Strona głównaWiadomościPolskaSzokujący wpis Instytutu Pileckiego. Tylko tyle osób nie wróciło ze spotkania ze...

Szokujący wpis Instytutu Pileckiego. Tylko tyle osób nie wróciło ze spotkania ze Schnepfem, więc o co wam chodzi

-

- Reklama -

W mediach społecznościowych burzę wywołał wpis Instytutu Pileckiego dotyczący Maksymiliana Schnepfa, komunistycznego funkcjonariusza, ojca byłego ambasadora Polski w USA, Ryszarda Schnepfa i teścia propagandystki z TVP, Doroty Wysockiej-Schnepf. Oficjalny profil państwowej instytucji historycznej opublikował informację, w której podkreślono, że Schnepf przekazał 22 osoby kontrwywiadowi sowieckiemu, a tylko niektórzy nie wrócili nigdy do domu, wobec czego prosi się o odstąpienie od dalszych ataków na jego osobę.

Porucznik Maksymilian Sznepf dowodził jednostką ludowego WP o wielkości 110-160 żołnierzy, która zatrzymała 22 osoby, z których część nigdy nie wróciła do domu. W Obławę zaangażowanych było 45 000 żołnierzy, udział jednostki Schnepfa stanowi jedynie 2 promile tych sił” – czytamy w komentarzu Instytutu Pileckiego.

Wywołało to olbrzymie poruszenie zarówno w środowisku historycznym, jak i wśród internautów. Wpis został uznany przez wiele osób za skandaliczny i relatywizujący odpowiedzialność Schnepfa za powojenne represje wobec polskich niepodległościowców. Fala krytyki przetoczyła się przez Twittera (obecnie X) oraz inne media społecznościowe.

Instytut wydał więc kolejne oświadczenie, w którym ponownie bronił Schnepfa, czym tylko dolał oliwy do ognia. Dodano tam, że działania jednostki Schnepfa miały ograniczony zasięg, więc nie można z niego robić symbolu kata Polaków. Warto zaznaczyć, że całe zamieszanie wzięło się od tego, że m.in. za sprawą Instytutu Pileckiego otwarto Dom Pamięci Obławy Augustowskiej, a na wystawie nie zamieszczono żadnej wzmianki o udziale Schnepfa w mordowaniu Polaków.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Najnowsze oświadczenie Instytut szybko usunął, ale oczywiście w internecie nic nie ginie. Pełną, usuniętą już, treść przytaczamy poniżej.

Pełne stanowisko Instytutu Pileckiego w sprawie treści wystawy o Obławie Augustowskiej. Instytut Pileckiego traktuje upamiętnienie ofiar Obławy Augustowskiej jako jedno z kluczowych zadań swojej działalności. Obława przeprowadzona w lipcu 1945 roku przez sowiecki aparat represji, wspierany przez niektórych przedstawicieli polskich formacji bezpieczeństwa, stanowi jedną z najtragiczniejszych kart powojennej historii Polski. To przykład zbrodni bez sądu, bez procesu, bez grobów. Dlatego nazywana jest często „małym Katyniem”. Wystawa stała przygotowywana w Domu Turka w Augustowie, miejscu-symbolu tamtych wydarzeń, poświęcona jest ofiarom, sprawcom i mechanizmowi tej zbrodni. Przygotowywana z należytą starannością przez zespół naukowy Instytutu, nie miała i nie ma zamiaru eksponować postaci ppor. Maksymiliana Sznepfa. Ani obecne kierownictwo Instytutu, ani poprzednie, w tym prof. Magdalena Gawin, nie planowało takiego ujęcia na wystawie. Analiza roli oddziałów ludowego Wojska Polskiego, Milicji Obywatelskiej oraz funkcjonariuszy PUBP w Augustowie, takich jak Mirosław Milewski czy Jan Szostak, była i pozostaje przedmiotem zainteresowania badawczego i ekspozycyjnego. To oni, a nie dowodzony przez Sznepfa pododdział, ponoszą największą odpowiedzialność za działania wobec ofiar. Zgromadzone przez nas dokumenty wskazują, że Maksymilian Sznepf dowodził pododdziałem liczącym ok. 110–160 żołnierzy. Żołnierze ci uczestniczyli w zatrzymaniach i przekazali łącznie 22 osoby kontrwywiadowi sowieckiemu „Smiersz”. Część z tych osób nigdy nie wróciła do domów. Nie ulega wątpliwości, że był to udział w działaniach represyjnych. Jednocześnie należy jasno podkreślić: w kontekście udziału ok. 45 tys. żołnierzy Armii Czerwonej oraz struktur bezpieczeństwa ZSRR, działania jednostki Sznepfa miały ograniczony zasięg operacyjny. Obecne próby czynienia z niego symbolu Obławy Augustowskiej mają wyraźnie charakter polityczny, wynikający z pokrewieństwa rodzinnego, a nie znaczenia historycznego. Instytut nie zamierza stosować logiki odpowiedzialności rodzinnej, znanej z praktyk totalitarnych, i nie będzie przykładać ręki do takiej narracji

Krzysztof Stanowski w ironiczny sposób odniósł się do wpisu Instytutu Pileckiego. „Państwowa instytucja uznała, że dzisiaj jeszcze raz napisze, że zaledwie 22 osoby nie wróciły do domu po spotkaniu ze Sznepfem i w związku z tym proszą, żeby się od niego odstosunkować. Proponuję codziennie przypominać, że to tylko 22 osoby” – napisał.

O komentarz pokusił się także Razprozak.

„Instytut Pileckiego wyjaśniony przez internautów. To jest szokujące, że coś takiego w ogóle można napisać. Jak chcecie całować lewactwo po dupie to bądźcie łaskawi pójść na całość i zmienić nazwę na Instytut Stefana Michnika, albo Instytut Szechtera. Wtedy będziecie mogli swobodnie pisać sobie nawet o tym, że SB mordowała mało księży – większość przeżyła. Komuniści pałowali mało robotników i stoczniowców – większości nie pałowano. W Katyniu wymordowano tylko tysiące Polaków – a nie miliony, więc spoko. Gorzej by było gdybym ja napisał, że Rudolf Höß był komendantem obozu w Auschwitz podczas wymordowania tylko części ofiar II Wojny Światowej. Jak myślicie, co by dzisiaj powiedział Witold Pilecki, gdyby odżył? Czy przyznałby wam rację, że nie ma co szkalować tę komunistyczną, zdradziecką gnidę, Sznepfa – bo inni komuniści szkodzili Polsce JESZCZE bardziej…?” – napisał Razprozak.

Pod oświadczeniami Instytutu Pileckiego nikt się nie podpisał. Z nadania rządu Tuska prezesem Instytutu jest prof. Krzysztof Ruchniewicz, który wcześniej kierował jednostką o nazwie Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego. Audyt wykazał wiele nieprawidłowości, m.in. wystawienie podejrzanych faktur na kwotę blisko 750 tys. zł. Sprawę bada prokuratura, ale na razie zarzutów nikomu nie postawiono. Rzecznikiem prasowym Instytutu Pileckiego jest zaś Jan Gebert, wnuk Bolesława Geberta, sowieckiego agenta i komunisty, który wspierał inwazję na Polskę.

Najnowsze