Pułkownik Daniił Fiodorowicz Trump negocjuje klęskę Ukrainy. Tak można nazwać propozycje zakończenia wojny na Ukrainie, które są niczym innym jak przeniesieniem na papier rosyjskiego punktu widzenia, któremu pieczęć dał prezydent USA Donald Trump. Nazwa pułkownik Daniił Friodorowicz Trump to nazwa, jaką Trumpowi nadał b. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, który na kremlowskim dworze pełni rolę agresywnej tuby propagandowej. Przypomnę, że Rosjanie uważają Trumpa za swojego człowieka od początku długoletniej współpracy, która zdaniem wielu uczestników i obserwatorów światowej polityki wykracza znacznie poza współpracę biznesową. „Plan” ten, do którego bardziej pasuje słowo uzgodnienia, jest też groźny dla Polski. Uważam, że osłabia on nasze bezpieczeństwo narodowe.
Z informacji, które dostały się do opinii publicznej, wynika, że „plan” został stworzony podczas negocjacji amerykańsko-rosyjskich, a więc nie jest żadnym planem Trumpa, tylko porozumieniem wypracowanym przez obie wymienione strony.
Jak negocjowano plan
Niektórzy komentatorzy wręcz sugerują, że to po prostu szkic, który Rosjanie dostarczyli Amerykanom do konsultacji. Amerykanie mieli przekazać już uzgodnione zapisy Rustamowi Umerowowi, doradcy prezydenta Ukrainy ds. bezpieczeństwa narodowego. Według innej wersji Umerow został włączony do tych negocjacji na jednym z ich etapów, a prezydentowi Władymyrowi Zełenskiemu miano odczytać te punkty bezpośrednio przez łącza satelitarne.
Reakcja Kijowa jest bardzo dyplomatyczna. Uważa się, że prezydent Zełenski w obliczu powolnej, ale systematycznie wzrastającej przewagi militarnej armii rosyjskiej w Donbasie i na Zadnieprzu, w obliczu skandalu korupcyjnego, który dotknął jego najbliższe otoczenie, ma dość osłabioną pozycję, więc nie mógł tych propozycji jawnie odrzucić i stara się je negocjować. Strategią Zełenskiego jest przekonanie europejskich sojuszników do odrzucenia rosyjsko-amerykańskiego „planu” albo dokonania w nim znacznych zmian.
W niedzielę, 24 listopada, odbyło się spotkanie delegacji obu krajów w Genewie. Podczas rozmów miano zmodyfikować „plan”, który teraz podobno zawiera 19 punktów.
Jednocześnie europejska grupa największych państw tzw. E3 (Francja, Niemcy, Wlk. Brytania) zaprezentowała swoje stanowisko, odnosząc się do pierwotnych 28 punktów uzgodnienia rosyjsko- amerykańskiego.
Zagrożenie bezpieczeństwa narodowego Polski
Wszystkie wymienione propozycje oraz to, co się dzieje wokół prób zakończenia wojny, wskazują, że Polska przestała się w ogóle liczyć w tej rozgrywce nie tylko jako ewentualny partner, ale jako podmiot polityczny. Nie ma nas przy żadnym stole. To dramatyczna zmiana sytuacji w stosunku do tego, co było w 2022 r., kiedy nasza pozycja była doceniana jako jednego z najważniejszych dostawców uzbrojenia dla Ukrainy, jednego z głównych organizatorów poparcia politycznego dla tego kraju oraz jako państwo, które przyjęło olbrzymią liczbę ukraińskich uchodźców. Polska jest nie tylko krajem frontowym, ale też jedynym, który jednocześnie graniczy z Ukrainą, Rosją i Białorusią. Na spotkaniu w Genewie, gdzie byli również przedstawiciele Francji, Niemiec, Wlk. Brytanii i Włoch, nikt nie był zainteresowany udziałem Polski. Obecnie prezydent Trump kontaktuje się nawet z prezydentem Finlandii Alexandrem Stubbem, ale nie z premierem czy prezydentem Polski.
Aktualnie zarówno w punktach rosyjsko-amerykańskich, jak i grupy E3 jest jeden zapis dotyczący bezpośrednio Polski: „W Polsce będą stacjonować europejskie myśliwce”.
Zapis ten potwierdza niepodmiotowe traktowanie naszego kraju. Nikt z nami tego nie uzgadniał. Nic dziwnego, że polscy politycy jednym głosem oprotestowali ten punkt pod hasłem: nic o nas, bez nas.
Warto przyjrzeć się jego znaczeniu. Pozornie może wydawać się, że stacjonowanie tych samolotów wzmacnia nasze bezpieczeństwo. Jest jednak odwrotnie. W Polsce stacjonuje nie tylko europejskie, ale pozaeuropejskie lotnictwo, m.in. amerykańskie. Punkt o europejskim lotnictwie to ograniczenie obecnego stanu. Ponadto warto zauważyć, że stacjonowane dotyczy tylko lotnictwa, a nic nie napisano o siłach lądowych. U nas stacjonują przecież oddziały państw NATO. Należy podkreślić, że ta koncepcja jest bliska planom Rosji przedstawionym w grudniu 2021 r., w których zażądano wycofanie sił NATO z państw dawnego bloku sowieckiego.
USA poza NATO
Warto zwrócić uwagę na pewne sformułowania. Pkt 4 zawiera następującą treść: „Między Rosją a NATO zostanie przeprowadzony dialog przy mediacji Stanów Zjednoczonych mający na celu rozwiązanie wszystkich problemów bezpieczeństwa, stworzenie warunków do deeskalacji w celu zapewnienia warunków bezpieczeństwa globalnego oraz zwiększenia możliwości współpracy i przyszłego rozwoju gospodarczego”.
USA są członkiem NATO, więc powyższe określenie ma znaczenie lokujące Stany Zjednoczone poza Paktem. W tym przypadku nakładają się na siebie obie opcje rosyjska i amerykańska. Rosjanie dążą do rozbicia NATO i wypchnięcia USA z Europy. Trump okazywał wielokrotnie swój chłodny stosunek do Paktu oraz groził, że Stany Zjednoczone opuszczą tę Organizację. Ten punkt to gra administracji Trumpa, przy pełnym zrozumieniu Rosjan, na dystansowanie się od NATO i Europy.
Dla Polski, której strategia bezpieczeństwa opiera się na sile militarnej głównego członka NATO, jest to uderzenie w jej filary.
Można dodać, że w pkt. 2 jest podane, że „między Rosją, Ukrainą i Europą zostanie zawarte kompleksowe porozumienie o nieagresji”. W projekcie europejskim zamiast Europy występuje NATO.
Ograniczenie suwerenności Ukrainy
Mimo że w punkcie 1 jest napisane, iż suwerenność Ukrainy zostanie potwierdzona, dalsze punkty tego rosyjsko-amerykańskiego dealu znacznie ją ograniczają. Optymiści mogą powiedzieć, że jest to postęp, ponieważ w 2021 r. w artykule „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców” Putin napisał, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród.
Ograniczenie liczebności armii ukraińskiej
Armia ta ma liczyć maksymalnie 600 tys. żołnierzy. Według propozycji europejskiej ta liczebność ma wynosić 800 tys. i na taką ilość żołnierzy zgodziły się władze w Kijowie. Ona niemal pokrywa się z obecnym stanem tej armii, który jest szacowany na 800–850 tys. żołnierzy. Co jest najbardziej uderzające w tym punkcie? Dyskutuje się o ograniczeniu armii, która broni swojego kraju przed agresją. Natomiast nic się nie pisze o ograniczeniu armii agresora, który napadł na ten kraj. Warto zauważyć, że jest to sytuacja porównywalnie gorsza, niż to, co wydarzyło się w 1938 r., w Monachium. Wtedy Hitler nie domagał się ograniczenia liczebności armii czechosłowackiej.
Ograniczenie polityki zagranicznej
„Ukraina zgadza się zapisać w swojej konstytucji, że nie przystąpi do NATO, a NATO zgadza się umieścić w swoim statucie zapis, że Ukraina nie zostanie przyjęta w przyszłości. NATO zgadza się, że jej wojska nie będą stacjonowały na Ukrainie”.
To jeden z najważniejszych postulatów rosyjskich, na który, jak widać, Amerykanie się zgodzili. Trzeba wyraźnie podkreślić, że jest to także kluczowy punkt dla bezpieczeństwa Ukrainy. Odcięcie jej od związków z NATO, to wystawienie jej na ponowną agresję Rosji.
Kontrpropozycją jest stanowisko Europejczyków. Grupa E3 nie wyklucza członkostwa Ukrainy w Pakcie Północnoatlantyckim. O tym może zdecydować zgoda jej członków. Żeby osłabić znaczenie tego punktu, dodane jest, że taka zgoda obecnie nie istnieje.
Różny jest też punkt widzenia odnośnie do stacjonowania wojsk NATO na Ukrainie. Europejczycy deklarują, że: „wojska natowskie nie będą stacjonowały na stałe pod swoim dowództwem w czasie pokoju”. Oznacza to po pierwsze niezgadzanie się z zakazem stacjonowania oddziałów natowskich w ogóle. Po drugie, z powyższego określenia „na stałe” można wyciągnąć wniosek, że dopuszcza się rotacyjne stacjonowanie wojsk. Po trzecie określenie „w czasie pokoju” oznacza, że ograniczenia nie będą obowiązywały w czasie wojny.
Zakaz posiadania broni nuklearnej
Oba projekty: rosyjsko-amerykański i europejski zawierają zgodny zapis zakazujący Ukrainie posiadanie broni jądrowej. Warto tu zwrócić się ku historii. Ukraina posiadała broń jądrową, którą odziedziczyła po Związku Sowieckim. Mocarstwa posiadające tę broń zrobiły wszystko, żeby ją pozbawić i wymusiły na Kijowie jej oddanie.
W 1994 r. podpisano memorandum budapesztańskie, w którym Ukraina w zamian za oddanie tej broni do Rosji uzyskała gwarancje integralności terytorialnej i nienaruszalności granic. Warto przytoczyć niektóre treści tego dokumentu, ponieważ obecne propozycje także zawierają gwarancje.
„1. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swoje zobowiązanie wobec Ukrainy, zgodnie z zasadami Aktu Końcowego KBWE, do poszanowania niepodległości, suwerenności i istniejących granic Ukrainy.
2. Federacja Rosyjska, Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz Stany Zjednoczone Ameryki potwierdzają swój obowiązek powstrzymania się od groźby użycia siły lub użycia siły przeciwko integralności terytorialnej lub politycznej niepodległości Ukrainy…”.
Dziś Ukraińcy uważają słusznie transfer wymienionej broni za swój największy błąd.
Kwestie terytorialne
To niewątpliwie najtrudniejszy problem dla Kijowa. W propozycji rosyjsko-amerykańskiej trzy ukraińskie prowincje, czyli: obwód ługański, obwód doniecki oraz Autonomiczna Republika Krymu będą, jak to napisano, uznane de facto jako rosyjskie przez Stany Zjednoczone. Użyto tu specjalnej formuły: uznano de facto, a nie de iure. Można to przetłumaczyć jako posiadanie, a nie własność. Ta pokrętna formuła została wymyślona po to, żeby oddając te terytoria Rosji, sprawiać wrażenie, że się ich nie przyznaje na zawsze.
Jeszcze bardziej pokrętna jest propozycja odnośnie do obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Tam ma obowiązywać zamrożenie na linii styku, czyli linii frontu, co będzie oznaczało uznanie linii styku. Masło maślane? To raczej punkt niedopracowany, ale jego intencją jest uznanie metody faktów dokonanych.
Najbardziej zdumiewający jest punkt dotyczący tej części obwodu donieckiego, który nadal jest pod kontrolą wojsk ukraińskich: „Siły ukraińskie wycofają się z części obwodu donieckiego, którą obecnie kontrolują, a ta strefa wycofania będzie uważana za neutralną, zdemilitaryzowaną strefę buforową, uznawaną przez społeczność międzynarodową za terytorium należące do Federacji Rosyjskiej. Siły rosyjskie nie wkroczą do tej zdemilitaryzowanej strefy”.
Ukraińska armia ma się wycofać z terenów, które Rosjanie mimo prawie czterech lat wojny nie potrafili zdobyć i mają one należeć do Rosji! Zwracam uwagę na brak spójności między punktem, który mówi, że okupowany obwód doniecki ma de facto należeć do Rosji, a punktem, w którym teren nieokupowany ma należeć do niej prawnie (uznany przez społeczność międzynarodową). Wygląda na to, jakby ten punkt pisany był na kolanie.
Po ostatecznych uzgodnieniach terytorialnych Rosja i Ukraina mają się zobowiązać nie zmieniać ich siłą. Podobne rozwiązanie można znaleźć w projekcie europejskim, przy czym Europejczycy nie odnieśli się w ogóle do wyszczególniania zmian terytorialnych.
Kwestia bezpieczeństwa
Pracami dotyczącymi kwestii bezpieczeństwa będzie kierowała amerykańsko-rosyjska grupa robocza. Nie będzie tam przedstawicieli Ukrainy. Natomiast w projekcie europejskim będę jeszcze: Ukraina i kraje europejskie.
Amnestia dla zbrodniarzy
Pkt. 26 „Wszystkie strony zaangażowane w ten konflikt otrzymują pełną amnestię za swoje działania podczas i zobowiązują się nie wysuwać żadnych roszczeń ani nie rozpatrywać żadnych skarg w przyszłości”.
To punkt o zasadniczym znaczeniu, fatalny dla przyszłości świata. Trudno znaleźć coś bardziej destrukcyjnego niż fakt, że USA uważane za ostoję demokracji i wolności proponuje amnestię dla zbrodniarzy wojennych popełniających masowe zbrodnie przeciwko ludności cywilnej. Na ławie oskarżonych należałoby posadzić także prezydenta USA Josepha Bidena jako podżegacza wojennego, który przed rosyjską agresją, mówiąc o niewielkiej inwazji, sprawiał wrażenie, że jest to coś mało istotnego, dla czego można znaleźć zrozumienie, faktycznie zaś zachęcił Rosjan do inwazji.
Gwarancje
Projekt rosyjsko-amerykański zawiera wiele punktów dotyczących gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Stany Zjednoczone, Francja, Wlk. Brytania, Niemcy, Polska i Finlandia mają ją gwarantować. O skali reakcji na „znaczący, celowy i długotrwały atak zbrojny Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy” będzie decydował prezydent USA po natychmiastowych konsultacjach z Ukrainą, NATO i partnerami europejskimi.
Ewenementem są też osobne gwarancje USA, za które Ameryka dostanie pieniądze, jeśli któraś ze stron napadnie na drugą. Ukraina też straci gwarancje bezpieczeństwa, jeśli bez powodu wystrzeli rakietę w kierunku Moskwy lub St. Petersburga. A jeśli wystrzeli rakietę w kierunku np. Smoleńska czy Kazania, to nie straci? Absurd.
Projekt rosyjsko-ukraiński omawia również inne kwestie. Z nich najważniejsze są plany odbudowy Ukrainy oraz włączenie Rosji do światowego obiegu gospodarczego przy asystowaniu ze strony USA.
Dominacja USA
Projekt rosyjsko-amerykański reprezentuje interesy rosyjskie oraz USA. Amerykanie ograniczają suwerenność Ukrainy szczególnie w kwestii narzucenia swojej wizji finansowania odbudowy tego kraju i w ogóle kontroli całego procesu zakończenia wojny. Na tym ma czuwać Rada Pokoju, na czele której ma stać prezydent Trump. Ukraina doświadcza tego, czego my doświadczyliśmy nie raz w swojej historii – zdrady Zachodu. Sam proces pozbawiania Ukrainy terytoriów w wyniku wojny, której Ukraina nie przegrała, przypomina układ Monachijski z Trumpem w roli Chamberlaina i z USA w roli adwokata diabła. Fakt ten będzie miał ogromne, negatywne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych. Podważy zaufanie do nich u europejskich i azjatyckich sojuszników.