W dniach 27–29 czerwca, podczas trzydniowego nadzwyczajnego zjazdu SPD w Berlinie, wybrano nowe władze największej i najstarszej partii w Niemczech – współrządzącej Niemcami i jej landami od roku 1949.
Funkcję współprzewodniczącego SPD objął już po raz trzeci z rzędu 47-letni Lars Klingbeil – obecny wicekanclerz i federalny minister finansów. Nie jest on teraz w partii specjalnie lubiany i poważany. Więc choć nie miał oficjalnego kontrkandydata, otrzymał tylko 64,9 proc. głosów delegatów. To drugi najgorszy wynik nowo wybranego przewodniczącego SPD w historii tej czołowej partii niemieckiej lewicy. Drugą współprzewodniczącą SPD, z poparciem aż 95 proc. głosów delegatów, została 57-letnia Bärbel Bas – obecna federalna minister od „pracy i spraw socjalnych”. Wybrano także pięcioro wiceprzewodniczących. A organizacyjne stanowisko sekretarza generalnego SPD objął 33-letni Tim Klüssendorf. SPD zapowiedziała opracowanie nowego „programu zasadniczego”, bo poprzedni powstał aż ponad 18 lat temu.
Jakiś nowy program, choćby tylko wizerunkowo nowy, jest SPD tym bardziej potrzebny, że w ostatnich przedterminowych wyborach do Bundestagu, przeprowadzonych 23 lutego br., ta rządząca Niemcami partia dostała zaledwie 16,41 proc. ważnych wyborczych głosów! Był to najsłabszy wynik „socjaldemokratów” w ich powojennej historii i najgorszy od roku 1887 (!). Słabszy aż o 9,29 proc. od zwycięskiego wyniku SPD z września 2021 r. Donnerwetter!
Już nazajutrz po tej wyborczej klęsce przewodniczący Klingbeil zapowiedział „odnowę i odmłodzenie” swej partii. A w nowym rządowym gabinecie, funkcjonującym od 6 maja, otoczył się współpracownikami – głównie młodymi i lojalnymi wobec niego. Wielu działaczy i regionalnych liderów SPD zarzuca mu więc, że mimo przegranych wyborów skoncentrował w swoich rękach już pełnię władzy w partii i jednocześnie objął urząd wicekanclerza rządu. Dodatkowo krytykują go za próbę przerzucenia odpowiedzialności za wyborczą klęskę SPD niemal wyłącznie na jej wcześniejszą współprzewodniczącą – Saskię Esken.
Słabe na ww. zjeździe poparcie delegatów dla przewodniczącego Klingbeila niewątpliwie osłabi też jego pozycję w rządzie RFN. Zwiększyło się też grono jego konkurentów w partii. Bo do grona kilkunastu działaczy pominiętych w kwietniu i maju br. w nowym rozdaniu stanowisk w częściowo nowym rządzie RFN, doszło co najmniej kilkudziesięciu przeciwników polityki ministra Klingbeila w obszarze polityki budżetowo-finansowej czy np. w kwestii dalszego militarnego i finansowego wspierania kijowskiej Ukrainy – uznawanego od wielu miesięcy przez licznych działaczy SPD za niezgodne z interesem Niemiec i niecelowe. Więc teraz opracowanie nowego programu SPD ma na celu przede wszystkim skonsolidowanie szeregów partii wokół obecnych przewodniczących i jej dobre przygotowanie do wyborów do Bundestagu w roku 2029.
„Manifest” SPD – postulaty rozmów i zbliżenia z Rosją
W SPD jest jednak nadal liczna i wpływowa grupa działaczy, którzy już od roku 2023 próbują odbudować społeczne poparcie dla SPD na gruncie postulowanej polityki „pokojowej” i prorosyjskiej. A wicekanclerz Klingbeil na berlińskim zjeździe partii po raz kolejny wyraźnie podkreślił rzekomą konieczność utrzymania dużej pomocy Niemiec dla władz w Kijowie i stwierdził, że „bycie partią pokoju w roku 2025 oznacza coś zupełnie innego niż w latach 80.”. Bo „Putin to nie Gorbaczow” i „dziś musimy zrobić wszystko, żeby uchronić się przed Rosją Putina” (wg DPA).
Wystąpienie Klingbeila na zjeździe SPD było więc w dużej mierze poświęcone krytyce ogłoszonego kilkanaście dni wcześniej (12 czerwca) „Manifestu” części SPD – podpisanego przez stu kilkunastu jej prominentnych działaczy. Głównie działaczy z jej lewego skrzydła, w tym m.in. przez byłego wieloletniego szefa parlamentarnej frakcji SPD – Rolfa Mützenicha (do lutego br.). Ten „Manifest” wywołał w SPD, niemieckiej polityce i mediach sporo zawirowań i na ogół krytycznych komentarzy. Jego autorzy wezwali do wzmożenia dyplomatycznych wysiłków RFN i innych państw UE i do powrotu do politycznych rozmów z Rosją. A także do „dialogu” jako „alternatywy dla masowej rozbudowy sił zbrojnych” i do wznowienia dobrych relacji z Moskwą – przerwanych w marcu 2022 r.
Wzywali też do „ponownego przemyślenia” kwestii wsparcia dla kijowskiej Ukrainy i ogromnie kosztownego i trudnego w realizacji planu nowego uzbrojenia Bundeswehry i NATO. A także do rewizji oficjalnego „twardego” stanowiska Niemiec wobec Rosji. Uważają bowiem, że „w Niemczech i w większości krajów Europy zwyciężyły siły, które szukają przyszłości przede wszystkim w strategii militarnej konfrontacji i w setkach miliardów euro na zbrojenia”, które mówią o „konieczności nieustannych zbrojeń oraz przygotowań do rzekomo nieuchronnej wojny”. Autorzy manifestu wzywają do połączenia „niezbędnej zdolności obronnej” z polityką kontroli zbrojeń „w celu osiągnięcia wspólnego bezpieczeństwa i wzajemnej zdolności pokojowej”. Wzywają do rozmów i współpracy z Rosją „po uciszeniu broni” [na froncie] i uważają uchwalony cel NATO – przeznaczania na cele wojskowe i infrastrukturalno-obronne w sumie aż 5 proc. PKB – za „nieracjonalny” i nierealny. Richtig! Uważają też, że planowane stacjonowanie w Niemczech nowych amerykańskich rakiet średniego zasięgu powinno zostać wstrzymane. Bo takie rozmieszczenie hipersonicznych amerykańskich systemów rakietowych „uczyniłoby nasz kraj głównym celem” możliwych ataków Rosjan.
W związku z powyższym, liczni prasowi komentatorzy i politycy uznali, że ci prominentni politycy SPD „podważają politykę zagraniczną i politykę bezpieczeństwa kierownictwa partii – a tym samym rządu Niemiec”. Schlimm! Jednak już nazajutrz w wypowiedzi dla radia Deutschlandfunk jeden z głównych autorów „Manifestu” – Ralf Stegner powiedział, że za pomocą tego dokumentu ma zostać „zainicjowana dyskusja na temat innego kierunku polityki zagranicznej niż zbrojenia”. Uznał, że wprawdzie Niemcy muszą zwiększyć swoje zdolności obronne i zdolność do działań w ramach NATO, jednak „nie możemy bezczynnie przyglądać się, jak wciąż wybuchają nowe wojny” – stwierdził Stegner. Uznał też, że również w odniesieniu do Ukrainy „sama logika wojskowa nie pomoże w walce z potęgą nuklearną, jaką jest Rosja”. Konieczne są więc dodatkowe wysiłki dyplomatyczne – wspólne „również z krajami, których rządy nam się nie podobają” (wg dw.com).
Chyba najważniejsze jest to, że autorzy „Manifestu” wyraźnie sprzeciwiają się polityce i działaniom Larsa Klingbeila i wieloletniego ministra obrony z SPD – Borisa Pistoriusa. I mocno krytykują majowe i czerwcowe postulaty i wypowiedzi nowego kanclerza Friedricha Merza z CDU, który na początku czerwca ogłosił, że Bundeswehra musi zostać „zmodernizowana, aby stać się najsilniejszą konwencjonalną armią w Europie”. Kanclerz zapowiedział też, że już nie będzie „żadnych ograniczeń zasięgu broni” dostarczanej Ukrainie. Ponoć właśnie przede wszystkim te ryzykowne wypowiedzi kanclerza Merza skłoniły znaczną część prominentów SPD do stanowczej reakcji i ogłoszenia ww. „Manifestu”. Czy to wszystko doprowadzi do jakiegoś silnego rozłamu w SPD i w rządzie RFN? Do 4 lipca jeszcze się na to nie zanosiło.
Inne postulaty i uchwały SPD
Do całkowitego rozłamu w SPD zapewne jednak nie dojdzie – przynajmniej w najbliższych miesiącach. Bo wszyscy działacze i kierownicy tej partii mają świadomość, że od ponad trzech lat ich partia słabnie i traci wpływy. W lutym br. łącznie aż około 720 tys. wyborców SPD z września 2021 r. zagłosowało na Alternatywę dla Niemiec (AfD), a blisko milion na inne partie. SPD, podobnie jak współrządząca post-chadecka CDU – coraz bardziej „centrowa” i lewicowo-socjaldemokratyczna, z każdym miesiącem starzeje się i traci wpływy. Również wśród młodych: w lutowych wyborach do Bundestagu poparło ją zaledwie 12 proc. młodych w wieku od 18 do 24 lat (a w grupie 70-latków i starszych było to około 25 proc.). Dużym problemem SPD pozostaje też ciągle malejąca liczba członków. Jeszcze w roku 2015 było ich aż ponad 443 tysięcy, a w grudniu 2024 r. już tylko około 358 tys. Pierwszym wyborczym sprawdzianem dla nowych władz SPD będą wybory krajowe w przyszłym roku: w Meklemburgii-Pomorzu, w Berlinie i Nadrenii-Palatynacie – wszędzie tam SPD będzie dążyć do utrzymania się u władzy wykonawczej. To są najważniejsze priorytety i postulaty władz SPD w tych landach.
Na wspomnianym zjeździe „socjaldemokratów” przegłosowano też między innymi uchwałę zatytułowaną „Nie dla gazociągu Nord Stream” (choć niedużą większością głosów). Ma to być świadectwo wyraźnego sprzeciwu SPD wobec „wznowienia jakichkolwiek dostaw gazu ziemnego z Rosji przez gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2”. Sehr schön und demokratisch!
Podczas zjazdu przyjęto natomiast jednogłośnie (!) wniosek o wszczęcie przez organy RFN postępowania prawnego w sprawie (rzekomo pożądanej dla niemieckiej „demokracji”) delegalizacji „antydemokratycznej” AfD. Te gromkie uchwały i postulaty chyba jednak niewiele pomogą rządzącej lewicowej SPD – od kilku lat starzejącej się i tracącej popularność. Np. w sondażu instytutu Infratest-dimap opublikowanym 4 lipca SPD uzyskała zaledwie 13 procent ankietowych głosów poparcia. Gut!