Strona głównaWiadomościPolskaZaskakujący zwrot ws. nurka, który zginął przy poszukiwaniach Grzegorza Borysa. Nie utonął

Zaskakujący zwrot ws. nurka, który zginął przy poszukiwaniach Grzegorza Borysa. Nie utonął

-

- Reklama -

Prokuratura Rejonowa w Gdyni prowadzi śledztwo w sprawie śmierci 27-letniego strażaka-nurka Bartosza Błyskala, który zmarł wskutek wypadku podczas akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa. Okazuje się, że przyczyną śmierci nie było, jak początkowo sądzono, utonięcie.

Strażak-nurek Bartosz Błyskal brał udział w akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa. Pod koniec października wyciągnięto go ze zbiornika wodnego przy ul. Lipowej i ul. Źródło Marii w Gdyni i przewieziono do gdyńskiego szpitala. Niestety mężczyzny nie udało się uratować.

W początkowych komunikatach przekazywano, że „pod wodą doszło do wypadku nurkowego”. Zakładano, że przyczyną było utonięcie. Teraz pojawiły się wstępne wyniki sekcji zwłok mężczyzny. Prawda okazała się inna.

Jak przekazała rzecznik prokuratury Grażyna Wawryniuk, mężczyzna nie utonął, ale zmarł wskutek niewydolności krążeniowo-oddechowej. Zaznacza, że postępowanie jest w początkowej fazie, więc o szczegółach ustaleń nie można jeszcze mówić.

Wyniki sekcji zwłok skomentował dla Radia ZET jeden ze szczecińskich lekarzy. – Takie rozpoznanie mogłoby sugerować, że zgon nastąpił na przykład na skutek zawału serca bądź braku powietrza do oddychania. Zakładając, że 27-letni mężczyzna był dopuszczony do tego typu prac, musiał mieć świeże świadectwo lekarskie. Można więc prawdopodobnie wykluczyć zawał jako przyczynę śmierci. Stąd z dużym prawdopodobieństwem zgon nastąpił na skutek uduszenia – stwierdził lekarz.

Dlaczego profesjonalny nurek, wyposażony w specjalistyczny sprzęt, miałby udusić się pod wodą? Jak się okazuje, centrala łączności podwodnej była zepsuta i od kilku tygodni znajdowała się w naprawie. Potwierdza to rzecznik Rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, brygadier Jacek Jakóbczyk. W rozmowie z Radiem ZET przekazał, że z powodu awarii sprzętu łączność odbywała się jedynie fizycznie przez tak zwaną kablolinę.

Niewykluczone więc, że nurkowi zaczęło brakować tlenu. W razie niebezpieczeństwa mógł wzywać pomoc jedynie szarpnięciami za przewód asekuracyjny. Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarło Radio ZET, Bartosz Błyskal po raz ostatni schodził pod wodę, mając zapas powietrza na około 20-25 minut. Akcja ratunkowa trwała ponad godzinę.

Źródło:Radio ZET

Najnowsze