We Francji 11 listopada to święto „zwieszenia broni”, kończące Wielką Wojnę. To przede wszystkim okazja do odwiedzenia miejsca pamięci, pomników poległych „za Francję”, które znajdują się prawie w każdej miejscowości. To także spór o pamięć historyczną, która współcześnie jest zamiatana pod dywan.
W Pikardii, w Szampanii, w Lotaryngii zginęły w latach 1914-18 w wojnie z Niemcami miliony żołnierzy, Francuzów, Brytyjczyków, Kanadyjczyków, Nowozelandczyków, Amerykanów, Polaków, Włochów, Portugalczyków, Czechów, Hindusów, Afrykańczyków.
W 1914 roku żołnierze ze wszystkich warstw społecznych, z Francji kontynentalnej, terytoriów zamorskich i kolonii odpowiedzieli na wezwanie ojczyzny. Nie była to już tylko kwestia obrony terytorium, ale święty obowiązek, zobowiązanie na rzecz honoru i wolności Francji. Był to też ostatni akt wielkiej chwały francuskiego oręża. Dzisiejsze elity niezbyt się kwapią, by postrzegać historię w taki sposób.
Obecnie obchodzone jest nie tyle zwycięstwo aliantów, co pamięć o „kruchości ludzkiego rozumu”, jako ostrzeżenie przed wojnami. Dodatkowo pamięć o ofiarach tej wojny zanika. Francuzi rzadko odwiedzają cmentarze wojenne. Młodzież szkolna prowadzona przed pomniki pamięci to często dzieci migrantów, których historia dawnej Francji i „wojna europejska” mało interesują.
Postulat, by „młodzi ludzie mieli możliwość poznania korzeni kraju, w którym żyją”, już do nich nie trafia, a nauczyciele, którzy wyznają na ogół lewicowe poglądy, niezbyt do tego typu zachęt mają zapał. 11 listopada staje się po prostu dniem wolnym.
Setki tysięcy grobów wojennych popada w ruinę, chociaż działa tu np. Stowarzyszenie Le Souvenir Français, które podtrzymuje pamięć o tych, którzy ginęli za Francję, remontuje pomniki i groby. „Le Figaro” opisuje cmentarz w Auvers-sur-Oise, gdzie zjeżdżają się turyści, by odwiedzić grób Vincenta Van Gogha, słynnego holenderskiego impresjonisty, który wybrał to miasto na miejsce swojego wiecznego spoczynku.
Tuż obok zarośnięty chwastami tkwi zardzewiały żelazny krzyż, a emaliowana plakietka w wyblakłych kolorach flagi francuskiej upamiętniająca bohatera I wojny wisi na jednej śrubce… Trudno już odczytać na niej napis: „Padł na polu honoru w 1916 r. Zginął za Francję”.
Trwa jeszcze oficjalna pamięć. Tego dnia kwiaty składa prezydent, premier, merowie miast, zapłonie znicz pod pomnikiem Nieznanego Żołnierza przy Łuku Triumfalnym… Z okazji 106. rocznicy zawieszenia broni podczas I wojny światowej Emmanuel Macron i brytyjski premier Keir Starmer też odwiedzili Grób Nieznanego Żołnierza pod Łukiem Triumfalnym. Społeczna pamięć jednak powoli umiera.
🙏🏻🇫🇷 Cérémonies du 11 novembre.
🙏🏻 Hommage à tous les héros et poilus, quelle que soit leur nationalité, qui sont tombés pour la France.
📌 Une génération qui s’est sacrifiée pour notre liberté. N’oublions jamais le courage de nos aïeux !#metz #11Novembre #Armistice #1918 pic.twitter.com/3FoDaUozV9
— François GROSDIDIER (@GrosdidierMetz) November 11, 2024
Chaque 11 novembre, je repense à ce Cortège des morts défilant sous l’arc de triomphe (1934), tableau du peintre et correspondant de guerre français Georges Scott.
Il l’a réalisé en hommage aux poilus jamais rentrés du front. pic.twitter.com/qHVZzVRMRb— Guillaume Gau (@guillaume_ggc) November 11, 2024