Strona głównaOpinie"Niemczyzacja bezczelnieje". Niemiecka radna na czele Instytutu Pileckiego w Berlinie

„Niemczyzacja bezczelnieje”. Niemiecka radna na czele Instytutu Pileckiego w Berlinie

-

- Reklama -

W sieci pojawiła się ostra krytyka najnowszych posunięć Instytutu Pileckiego w Berlinie. Popularny bloger zarzuca „kolonizację” polskiej polityki historycznej.

„W Instytucie Pileckiego, który miał być bastionem polskiej pamięci i prawdy historycznej, pod kierownictwem profesora Ruchniewicza trwa proces systematycznego unicestwiania wszelkich możliwych zagrożeń wobec Niemiec – a największym zagrożeniem jest prawda o polskim bohaterstwie i niemieckich zbrodniach” – twierdzi profil Lemingopedia 3.0.

„Zamiast przypominać światu o bohaterach takich jak Pilecki czy o niemieckiej machinie mordowania, instytut zamienia się w salonik politycznej poprawności, w którym wszystkie ścieżki prowadzą do Berlina” – zaznaczono.

Następnie administrator zapytał, „do jakiego stopnia ten proces zaszedł”.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

„Do takiego, że kierownik blokująca pomysły samego Ruchniewicza – odznaczonego przecież niemieckimi medalami za wzorowe usługi w obszarze 'dialogu historycznego’ – została wyrzucona, za to, że ośmieliła się hamować chore koncepcje seminariów o… zwrocie dóbr kultury przez Polskę Niemcom. Czyli w nowej narracji Instytutu Polski jako złodzieja i bandyty, a Niemców, jako poszkodowanych i okupowanych”

Następnie ocenił, że „prawo nie obowiązuje”.

„Obowiązuje 'tak, jak oni je rozumieją’. Wybitny ekspert, co do którego intencji nikt nie ma wątpliwości, zgłaszając sprawę do minister kultury, miała być chroniona ustawą o sygnalistach – ustawą, którą rządzący tak chętnie wymachiwali. A w tym wypadku? Cisza. Ochrona znika, bo sygnalista ośmielił się powiedzieć 'nie’ tam, gdzie niemieckie interesy są nienaruszalne. Jaki to daje sygnał innym polskim patriotom w instytucjach publicznych? Chcesz mieć pracę? To siedź cicho” – przekonuje autor wpisu.

Następnie wskazał, że na miejsce zwolnionej Hanny Radziejowskiej – której we wpisie z nazwiska nie wymieniono – wzięto Joannę Kliszek.

„To działaczka niemieckiej partii Zielonych, a do tego radna w jednym z samorządów pod Berlinem – Schönwalde-Glien. Polaków do pracy w Instytucie Pileckiego nie ma? Trzeba było ściągnąć kadrę prosto z niemieckiej polityki?” – napisał administrator profilu.

Następnie ocenił, że „to już nie jest 'dialog polsko-niemiecki’, to kolonizacja w najczystszej postaci”.

„To jest sku***syństwo jakich mało. Ręczne rozbrajanie polskiej polityki pamięci, odbieranie głosu naszym bohaterom, wyrzucanie ludzi, którzy stawiają opór, i sadzanie na ich miejscach niemieckich aparatczyków” – napisał administrator profilu.

„Ile jeszcze wytrzymasz, Polaku, patrząc, jak rozmontowują ci kraj kawałek po kawałku? Jak odbierają ci pamięć, kulturę, historię i bohaterów?” – zapytał.

O ile krytyka w tym przypadku jest w pełni uzasadniona, to należy podkreślić, że profil ten udostępnia wielokrotnie materiały sprzyjające PiS. Dokładnie ten sam schemat – „siedź cicho” jeśli „chcesz mieć pracę” stosowano w czasie rządów tej partii, zaś „ręczne rozbrajanie polskiej polityki pamięci, odbieranie głosu naszym bohaterom” i wyrzucanie ludzi stawiających opór w kwestii ukraińskiego ludobójstwa na Polakach żyjących na Kresach II RP było godną potępienia codzienną praktyką rządu tych ludzi.

Najnowsze