed Zełenskim, o 12, lecz mają zostać powitani po zakończeniu spotkania Trump-Zełenski. Rozmowy w rozszerzonym formacie mają rozpocząć się o 15.
Czytaj także: Zełenski zebrał drużynę na spotkanie z Trumpem. Z Polski nie ma nikogo
Wśród zaproszonych gości nie ma nikogo ze strony Polski, choć nasz kraj z jednej strony sąsiaduje z Ukrainą, z drugiej zaś jest jednym z liderów wsparcia dla pogrążonego w wojnie państwa. O to, dlaczego ani premier Donald Tusk, ani prezydent Karol Nawrocki nie udają się do Waszyngtonu, był pytany w programie „Grafitti” w Polsat News wiceszef MSZ Władysław T. Bartoszewski.
– Pan premier (Radosław – red.) Sikorski przekazał wczoraj w rozmowie podczas wideokonferencji z wysłannikami europejskimi nasze stanowisko, które jest uzgodnione i oni będą o tym mówić – powiedział wiceminister spraw zagranicznych.
Dopytywany o to, czy aby nie jest to porażka warszawskiej dyplomacji, Bartoszewski odparł, że „do Waszyngtonu zaprasza prezydent Trump” i „jak widać, nie zaprosił prezydenta Nawrockiego”.
Na uwagę prowadzącego, że podobny los spotkał premiera Tuska, wiceminister stwierdził, że prezydent USA zwyczajowo rozmawia z innymi prezydentami, z wyjątkiem „największych państw”, jak Wielka Brytania czy Niemcy. – Polska jest średniej wielkości krajem. Nie ma takiego przełożenia międzynarodowego jak Niemcy czy Wielka Brytania. Natomiast prezydent Finlandii zaprzyjaźnił się z prezydentem Trumpem. Nie mówiąc o tym, że jest prezydentem – powiedział Bartoszewski.
W rządowej narracji to, że nie zaproszono nikogo z Polski jest zatem porażką prezydenta Nawrockiego, a nie premiera Tuska. Z tym, że owa nieobecność przedstawicieli Warszawy i tak nie jest problematyczna, bo jak wyjaśnił w przypływie szczerości wiceminister Bartoszewski, najważniejsze decyzje i tak podejmą Amerykanie, a europejscy liderzy grzecznie się z nimi zapoznają.
– De facto decyzje w podjęte będą w wąskim, amerykański gronie. Reprezentanci Europy nie uczestniczą w negocjacjach. Będą mieli ograniczony wpływ na rzeczywistość. Tam decyzje podejmuje jeden człowiek – podkreślił Bartoszewski.