Strona głównaMagazynJak komuniści mordowali polskich księży

Jak komuniści mordowali polskich księży

-

- Reklama -

26 sierpnia 1963 r. w Lublinie zmarł biskup Czesław Kaczmarek, od 1938 r. ordynariusz kielecki. W latach 1951–1956 był więziony i torturowany przez władze komunistyczne. Czerwoni faszyści zarzucili mu… faszyzację życia społecznego, szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych oraz Watykanu, nielegalny handel walutami. A naprawdę ordynariuszowi kieleckiemu nie mogli darować raportu o „pogromie kieleckim”, za który obwinił UB i NKWD. To nie jedyny kapłan prześladowany i wyeliminowany przez czerwoną zarazę.

Dokładną liczbę represjonowanych kapłanów trudno jest ustalić. Na pewno nie były to pojedyncze przypadki, lecz setki. Istotne jest to, że wobec księży bolszewicy nie stosowali taryfy ulgowej, a często metody były jeszcze bardziej bestialskie.

Raport biskupa

Aresztowanie, tortury i haniebny proces ordynariusza kieleckiego Czesława Kaczmarka były karą za Kielce – prowokację, którą w lipcu 1946 r. przeprowadziły tam komunistyczne służby. Na zlecenie bpa Czesława Kaczmarka powstał bowiem raport przekazany następnie ambasadorowi USA w Warszawie Arthurowi Bliss Lane’owi.

Czytamy w nim m.in.: „Cała polska prasa rządowa poświęciła temu faktowi mniejsze lub większe ustępy, zgodnym chórem stwierdzono, że chodziło tu o przygotowany przez organizacje podziemne, których nici sięgają aż generała Andersa, pogrom Żydów, że był to ruch o charakterze faszystowskim”. Kilka zdań dalej mamy diagnozę kieleckiej prowokacji: „Powody tej niechęci ogólnej [do Żydów] są powszechnie znane, w każdym razie nie wynikają one ze względów rasowych. Żydzi w Polsce są głównymi propagatorami ustroju komunistycznego, którego naród polski nie chce, który mu jest narzucany przemocą, wbrew jego woli”.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Dywersja i szpiegostwo

W katowni komunistycznej bezpieki przy ul. Rakowieckiej bp Czesław Kaczmarek był poddawany konwejerowi – trwającym non stop, w dzień i w nocy przesłuchaniom przez zmieniających się „oficerów” śledczych. Ubecy podawali mu środki odurzające. „Przekonywali go”, że jest zdrajcą i jako takiego wszyscy się go wyrzekli. Po ponad dwu i pół roku takiego śledztwa, we wrześniu 1953 r. stanął przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. Sądził jeden z najbardziej krwawych stalinowców – Mieczysław Widaj. Akt oskarżenia dotyczył „działalności w antypaństwowym ośrodku” w interesie „imperializmu amerykańskiego i Watykanu” w celu „obalenia władzy robotniczo-chłopskiej” drogą „działalności dywersyjnej i szpiegowskiej”.

Ten pokazowy proces został jednak przerwany, bo duchowny przestał czytać przygotowany mu przez „oficerów” śledczych maszynopis. Wtedy z salki obok wyszedł dyrektor departamentu śledczego MBP Jacek Różański (Józef Goldberg) i powiedział: „Ja już skułem mordy obrońcom [m.in. słynnemu adwokatowi Mieczysławowi Mojżeszowi Maślance, który pełnił de facto rolę jednego z oskarżycieli] i przestrzegam księdza biskupa, aby nie poważył się więcej na podobne postępowanie”. Wyrok – 12 lat. Z więzienia bp. Czesław Kaczmarek wyszedł w maju 1956 r. jako wrak człowieka.

Przeciw Mrożek i Szymborska

W marcu 1949 r. przed łódzkim WSR Mieczysław Widaj – razem z innym mordercą sądowym – Julianem Polanem-Haraschinem skazał na śmierć kpt. Jana Małolepszego „Murata”, ostatniego dowódcę Konspiracyjnego Wojska Polskiego, oraz dwóch księży z diecezji częstochowskiej: ks. Mariana Łososia i ks. Wacława Ortotowskiego. Trzeci ksiądz Stefan Faryś dostał 12 lat więzienia. Podstawą był dekret „o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa” z 13 czerwca 1946 r., tzw. mały kodeks karny. Księżom Bierut złagodził wyroki, a „Murata” zamordowano w więzieniu. Jego zwłoki posłużyły do badań medycznych.

W styczniu 1953 r. ten sam Widaj w tzw. procesie kurii krakowskiej skazał trzech księży na karę śmierci (wyroków ostatecznie nie wykonano). „Działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali – za amerykańskie pieniądze – szpiegostwo i dywersję” – taką rezolucję Związku Literatów Polskich podpisał m.in. Sławomir Mrożek i Wisława Szymborska.

Komuniści bali się „Bartka”

Ks. Rudolf Marszałek, członek Sodalicji Mariańskiej, we wrześniu 1939 r. obrońca Warszawy, więzień hitlerowskich katowni, po wojnie związał się ze zgrupowaniem Narodowych Sił Zbrojnych kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Aresztowany 12 grudnia 1946 r., wskutek donosu agenta UB – Henryka Wendrowskiego (wcześniej oficer Okręgu Białystok AK), który doprowadził również do okrutnej śmierci kilkudziesięciu żołnierzy „Bartka”. Wendrowski został potem ambasadorem PRL w Danii, a zmarł w Warszawie w 1997 r. jako zasłużony, dobrze opłacany z naszych podatków emeryt.

Akt oskarżenia wobec ks. Marszałka zatwierdził wicedyrektor Departamentu Śledczego MBP Adam Humer. Co takiego zrobił kapłan, że jego sprawą zajął się aż tak wysoki funkcjonariusz?

Komuniści bali się „Bartka” i jego ludzi, bo na Śląsku Cieszyńskim przeprowadził ok. 340 akcji zbrojnych. Nie mogli mu darować szczególnie zajęcia 3 maja 1946 r. Wisły, w której jego żołnierze przeprowadzili dwugodzinną defiladę żołnierzy NSZ. Po brutalnym śledztwie w katowickim UB, a potem na warszawskim Mokotowie ks. Marszałka oskarżono o szereg „zbrodni”, m.in. ujawnianie tajemnic państwowych i działalność wywiadowczą. 10 marca 1948 r. stanął przed plutonem egzekucyjnym. W rzeczywistości w tył głowy strzelał metodą katyńską jeden morderca – Piotr Śmietański. Ten sam kat zamordował rtm. Pileckiego, kierownictwo IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.

Zamordowani, zamęczeni

Podobny los spotkał innych niezłomnych kapłanów. 24 maja 1946 r. od strzału w potylicę zginął ks. Kazimierz Łuszczyński, ps. „Mateusz”, „Rosa” – kapelan Narodowych Sił Zbrojnych. Miesiąc wcześniej – 19 marca 1946 r. – razem z sześcioma współtowarzyszami walki został skazany w tzw. procesie lubelskiego Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego przez Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem komunistycznego ppłk Alfreda Janowskiego na karę śmierci.

Ks. Zygmunt Kaczyński – przedwojenny redaktor pism społeczno-katolickich, poseł na Sejm II RP – według oficjalnej komunistycznej wersji doznał ataku serca, a w rzeczywistości zmarł wskutek tortur.

26 kwietnia 1951 r. komuniści aresztowali go (zresztą ponownie) pod zarzutem zamiaru zmiany przemocą ustroju ludowo-demokratycznego państwa polskiego. 29 sierpnia tego samego roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał kapłana na 10 lat więzienia, pomimo interwencji Watykanu i Episkopatu Polski. 13 maja 1953 r. ksiądz Zygmunt Kaczyński został zamordowany w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.

Baraniak małomówny

13 sierpnia 1977 r. zmarł abp Antoni Baraniak, przed II wojną światową sekretarz prymasa Polski kard. Augusta Hlonda, po wojnie – Stefana Wyszyńskiego. We wrześniu 1953 r. aresztowany przez władze komunistyczne i poddany brutalnemu śledztwu, co osłabiło zdrowie kapłana i doprowadziło do jego przedwczesnej śmierci. To była cena za uratowanie życia Prymasa Tysiąclecia. Niewiele bowiem brakowało, by komuniści urządzili prymasowi Wyszyńskiemu proces o zdradę państwa i działalność kontrrewolucyjną. Gdyby tak się stało, za tak ciężkie – wymyślone przez czerwonych bandytów – przestępstwa mógł być skazany nawet na karę śmierci, która – nie można tego wykluczyć – zostałaby wykonana.

Rodzimi bolszewicy świetnie wiedzieli, że ks. Prymas Stefan Wyszyński sam nic im nie powie, nie przyzna się do absurdalnych zarzutów. Dlatego zamierzali wykorzystać do tego jego sekretarza. Po bp. Baraniaka do Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej czerwoni faszyści przyszli 25 września 1953 r. – tego samego dnia aresztowali prymasa Wyszyńskiego.

Podlegli Moskwie rodzimi komuniści nie spodziewali się jednak, że Antoni Baraniak okaże się „małomówny”. Po przewiezieniu do katowni przy ul. Rakowieckiej, wytrzymał tam 27 miesięcy ciężkiego śledztwa, przesłuchiwany przez bandytów z bezpieki przynajmniej 145 razy, nawet przez kilkanaście godzin z rzędu. Śledczy robili wszystko, aby wydobyć od biskupa informacje obciążające Wyszyńskiego, świadczące o tym, że Prymas Polski jest zdrajcą i szpiegiem. Ubecy (którzy dziś chcą przywrócenia przywilejów emerytalnych) zrywali mu paznokcie, przetrzymywali przez wiele dni nago w lodowatej, pełnej fekaliów celi (polecam szczególnie wszystkim lewackim obrońcom zwierząt). Ale biskup Baraniak nie dał się złamać. Zmaltretowany odmawiał współpracy, nie obciążył kardynała Wyszyńskiego i komuniści musieli zrezygnować z procesu Prymasa Polski.

Kiedy błogosławiony?

Efekt był wszak taki, że w tym komunistycznym areszcie bp Antoni Baraniak stracił zdrowie – od września 1954 r. do maja 1955 r. przebywał w więziennym szpitalu. Potem został zabrany z Warszawy do aresztu domowego w zakładzie salezjańskim w Marszałkach k. Ostrzeszowa, a następnie internowany w domu sióstr elżbietanek w Krynicy. Komuniści uwolnili go ostatecznie 30 października 1956 r. i wkrótce wrócił na stanowisko kierownika Sekretariatu Prymasa Polski.

A bp Antoni Baraniak – tak jak bp Czesław Kaczmarek – choć wypuszczony na wolność, odszedł do Domu Ojca przedwcześnie – po bestialstwie miejscowych bolszewików. Zmarł 13 sierpnia 1977 r. i został pochowany w podziemiach poznańskiej katedry.

Przypomnieć trzeba, że przed pracą sekretarza, a wcześniej kapelana Prymasa Stefana Wyszyńskiego, bp Antoni Baraniak pełnił analogiczne funkcje u boku wielkiego poprzednika – Prymasa Augusta Hlonda: od 1933 r. do tajemniczej wciąż śmierci kardynała w październiku 1948 r. (nie można wykluczyć, że został przez komunistów zamordowany). Biskup Baraniak już w czasie okupacji niemieckiej był niezłomny, dzieląc z Prymasem Hlondem trudy rozłąki z Ojczyzną. Dlatego po tym, jak Prymas Stefan Wyszyński został uznany za błogosławionego, czekamy na zakończenie podobnej procedury odnośnie do biskupa Antoniego Baraniaka.

Zbrodnie junty

19 października 1984 r. – to oficjalna data śmierci kapelana „Solidarności” – ks. Jerzego Popiełuszki. W styczniu 1989 r., czyli na kilka miesięcy przed obradami „okrągłego stołu”, zginęli kolejni niezłomni kapłani: Stefan Niedzielak i Stanisław Suchowolec. Ks. Sylwester Zych stracił życie miesiąc po czerwcowych wyborach do kontraktowego Sejmu. To tylko niektórzy kapłani – ofiary czerwonej zarazy.

Najnowsze