Zieloni miewają lepsze pomysły desakralizacji Bożego Narodzenia niż Sowieci ze swoim „Dziadkiem Mrozem”. We francuskim Nantes jako miejska ozdoba bożonarodzeniowa pojawiła się np. feministyczna „Mikołajka”, czyli kobieta w czerwonym stroju, która – aby było jeszcze nowocześniej – uprawia jogging. Nic dziwnego, że wielu mieszkańców Nantes było oburzonych takimi dekoracjami bożonarodzeniowymi wystawionymi przez miejski ratusz. Jest też niemal „tęczowo”. Jeśli chodzi o kolory ozdób, te tradycyjnie bywały zwykle w czerwieni i zieleni; tym razem fasady 35 budynków miejskich są podświetlane od koloru różowego do barw tęczowych.
Miasto ujawniło cały program dekoracji miejskich na okres świąteczny pod nazwą „Le Voyage enhiver”. Zamiast św. Mikołaja, czyli Pere Noel, jest Mère Noël, dzieło Virginie Barré, która zdecydowała się „wyjść poza konwencje” i stworzyła wspomnianą rzeźbę przedstawiającą Mikołajkę. Ozdobiona lekkimi girlandami rzeźba stanie w dzielnicy Bouffay w centrum miasta. Zmiany czekają też bożonarodzeniowy koncert miejski. Chór z Nantes wykona jedynie dwa utwory związane jakoś z Bożym Narodzeniem, a „reszta będzie przyjemna i popowa”. Do tego na jarmarku świątecznym będzie… „kuchnia mongolska i afrykańska”.
Po zgłoszonych obiekcjach ze strony mieszkańców, merostwo wytłumaczyło im, że „w XXI wieku duch Świąt Bożego Narodzenia jest wielokulturowy. Nie jest już wyjątkowy, ale pozostawia miejsce dla wszystkich wyznań i niewierzących, aby te magiczne dni jednoczyły wszystkich pod tą samą flagą kreatywności”. W mieście rządzą Zieloni, ale niektórzy podejrzewają, że ta opcja polityczna powoli popada w delirium…
Tradycyjna choinka w odwrocie
Zieloni rządzą także w Bordeaux, gdzie zamiast choinki po raz kolejny staje instalacja z metalu i szkła. Zielony mer miasta Hurmic uznał w 2021 roku, że na środku miasta nie ma miejsca na „martwe drzewko” i za 130 tysięcy euro zamówił szklano-stalową rzeźbę, która zastąpiła tradycyjną choinkę. W tym roku ta instalacja ponownie staje przed ratuszem. Zielony Pierre Hurmic jest od 2020 r. merem Bordeaux. Przed jego kadencją na Place Pey Berland co roku pojawiało się zielone drzewko. Mer postanowił zastąpić je sztuczną instalacją, która jednak ma nadal „zachować magię świąt Bożego Narodzenia bez marnowania publicznych pieniędzy” i pozwoli „przemyśleć na nowo nasze praktyki, faworyzując żywych”.
Na mera posypały się gromy, ale po trzech latach mieszkańców Bordeaux przyzwyczajono do nowej, „świeckiej tradycji”. Ważny jest tu podobno argument ekonomiczny. Prawdziwe drzewo, instalowane dokładnie w tym samym miejscu, kosztowało miasto 60 000 euro rocznie (licząc transport, montaż i ochronę). „Szklano-metalowa instalacja” autorstwa Arnauda Lapierre’a ma być bardziej odporna na kaprysy pogody (w 2019 huragan wywrócił choinkę) i tańsza. W 2021 roku zapłacono jednorazowo za „sztuczną magię” 130 000 euro. Do tego dochodzą jednak co roku koszty magazynowania i instalacji tej corocznej „instalacji”. Rzeźba ze szkła i stali ma jedenaście metrów wysokości i pięć metrów średnicy. Zawiera 400 elementów, w tym 100 m² szkła i 176 luster w 22 różnych formatach. Zdaniem projektanta Francuza Arnauda Lapierre’a jego dzieło nadal „utrwala magiczny charakter świąt”. Za przykładem Bordeaux idą powoli inne miasta i ostatnio o zastąpieniu choinki instalacją informowało miasto La Rochelle. Choinka pójdzie do lamusa?
Zaostrza się walka z przemocą domową
Modnym tematem na lewicy stała się od lat walka z „przemocą wobec kobiet” i tzw. „przemocą domową”. Pionierem jest tu Francja, gdzie przyjęto masę nowych ustaw, powołano odpowiednie wydziały policji i telefony alarmowe. Wykorzystano do tego pandemię covida, kiedy to zamknięcie rodzin w domach miało wywołać eksplozję owej „przemocy”. Pandemii jednak dawno już nie ma, a tymczasem najnowsze dane mówią, że „przemoc domowa” we Francji znowu wzrosła w 2022 roku i to o 15 proc. Już Stalin mówił, że w czasie budowy komunizmu następuje „wzrost sprzeczności”, ale w przypadku lewicy wszystko, co „budują” takie sprzeczności, wyzwala, a czym bardziej z czymś walczą, tym bardziej to zjawisko się umacnia.
We Francji w 2022 r. policja i rozmaite służby doliczyły około 244 000 ofiar „przemocy domowej”. Większość to kobiety – podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Oznacza to wzrost o 15 proc. w porównaniu z 2021 r. Rachunek zakłada, że tylko co czwarta ofiara złożyła skargę, więc bilans byłby znacznie większy. Od 2016 r. liczba tylko „zarejestrowanych ofiar” podwoiła się – twierdzą służby (Służba Statystyczna Bezpieczeństwa Wewnętrznego – SSMSI). 87 proc. ofiar to kobiety, a 89 proc. napastników to mężczyźni. Dwie trzecie zgłaszanych przypadków przemocy, to przemoc fizyczna, 30 proc. to przemoc werbalna lub psychiczna, a 5 proc. to przemoc seksualna. Podobnie jak w latach poprzednich, dominują departamenty zamorskie i „imigranckie” – Seine-Saint-Denis, Gujana, Pas-de-Calais, Nord i Reunion.
Język arabski drugim najczęściej używanym
Język arabski jest używany w mowie przez więcej osób niż wszystkie języki regionalne na terytorium Francji razem wzięte, a jest ich niemało. Zgodnie z Konstytucją obowiązującą od 1992 r. oficjalnym językiem Republiki jest francuski, ale są też języki „uznane”. Media zauważają coraz „bardziej zmieniający się krajobraz językowy, charakteryzujący się niezwykłą różnorodnością”.
W „Le Figaro” Xavier North, były delegat generalny ds. języka francuskiego i języków Francji wyjaśniał, że w kraju są w użyciu 72 języki regionalne, ale najczęściej używanym językiem na tym terytorium po francuskim jest język arabski dialektalny. Języki Francji składają się z języków regionalnych, ale także z siedmiu „języków nieterytorialnych”, którymi są dialektalny arabski, berberyjski, jidysz, romski, ormiański, judeo-hiszpański (idioma castellano – dialekt używany przez Sefardyjczyków), a także język migowy.
Język arabski praktykowany jest głównie w północnoafrykańskiej formie, na którą wpływ miała francuska obecność kolonialna w tym regionie. Jest uznawany za „język mniejszości”, którym „posługują się obywatele francuscy na terytorium Republiki przez wystarczająco długi czas, aby stanowić część narodowego dziedzictwa kulturowego” – wyjaśnia Ministerstwo Kultury. Natomiast języki powstałe w wyniku niedawnej imigracji nie są brane pod uwagę jako „dziedzictwo kultury”.
Dotyczy to polskiego, portugalskiego czy włoskiego, chociaż emigranci z tych krajów osiedlali się m.in. w zwartych grupach we Francji od ponad 100 lat. Polacy, Portugalczycy czy Włosi szybko się jednak zintegrowali. Tymczasem język arabski zyskuje z roku na rok na popularności. Liczba osób mówiących po arabsku we Francji pozostaje trudna do ustalenia. We Francji jest on praktykowany głównie właśnie w północnoafrykańskich dialektach.
Wybierasz się na IO? Trzymaj się za kieszeń!
Igrzyska olimpijskie Paryż 2024 będą podobno „eko”, ale też drogie. Kibice powinni się trzymać za kieszeń zarówno ze względu na ceny, jak i kieszonkowców. Może warto zrezygnować np. z metra? Właśnie podano, że podczas Igrzysk Olimpijskich cena biletu na ten środek transportu zostanie podwojona.
Koszt zwykłego biletu na metro zostanie podwojony w okresie od 20 lipca do 8 września 2024 r., czyli na czas igrzysk olimpijskich i następującej po nich paraolimpiady. Ma to sfinansować zwiększenie liczby kursujących w tym okresie składów pociągów. Firma Île-de-France Mobilités wprowadzi jednak karnet „Paryż 2024”, oferujący określone ceny na okres od 20 lipca do 8 września 2024 r. Bilet tygodniowy można będzie kupić za 70 euro, dzienny za 16 euro; dwudniowy za 30 euro, a na trzy dni za 42 euro. Karnet 10 biletów można będzie nabyć za 32 euro (16 euro bilety ulgowe). Jednak zwykły bilet jednorazowy będzie kosztował 4 euro. Obecnie jest to 2,10 euro. Ceny te zostały wprowadzone w związku z „znacznymi inwestycjami Île-de-France Mobilités”. Zarządca metra chce wygenerować 200 mln euro dodatkowych przychodów na sfinansowanie wzrostu usług transportowych o 15 proc. w okresie igrzysk olimpijskich.
Podwyższone zostaną także w tym okresie ceny biletów kolejowych i na RER (szybka kolej regionalna). W RER podróże do 3 i 4 strefy regionu paryskiego będą kosztowały 6 euro. W tym okresie nie będą dostępne karnety dzienne i tygodniowe Navigo, ale karnety miesięczne i roczne zachowają ważność.
Zrezygnować z metra będzie jednak trudno, bo na czas olimpiady region paryski zostanie podzielony na 4 strefy bezpieczeństwa i całe dzielnice będą miały ograniczony lub wstrzymany ruch samochodowy. Zwolnienia będą dotyczyć lokalnych mieszkańców i przedsiębiorców, ale nawet pojazdy ratownicze będą musiały „wcześniej zarejestrować się na platformie cyfrowej, okazując odpowiednią liczbę dokumentów potwierdzających adres”. Podróżujący metrem i wysiadający na niektórych stacjach będą rewidowani. Zamknięte zostaną na czas olimpiady stacje Concorde, Tuileries, Champs-Élysées Clemenceau i Trocadéro.
Chciałoby się zapytać – jak żyć będąc paryżaninem? W dodatku nawet dla uspokojenia nie będzie łatwo sięgnąć po papierosa, bo w imię walki z paleniem tytoniu ceny papierosów od 1 stycznia wzrosną we Francji do 12-13 euro, a „przestrzenie wolne od tytoniu” rozszerzają się na plaże, parki, a nawet otoczenie miejsc publicznych (np. szkół).