Strona głównaMotoryzacjaChajzer wyruszył samochodem elektrycznym, ale za daleko nie dojechał. "Durny, głupi, beznadziejny,...

Chajzer wyruszył samochodem elektrycznym, ale za daleko nie dojechał. „Durny, głupi, beznadziejny, idiotyczny wynalazek” [VIDEO]

-

- Reklama -

Filip Chajzer podzielił się w mediach społecznościowych swoją frustrującą przygodą z samochodem elektrycznym na autostradzie. Były dziennikarz TVN utknął w piątek wieczorem w okolicach Skierniewic podczas podróży do Łodzi, gdy okazało się, że nie może naładować swojego pojazdu.

Chajzer, który otrzymał auto elektryczne jako samochód zastępczy, próbował bez powodzenia skorzystać z sześciu różnych punktów ładowania wzdłuż trasy. Na kolejnych stacjach napotykał te same problemy – ładowarki były albo całkowicie niedostępne, albo borykały się z usterkami technicznymi.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Na stacji MOL usłyszałem od pracownicy, że ładowarka jest 'kapryśna’ i zalecono mi przejazd na następną stację Orlen. Niestety, tam również nie udało się uruchomić urządzenia – relacjonował zirytowany prezenter w swoich mediach społecznościowych.

Europa Suwerennych Narodów

Sytuacja była na tyle frustrująca, że Chajzer wygłosił ironiczny apel do innych podróżujących trasą A2 w kierunku Łodzi, oferując się jako „pasażer na gapę” dla kogoś, kto zmierzał w kierunku Łodzi.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Jeśli dobry człowieku jedziesz z Warszawy do Łodzi, to zaraz za Warszawą jest Orlen i jeśli chcesz mieć, a śpieszy się naprawdę, pasażera na gapę, który jest ofiarą elektryfikacji, tego durnego, głupiego, beznadziejnego, idiotycznego wynalazku, to ja chętnie wsiądę i puszczę jakąś fajną muzę i miło pogadać. Dziękuję bardzo. Tu stoję pod tą ładowarką, bo i tak dalej już nie pojadę – mówił w relacji na swoim Instagramie Chajzer.

Jeśli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy, by kupić sobie elektryczny samochód, to palnijcie się w łeb, najlepiej czymś twardym i ciężkim – pokazywał na „pistolet” do ładowania elektryka.


Wściekły Chajzer próbował jednak wszystko przyjmować ze śmiechem. – Ci państwo z Orlena jeszcze o tym nie wiedzą, ale ja muszę tutaj zamieszkać, bo jestem na środku autostrady z rozładowanym elektrykiem – ironizował.

Ostatecznie Chajzera ze stacji na autostradzie zabrał kolega i podrzucił do Łodzi. W międzyczasie na infolinii zapewniono ich, że ładowarka została zrestartowana. Dziennikarz liczył, że rano wróci po naładowany samochód. Nic bardziej mylnego. Ładowarka owszem, została zrestartowana, ale ładowała jedynie przez… 22 sekundy. Skończyło się wezwaniem lawety do elektryka.

Fanatycy elektryków zarzucili Chajzerowi, że się nie zna i… hejtuje. Dziennikarz krótko odpowiedział:

„Laweta z silnikiem diesel jedzie właśnie po elektryka. Nie dość, że ten szajs nie działa to jeszcze na koniec dnia tanio nie będzie” – napisał w relacji.

Filip Chajzer i przygoda z samochodem elektrycznym.

 

Najnowsze