Trwa czwarty już tydzień protestu polskich przewoźników na granicy z Ukrainą. – Domagają się tego, żeby rząd zaczął działać na korzyść polskiej branży przewozowej – mówił Krzysztof Bosak.
– Historia zaczęła się w zeszłym roku. Potem mieliśmy organizowany protest ostrzegawczy wokół Warszawy na wiosnę. Mieliśmy organizowany przez Konfederację zespół parlamentarny w tej sprawie w Sejmie. Ten problem był powszechnie ignorowany przez wszystkie opcje polityczne, przez rząd, przez duże media. Aż wybuchł ze zdwojoną siłą – podkreślił Bosak.
Przyczyną jest ekspansja ukraińskiej branży przewozowej na polski rynek. – Unia Europejska jedną decyzją, dziś już wiemy, że nie poprzedzoną żadną analizą ekonomiczną, a popieraną przez polski rząd, cały system skasowała – kontynuował Bosak. Jak wskazał, liczba przewozów Ukraińców wzrosła wielokrotnie, a udział Polaków spadł do zaledwie kilku procent. Wcześniej wynosił około połowę.
– Oni nie staliby na granicy, gdyby mogli normalnie zarabiać, ale już nie mogą. Z dwojga złego – czy ich ciężarówki mają stać na granicy czy przy domu – wolą stać na granicy – mówił dalej Bosak. Dodał, że protestować zaczynają też przewoźnicy z Niemiec, Czech, Słowacji, Węgier i Litwy.
– Oczekujemy, że polski rząd wreszcie weźmie się do roboty, że na Radzie Unii Europejskiej ws. transportowych, 4 grudnia, wprowadzi ten temat do agendy. Na razie rząd Morawieckiego nie potrafił nic w tej kwestii zrobić, a może nie chciał – akcentował Bosak.
Jednym z głównych postulatów jest przywrócenie systemu zezwoleń. Jak przedstawił Łukasz Białasz, przed wojną strona ukraińska wykonywała 60 proc. przewozów, strona polska – 40 proc. Dziś proporcje odwróciły się na korzyść Ukraińców w stosunku 95 proc. do 5 proc. – Nie domagamy się niczego innego, jak powrotu do tego, co miało miejsce przed wojną – podkreślił Białasz.
Rafał Mekler przypomniał, że protest na granicy trwa już 22 dni. – Bijemy się o to, by owoc pracy 30 lat, dorabiania się polskich małych firm, budowanych od zera, nie poszedł na marne. Stąd nasza determinacja. Apeluję do mediów, byście prezentowali naszą perspektywę. My spotykamy się z ogromnym walcem propagandowym ukraińskich mediów, które ukazują nas jako rosyjskie onuce, rosyjskich agentów – mówił. Przekazał też, że został wpisany na listę osób „wrogich ukraińskiemu narodowi”.
– Ja jestem wyłącznie agentem polskim. Nie mamy nic do Ukraińców, w pierwszych dniach wojny pomagaliśmy ukraińskim kobietom i dzieciom, woziliśmy im jedzenie w Lublinie. Domagamy się jedynie, by wróciła sytuacja sprzed wojny, byśmy mogli spokojnie pracować – podsumował Mekler.
Cała konferencja do obejrzenia poniżej.