Red. Marek Skalski kontynuuje z Prezesem Konfederacji Korony Polskiej Grzegorzem Braunem swój cykl rozważań historycznych, których owoc już niebawem ukaże się w postaci II tomu bestsellera „1000 lat Polski według Brauna” w naszej księgarni Biblioteka Wolności (sklep-niezalezna.pl). Przyglądając się historycznym działaniom królów Polski, nie sposób nie odnaleźć w nich wielu analogii do współczesnych rządów. Tym razem pod lupę wzięte zostały rządy Jana II Kazimierza Wazy.
Marek Skalski: Za czasów Jana Kazimierza system działał tak, że król na sejmiki rozsyłał pisma z tematami, o których chciałby rozmawiać na przyszłym Sejmie. W 1658 roku posiedzenie sejmu poprzedził specjalny „zajazd warszawski”, gdzie spotkał się z wybranymi senatorami i posłami i uchwalił tzw. „decyzję królewską” i potem wola króla była przed szlachtą ukrywana. To była błędna polityka. Ja jestem jednak zwolennikiem prowadzenia polityki przy otwartej przyłbicy, bo wtedy ma to szansę urzeczywistnienia i widzimy w naszych czasach, co się dzieje. Cały czas mamy wrażenie, że oni coś przed nami ukrywają, coś knują.
Grzegorz Braun: Ale konspirują tutaj jedni, drudzy i trzeci. Ja to bardzo dobrze rozumiem, nawet mogę powiedzieć, oczywiście nie budując jakiegoś szerszego porównania. Z własnego doświadczenia rozumiem, że zawsze pojawia się taka myśl, żeby pójść na skróty. Żeby w imię mirażu skuteczności pominąć np. procedury, żeby nie tracić czasu na ucieranie opinii. Taka pokusa jest, jak sądzę w każdym polityku, wewnątrz partii i na szerszej scence politycznej. Jan Kazimierz niewątpliwie temu uległ. Sądził, że tak będzie szybciej, lepiej, że zabezpieczy nas przed jakąś kontrakcją, jakąś dywersją, jak to wszystko utrzymamy w kręgu – gangu i będziemy rozmawiali tylko z tymi, z którymi miło nam się rozmawia.
Wówczas byśmy się sprzeniewierzyli naszej idei polskości, naszego państwa. Nie można było tego zrobić. Przecież Polska walczyła z tymi państwami, które prowadziły politykę właśnie poprzez sekretną dyplomację.
Długoterminową skuteczność gwarantuje wyłącznie uczynienie projektu wspólnego, w który zaangażowani będą także i Ci, którzy osobiście nas nawet nie popierają. Ba, nawet Ci, którzy nie darzą nas ani miłością, ani szacunkiem, ani nie są może nawet wobec nas lojalni, ale mogą okazać się lojalni wobec projektu, który stanie się jakimś dobrem wspólnym. I to Jan Kazimierz tutaj zaniedbał, co skończyło się katastrofą.
Uleganie małżonkom czasem tak się kończy. Za czasów Jana Kazimierza ogromny wpływ na niego miała żona – Ludwika Maria Gonzaga. Nie chcę tutaj być odbierany jako jakiś szerzący patriarchalne teksty, ale w tym przypadku tak to wyglądało.
Warto odnotować, że upadek Rzeczpospolitej także tym się wyrażał, że oficerami prowadzącymi polskich agentów dworu francuskiego, agentów co najmniej wpływu były damy królowej małżonki.
To była przemyślana polityka królowej Ludwiki Marii. Swoją drogą, rzeczywiście nikt nie jest tak skuteczny jak małżonka, która coś tam szepcze w alkowie…
Ja chciałem jeszcze odnotować, że w tym wszystkim kompletnie zaginęło gdzieś poczucie misji cywilizacyjnej, misji państwa polskiego. Można powiedzieć bieżączka polityczna „zeżarła” nam wielką misję. Myślę, że niewątpliwie elita państwowa, nawet wielcy hetmani, wodzowie i królowie nie w pełni sobie zdają sprawę z tego, jaka jest fundamentalna cywilizacyjna różnica między państwami rewolucji protestanckiej a państwami cywilizacji łacińskiej. Oni sobie z tego nie zdają sprawy, oni nie do końca pojmują, czego oni tu właściwie bronią i co się tu właściwie rozstrzyga. I z tego powodu traktaty welawsko-bydgoskie stały się, niestety udzieleniem rewolucji protestanckiej licencji przez Rzeczpospolitą na dalsze plenienie się i dalszy rozkwit na kierunku pruskim. A z drugiej strony traktat hadziacki, który wygląda tak miło: „kochajmy się, unia po tych błędach, grzechach, zaniechaniach, niepolitycznym potraktowaniu przez Ossolińskiego i kozaków, teraz wreszcie Rzeczpospolita kozaków przygarnia i wszystko będzie dobrze”. Jak przyjrzymy się postaci tego „makiawela”, który tę ugodę hadziacką kreślił, czyli Jerzemu Niemiryczowi, to była to postać wręcz diaboliczna. Jerzy Niemirycz to wręcz taki Józef Retinger tamtych czasów.
Bardzo mroczna, nieciekawa postać. Zresztą zginął w okolicznościach niezbyt chwalebnych, zamordowany przez prorosyjskich Kozaków.
Więc nie płakałem po Niemiryczu. Cokolwiek się z nim tam wydarzyło, ja po nim nie zapłaczę. Moim zdaniem pod podszewką umowy hadziackiej jest dołożenie do zrealizowania projektów, które są analogiczne do traktatu w Radnot, czyli tego traktatu rozbiorowego podpisanego przez protestantów ze schizmatykami. W umowie hadziackiej to jest opakowane w taki celofan, że chodzi o to, żeby kozaków dowartościować. Być może to jest lekko przestrzelone z mojej strony, ale ja podejrzewam Jerzego Niemirycza o to, że on po prostu chciał wykroić to, czego się wykroić Bogusławowi Radziwiłłowi nie udało. On chciał wykroić sobie księstwo udzielne.
Księstwo Ruskie miało powstać jako taki trzeci człon Rzeczpospolitej.
Otóż to. On chciał wykroić to, czego się Chmielnickiemu nie udało wykroić dla jego syna Timofieja. Rozumiem, że Rzeczpospolita była w fazie fastrygowania, żeby po potopie, po rozbiorze, po tych strasznych ciosach jakoś sytuację ustabilizować i ogarnąć, wygasić te fronty kozaczyzny, fronty od północy Szwecji protestanckiej. Ale to było związane, moim zdaniem, z kompletnym już pogubieniem się w pryncypiach i imponderabiliach.
Wiesz, Grzegorzu, kto wymyślił tę umowę hadziacką?
Kto?
Właśnie Ludwika Maria. Ponieważ ona się chciała pozbyć posiłków cesarskich, bo wojsko cesarskie przecież wówczas odbiło Kraków i oblegało Toruń.
A realizując politykę francuską dążyła do tego, żeby katoliccy Habsburgowie zniknęli.
Chciała się ich pozbyć z Rzeczpospolitej, ponieważ oni byli przeszkodą w realizacji planu prowadzenia na tron Francuza podczas elekcji vivente rege. Ta decyzja Jana Kazimierza, żeby już skończyć rozważania na jego temat, spotkała się z oburzeniem wszystkich warstw narodu, nie tylko szlachty. Rzeczpospolita, która przeszła niesamowite nieszczęścia, która się z trudem obudowała i zdobyła się na nadludzki wysiłek, wstając z kolan u progu swej potęgi, znów napotkała na intrygi.
Całej rozmowy mogą Państwo wysłuchać na naszym kanale rumble.com/TomaszSommer oraz YouTube: Biblioteka Wolności.