Prokuratura uchyliła część środków zapobiegawczych wobec żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze na granicy. Główny zarzut pozostaje jednak niezmieniony.
To ciąg dalszy sprawy, o której opinia publiczna dowiedziała się dopiero na początku czerwca. Pod koniec marca żołnierze oddali strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć polsko-białoruską granicę.
Gdy migranci przekroczyli granicę, a strzały w powietrze ich nie powstrzymały, żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej zaczęli w obronie koniecznej strzelać w ziemię, niektóre z wystrzelonych łącznie 43 pocisków trafiły rykoszetem w płot.
„Migranci w końcu się wycofują. Kiedy sytuacja jest już opanowana, do akcji wkracza Straż Graniczna. Jej funkcjonariusze nie dziękują jednak żołnierzom za wyparcie migrantów, lecz zawiadamiają Żandarmerię Wojskową” – pisał Onet, który ujawnił całe zdarzenie.
Portal cytował relację żołnierza, według którego „trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów”, wobec dwóch wszczęto postępowanie, a z aresztu wyszli dzięki zbiórce kolegów z batalionu na opłacenie prawnika. Rozmówca Onetu zarzucał dowódcom, że nie są zainteresowani, aby pomóc żołnierzom.
Cała sytuacja wydarzyła się w okolicy Dubicz Cerkiewnych, gdzie później, pod koniec maja, śmiertelnie raniony nożem w brzuch został Mateusz Sitek. Nasuwa się pytanie, czy nie jest to następstwo działań związanych z karaniem za wykonywanie swoich obowiązków przy obronie granic.
Prokuratura zmienia decyzję ws. zatrzymanych żołnierzy na granicy
Według informacji podawanych przez RMF FM, prokuratura uchyliła zawieszenie w czynnościach służbowych oraz obniżenie uposażenia do 50 proc. wobec zatrzymanych żołnierzy.
Śledczy stwierdzili, że wobec zebranych materiałów dowodowych, powyższe środki zapobiegawcze są nieadekwatne. Jednocześnie zarzuty postawione żołnierzom zostają podtrzymane. Chodzi o przekroczenie uprawnień i złamanie procedur posługiwania się bronią.