Jeśli istnieje jeden obraz, który mógłby zdefiniować politykę Javiera Milei, to jest nim piła łańcuchowa. Na swoich wiecach przedwyborczych nosił prawdziwą piłę, śpiewając po hiszpańsku: Motosierra! Motosierra! (hiszp. piła łańcuchowa – dop. red.) Była ona symbolem obietnicy ograniczenia nieporęcznej argentyńskiej biurokracji.
Milei dotrzymał słowa. Wszystko zaczęło się od utworzenia rządu, który składał się z ośmiu ministrów zamiast dotychczasowych dziewiętnastu, jak w gabinecie jego poprzednika, peronisty Alberto Fernandeza. W wywiadzie z Lex Fridmanem Milei mówił, że Ministerstwo Deregulacji i Transformacji kierowane przez Federico Sturzeneggera systematycznie znosi protekcjonizm i przywileje, codziennie usuwając od 1 do 5 biurokratycznych ograniczeń.
Kiedy Milei objął urząd, inflacja w Argentynie wymknęła się spod kontroli, osiągając prawie 1 proc. dziennie. Naprawa deficytu fiskalnego stała się jego najwyższym priorytetem, ponieważ wierzył, że nic innego nie zadziała w warunkach, w jakich znalazła się Argentyna. W ciągu zaledwie kilku miesięcy dokonał drastycznych zmian: zredukował ponad 50 tys. miejsc pracy w biurokracji rządowej, znacznie obniżył przepisy i wyeliminował dotacje.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) ujawnił w ubiegłym roku dane pokazujące drastyczny zwrot w bilansie budżetowym Argentyny w stosunku do PKB, po raz pierwszy od ponad 100 lat deficyt Argentyny znalazł się poniżej zera. Działania Milei stały się inspiracją dla Elona Muska i przedsiębiorcy Viveka Ramaswamy, którzy mają na celu przeprowadzenie audytu amerykańskiego rządu i ograniczenie marnotrawstwa wydatków. DOGE (Department of Government Efficiency) jest organizacją pozarządową i nie posiada żadnej władzy, ale już otrzymuje wsparcie od republikanów w Kongresie.
Ciekawie jest w Wietnamie. W grudniu świat obiegła informacja, że ten kraj rządzony przez komunistów planuje reformę biurokratyczną, wzorując się na polityce „piły łańcuchowej” libertariańskiego prezydenta Argentyny. Rząd w Hanoi zamierza zamknąć pięć ministerstw, cztery agencje rządowe oraz pięć państwowych kanałów telewizyjnych, które miałyby przestać istnieć. Walka z biurokracją w Wietnamie rozpoczyna się w kluczowym momencie, gdy globalni inwestorzy poszukują bezpiecznych przystani w obliczu rosnącego protekcjonizmu.
Milei idzie jeszcze dalej. Jesús Huerta de Soto pisze, że prezydent Argentyny zamierza przedstawić wniosek ustawodawczy, który uzna promocję lub uczestnictwo w tworzeniu pieniądza oraz inflacyjne finansowanie deficytu publicznego za przestępstwo niepodlegające przedawnieniu. W związku z tym głowy państw i rządów, ministrowie, urzędnicy banku centralnego oraz przedstawiciele, którzy w jakikolwiek sposób decydują, promują lub uczestniczą w tworzeniu pieniądza i inflacyjnym finansowaniu deficytu publicznego, zostaną osądzeni i skazani jako przestępcy.
„Monetyzacja – finansowanie wydatków publicznych poprzez emisję dowolnej kwoty nowych pieniędzy – jest głęboko antydemokratyczna” – tłumaczy de Soto. Ratio legis tego nowego prawa opiera się na poważnych szkodach wyrządzonych przez politykę inflacyjną poprzednich lewicowych rządów, które spowodowały „kryzys gospodarczy i społeczny, który dziś umieścił Argentynę – kiedyś jeden z najbogatszych krajów na świecie – wśród stosunkowo biedniejszych i mniej zamożnych narodów, mimo jej ogromnego potencjału pod względem zasobów ludzkich i naturalnych” – dodaje hiszpański ekonomista ze szkoły austriackiej.
Szkoda, że de Soto nie wymienia najważniejszego argumentu przeciwko inflacji, o którym pisze Jörg Guido Hülsmann, niemiecki ekonomista i również zwolennik szkoły austriackiej. Jest nim pieniądz dekretowy, który daje politykom możliwość przedłużania wojen. Dziś rządzący nie muszą mieć zgody swoich parlamentów ani przekonywać obywateli do swoich racji, ponieważ sztuczna podaż pieniądza pozwala im odbierać ludziom ich własność bez ich zgody i przeznaczać ją na cele sprzeczne z ich wolą.
A co na to ekonomiści z głównego nurtu? Piotr Arak, ekonomista i były dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, w wywiadzie dla Obserwatora Finansowego mówi, że w przeszłości inflację wiązano z pojęciem zwiększenia liczby pieniądza, ale dzisiaj częściej kojarzy się ją ze wzrostem cen ogólnie, ponieważ nie tylko czynniki monetarne wpływają na wysokość cen. I dodaje, że „nie zawsze da się powiedzieć, że coś jest złe czy dobre. Wzrost gospodarczy także może być czasami bardzo dobry, a czasami zły”.
Milei uważa takich ekonomistów za przestępców. Czy znajdzie naśladowców, tak jak w walce z biurokracją?