Krzysztof Szczawiński opublikował serię wpisów, w których szczegółowo opisuje mechanizmy kontroli treści w internecie. To odpowiedź m.in. na działania cenzorów spod znaku Demagoga, którzy od kilku dni usilnie twierdzą, że żadnymi cenzorami nie są.
„Patrzę na te twarze… I oni serio myśleli, że lepiej wiedzieli czym są fakty od ludzi, którzy przez całe życie budowali swoją kulturę naukową na poszukiwaniu i tłumaczeniu prawdy?!… Niebywała wręcz bezczelność i arogancja…” – napisał Szczawiński w swoim pierwszym wpisie, odnosząc się do osób odpowiedzialnych za tzw. fact-checking.
Patrzę na te twarze…
I oni serio myśleli, że lepiej wiedzieli czym są fakty od ludzi, którzy przez całe życie budowali swoją kulturę naukową na poszukiwaniu i tłumaczeniu prawdy?!…
Niebywała wręcz bezczelność i arogancja…
Poniżej tłumaczę jak działała ta cenzura👇 https://t.co/DDU8h4Qynx
— Krzysztof Szczawinski 🇵🇱 (@Kristof_Poland) January 11, 2025
I przypomniał swoją obszerną analizę, w której szczegółowo opisał, jak działa system kontroli treści.
„To jest bardzo niedoceniona sprawa, bo jest ogólnie niezrozumiana, a ma znaczenie ogromne… Mamy do czynienia ze sprytnymi skubańcami, którzy wiedzą jak działać stopniowo, systematycznie i skutecznie, czyli nie poprzez banowanie pojedynczych treści czy zdjęć, co skupia uwagę wszystkich oburzonych krzykaczy, tylko przez cały system” – wyjaśnia.
Według jego analizy, kluczowym elementem systemu był mechanizm weryfikacji przez fact-checkerów. „Żeby móc docierać z wiadomościami do ludzi przez Google lub Facebook (żeby nie banowali i nie cięli zasięgów), to trzeba było dostać aprobatę od tzw. 'faktczekerów’ (niektórzy mówią 'fakt-czekistów’), a oni sprawdzali zgodność z lewicową narracją” – pisze Szczawiński.
Zwraca szczególną uwagę na konsekwencje takiego systemu. „Takie strony, treści i profile skazane są na niewielką niszę, nie pozwalającą przetrwać… A co zostało zatwierdzone jako poprawnie lewicowe, to mogło sobie docierać do milionów, nomen omen wirusowo…” – kontynuuje.
„Robi się z nich jedna wielka postępowa mielonka, którą można później dowolnie formować i napuszczać na dowolne tematy…” – wskazuje na szersze konsekwencje społeczne tego zjawiska.
Szczawiński zauważa jednak pozytywną zmianę związaną z transformacją Twittera w platformę X pod kierownictwem Elona Muska, sugerując, że obecna sytuacja sprzyja większej swobodzie wymiany poglądów i informacji w internecie. Podobną transformację ma przejść Facebook. Zapowiedział to otwarcie Mark Zuckerberg, który dodatkowo w jednym z wywiadów wprost przyznał, że wymagano od niego cenzury nieprawomyślnych treści.
Ale się pozmieniało z tym Twitterem i Muskiem – jeszcze dwa lata temu tak oto pisałem o tym jak wygląda docieranie z Prawdą do szerszej publiczności – a teraz mamy X:
To jest bardzo niedoceniona sprawa, bo jest ogólnie niezrozumiana, a ma znaczenie ogromne…
Mamy do czynienia… pic.twitter.com/wkeUBn2CKU
— Krzysztof Szczawinski 🇵🇱 (@Kristof_Poland) January 5, 2025