Nie milkną echa wokół pojawienia się Janusza Korwin-Mikkego na konwencji założycielskiej Fundacji Patriarchat. Tym razem to nestor polskiej prawicy wolnościowej uchylił rąbka tajemnicy.
Konwencja ta odbyła się w połowie września. Obecność Janusza Korwin-Mikkego została przedstawiona w mediach mętnego nurtu jako poparcie dla głoszonych tam absurdów. Ale na prezesa-założyciela Nowej Nadziei wylały się pomyje także ze strony członków Konfederacji. Przodowali w tym Przemysław Wipler i Krzysztof Bosak. Teraz, słowa Korwin-Mikkego w rozmowie z „Rzeczpospolitą” rzucają na tę sprawę nowe światło.
Wipler mija się z prawdą
– Gdyby Janusz Korwin-Mikke nie robił nic w tej kampanii, nie mówił nic, chodził na spacery ze swoim psem, opalał się, wyjechał za granicę, zostałby posłem. Byłby dzisiaj posłem na Sejm RP, byłby członkiem Rady Liderów Konfederacji, a za pół roku poszedłby na piękną, zasłużoną emeryturę suto opłacaną z europarlamentu, bo zostałby na 99 proc. europarlamentarzystą. Żeby tak było, do niego była tylko jedna prośba – żeby niczego nie odwalił. I to się nie udało – grzmiał Wipler w rozmowie z Gońcem.
Nawiązał tym samym m.in. do pojawienia się Korwin-Mikkego na kongresie założycielskim fundacji Patriarchat, na której padło wiele słynnych już tez, m.in., że „kobieta to część dobytku mężczyzny”. Choć sam Korwin-Mikke tak nie powiedział, to przez sam fakt obecności wśród wypowiadających te słowa, media głównego nurtu wytworzyły odpowiednie materiały sugerujące, że to właśnie zdanie Korwin-Mikkego. Według Wiplera to była prowokacja, bo dziwnym trafem na spotkaniu tym były kamery TVN-u, a stacja od razu puściła te słowa w eter. Wipler podkreśla, że Korwin-Mikke powinien, jako wytrawny polityk, przewidzieć taki obrót spraw.
W tym momencie jednak Wipler minął się z prawdą. Powyższe zdarzenie przypisał pierwszym spadkom w sondażach Konfederacji. Te następowały już jednak w lipcu i sierpniu, a opisywana sytuacja wydarzyła się w drugiej połowie września. Wipler atakuje Korwin-Mikkego, ale chyba coś mu się pomyliło.
Wipler atakuje Korwin-Mikkego, ale chyba coś mu się pomyliło [VIDEO]
To właśnie pojawienie się Korwin-Mikkego na tym wydarzeniu podawano jako jeden z powodów zawieszenia go w prawach członka partii, a tym samym usunięcie z Rady Liderów Konfederacji.
W rozmowie z Beatą Lubecką w Radiu ZET Wipler oświadczył, że Korwin-Mikke nie stosował się do „zaleceń” sztabu wyborczego. – Żeby nie wypowiadać się w określonych tematach w sposób, który zdaniem sztabu szkodził kampanii, szkodził przekazowi, szkodził ciężkiej pracy bardzo wielu osób w skali całego kraju, dziesiątek, setek ludzi, którzy kandydowali walcząc o mandaty w całej Polsce – grzmiał.
– Dwa momenty były takie szczególnie krytyczne. Udział Janusza Korwin-Mikkego w spotkaniu fundacji „Patriarchat” i wypowiedzi o prawie kobiet do prawa głosu – dodał.
Temat ten został także poruszony także w programie „Rzecz o Polityce”, gdzie z Wiplerem rozmawiał Jacek Nizinkiewicz.
Wipler grzmiał wówczas o „skandalu z uczestnictwem Janusza Korwina-Mikkego w spotkaniu założycielskim fundacji Patriarchat, na którym nigdy nie powinien się znaleźć, które miało wszelkie znamiona prowokacji politycznej – gdybym chciał zaatakować Konfederację, to czegoś tak głupiego i hardcorowego bym nie wymyślił – to po prostu jakiś złowieszczy umysł, który to wymyślił i psychologicznie sprocedował Pana Janusza, wciągnął go w tę papkę”.
Dalej Wipler stwierdził, że „jest kupa głupich miejsc, w które się nie chodzi i facet, który ma tyle lat, co Pan Janusz, powinien choć trochę czaić konteksty”.
Nizinkiewicz podkreślił, że Korwin-Mikke wyjaśniał, że na samym spotkaniu znalazł się przypadkiem, gdyż miał akurat 2 godziny wolnego w oczekiwaniu na pociąg. – Przypadek? Nie sądzę – powiedział Wipler.
– Przechodził z tragarzami, wpadł na to spotkanie i wygenerował nam gigantyczny kryzys, ponieważ brak reakcji na jakiegoś bałwana, żeby nie powiedzieć mocniej, który wypowiada rzeczy o nim jak najgorzej świadczące i który zrównuje kobiety do takiego dobytku, inwentarza trochę lepszego niż np. bydlątka, owieczki, kurki itd., to moim zdaniem jest skandaliczne samo w sobie – grzmiał.
– To nie jego wypowiedź, ale jakby nawołali do oczyszczenia rasowego Europy, on by tylko sobie siedział i słuchał i dłubał w nosie albo przysypiał, to też by były problemy – ciągnął.
– Jakby poszedł na spotkanie założycielskie Ku Klux Klan Bielany, też byłby z tego problemy – dodał.
Korwin-Mikke w szpitalu. Wipler dalej atakuje: „To po prostu było nie do obrony” [VIDEO]
„Korwin tam polazł”
Do tego spotkania wielokrotnie odnosił się także Krzysztof Bosak. Dopytywany w rozmowie z Patrykiem Michalskim w Wirtualnej Polsce o to, czy Korwin-Mikke szkodzi Konfederacji na finiszu kampanii, odparł: „myślę, że niektóre jego zachowania czy wypowiedzi są niepotrzebne”.
– Chyba największą sensacją tej kampanii było jego pojawienie się na spotkaniu, które nie ma z nami nic wspólnego, czyli na spotkaniu założycielskim nieistniejącej jeszcze w zasadzie fundacji Patriarchat, które narobiło ogromnego szumu i myślę, że spowodowało, że wiele kobiet zadało sobie pytania, co my naprawdę myślimy – stwierdził poseł.
Bosak zapragnął „uspokoić”, że Konfederaci „myślą bardzo dobrze o kobietach”. Dopytywany przez redaktora o to, czy nestor wolnościowców szkodzi ugrupowaniu, Bosak odparł: „niektóre niepotrzebne zachowania i wypowiedzi, obawiam się, że szkodzą”.
Konfederacja ucisza Korwin-Mikkego. Bosak wysyła go na emeryturę. „To już jest starszy człowiek”
Zamiast bronić w mediach Korwin-Mikkego, Bosak kilkukrotnie wypominał jednemu z liderów Konfederacji „nieszczęsną historię” z fundacją Patriarchat, „z którą nic nie mają wspólnego, poza tym, że Korwin tam polazł”, choć legendarny wolnościowiec podkreślał, że został tam zaproszony prywatnie, a nie jako konfederata.
Bosak odcina się od Korwin-Mikkego. „To nam szkodzi” [VIDEO]
Telefony do żony Korwin-Mikkego
Teraz głos w sprawie po raz kolejny zabrał Janusz Korwin-Mikke. Tym razem ujawnił kulisy całego zdarzenia. Jego wypowiedź rzuca nowe światło.
– Dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak Fundacja Patriarchat, a że jestem zwolennikiem patriarchatu, z ciekawości poszedłem na konwencję założycielską, ale nie miałem pojęcia, co tam się będzie działo, nikogo tam nie znałem. Natomiast dwóch ludzi od nas z partii dzwoniło do mojej żony, upewniało się, czy ja na tym będę – powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
– A byłem tak naprawdę m.in. dlatego, bo to było koło dworca, a miałem dwie godziny do pociągu na prawybory do Wieruszowa, więc zwyczajnie poszedłem zobaczyć, co to jest. Jestem politykiem starej daty i myślę, że jak idę na jakieś spotkanie, gdzie będzie 30–40 osób, to sobie zwyczajnie posiedzę, pogadam, i tyle – wyjaśnił.