Nie milkną echa ogłoszonej przez rząd i media dywersji na kolei. Jak się okazuje, Polska miała poprosić o pomoc w tej sprawie Amerykanów. Według nieoficjalnych informacji RMF FM, uruchomiono kanały kontaktowe.
Według amerykańskiego korespondenta stacji, potwierdzono w kilku źródłach, że służby Polski i USA miały rozmawiać na temat ostatnich wydarzeń w naszym kraju.
Jak podał we wtorek premier, za wyrwą w torach odkrytą w ostatni weekend, mieli stać dwaj Ukraińcy pracujący na zlecenie Rosji. Chodzi o wysadzony fragment trakcji na trasie Warszawa – Dorohusk w miejscowości Mika na Mazowszu. Do uszkodzeń torów miało dojść także w innych miejscach.
Jak dodał premier, polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki. Jednocześnie zaznaczył, że osoby te tuż po zamachu opuściły teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu.
Według Tuska obywatele Ukrainy działali i współpracowali od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. Z informacji, jakie przekazał Tusk, wynika ponadto, że jeden z podejrzewanych to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie w maju za akty dywersji, a drugi to mieszkaniec Donbasu – pracownik miejscowej prokuratury; obaj przedostali się do Polski z Białorusi jesienią tego roku.
Do drugiego aktu dywersji miało dojść w niedzielę niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie (pow. puławski), gdzie pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej. Według zapewnień rządu wyjaśnieniem sprawy zajęli się najlepsi funkcjonariusze i eksperci polskich służb specjalnych.
W związku z tym władze warszawskie uruchomiły trzeci stopień alarmowy CHARLIE na obszarach linii kolejowych zarządzanych przez PKP Polskie Linie Kolejowe i PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa.
Szef rządu w swoim wtorkowym wystąpieniu zapewnił, że Polska jest w stałym kontakcie ze służbami specjalnymi państw sojuszniczych, bo akt dywersji może być najpoważniejszą z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa sytuacją od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Polska miała poprosić o pomoc Amerykanów, a w sprawę ma być zaangażowana m.in. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa, która odpowiada za wywiad elektroniczny i bezpieczeństwo komunikacji USA.
Akty sabotażu w Polsce komentowane były również poza granicami kraju. W ocenie amerykańskiego think tanku Instytut Studiów nad Wojną (ISW) dywersja na polskiej kolei wpisuje się w intensyfikowaną przez Rosję kampanię, mającą na celu destabilizację Europy i podważenie spójności NATO oraz stworzenie politycznych, informacyjnych i psychologicznych warunków dla potencjalnej przyszłej wojny Rosji przeciwko NATO.
Według szefa amerykańskiej senackiej komisji ds. sił zbrojnych Rogera Wickera uszkodzenie torów kolejowych w Polsce pokazuje, że wojna w Ukrainie wykracza poza jej granice. Wicker w rozmowie z PAP podkreślił, że sabotaż ten wymaga zdecydowanej odpowiedzi, również ze strony Stanów Zjednoczonych.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował natomiast, że jest w stałym kontakcie z polskimi władzami w sprawie eksplozji oraz że Kwatera Główna NATO czeka na wyniki śledztwa.
Z kolei szef szwedzkiego rządu Ulf Kristersson zaoferował pomoc Polsce w związku z dywersją na kolei.
Natomiast po słowach premiera Donalda Tuska o tym, że za akty dywersji odpowiedzialni są obywatele Ukrainy współpracujący z Rosją, Kreml zarzucił Polsce uleganie rusofobii.

