Jako „Bezpartyjni Samorządowcy – Normalna Polska w Normalnej Europie” uważamy, że polska polityka powinna kierować się interesem państwowym i narodowym – a nie uczuciami, jak nienawiść czy miłość do Rosji lub Ukrainy, i nie interesem obcych mocarstw. W interesie Polski leży, by od Rosji dzieliła nas Białoruś i Ukraina i powinniśmy dążyć do umocnienia niepodległości tych państw. Osłabienie Rosji i Ukrainy, które są od Polski znacznie silniejsze, leży w naszym interesie. Włożyliśmy zapewne zbyt wiele wysiłku we wspieranie Ukrainy, ale obecny wynik wojny jest dla Polski korzystny i nie powinniśmy się już do niej mieszać – pod warunkiem zachowania niepodległości przez Ukrainę.
Wielu całkiem skądinąd rozsądnych ludzi osiągnąwszy pewne sukcesy na jakimś polu, zaczyna wchodzić w filozofię – w przekonaniu, że ich to niejako nobilituje. To jest przekonanie dość powszechne – nie przypadkiem najczęściej kradzionymi z amerykańskich bibliotek są dzieła filozofów i o filozofii…
P. Rafał Sztajnert jest zapewne znakomitym doradcą businessowym, ale na swojej stronie zajął się… epistemologią. I pokazał tym samym, jak Młody, Wykształcony z Wielkiego Miasta rozumie naukę.
W sposób całkowicie, ale to całkowicie błędny. Przyjrzyjmy się podanemu przezeń przykładowi:
„Głównym zadaniem epistemologii jest skupienie się na kryteriach potwierdzających wiedzę. Epistemicide to z kolei przeciwieństwo, które określane jest jako niszczenie wiedzy. Palenie kobiet na stosie to jeden z najważniejszych historycznych przykładów epistemicide. Ludzie uważali wtedy błędnie, że są one czarownicami. Było to jednak mordowanie niewinnych ludzi, którzy nie zgadzali się z teoriami głoszonymi przez rządzących”.
Ostatnie zdanie jest podwójnym absurdem. Nikt się podejrzanych o czary nie pytał, czy zgadzają się z „teoriami głoszonymi przez rządzących”, bo te kobiety, a także większość sędziów, nie zrozumiałyby, o co chodzi. Z jakimi teoriami miałyby się nie zgadzać?!?
Epistemicyd to zabijanie wiedzy – i nie ma nic wspólnego z zabijaniem ludzi. Chyba, że p. Sztajnert twierdzi, że czarownice istotnie posiadały jakąś wiedzę tajemną, która ginęła na stosie razem z nimi.
Po czym p. Sztajnert z dużą pewnością siebie oznajmia: „Ludzie uważali wtedy błędnie, że są one czarownicami”. A skąd p. Sztajnert wie, że „błędnie”?
Epistemologia nakazuje wątpić nawet w to, co wydaje się oczywiste. W Internecie, w pliku „Epistemologia_jako_sztuka_watpienia%20(4).pdf” czytamy:
„Niektórzy traktują oczywistość jako kryterium prawdy. (…) Samo pojęcie zdrowego rozsądku jest jednak problematyczne. Na przestrzeni wieków różne rzeczy wydawały się ludziom zgodne ze zdrowym rozsądkiem, a potem okazywały się błędne”.
Otóż bardzo łatwo jest wierzyć w to, że ludzie często się mylą – o wiele trudniej jest uwierzyć w to, że ja też mogę się mylić! Tymczasem obiektywny badacz rozumuje tak: „P. Sztajnert żadnej podejrzanej o czary nie widział na oczy (pomijając p. Kotulę, która zaprzedała dusze diabłu) i zapewne nie widział żadnego protokołu z ówczesnych rozpraw. A tam są przecież świadectwa czarów, demonstrowano krowy, które przestały dawać mleko, były liczne zeznania świadków, a nawet przyznania się oskarżonych. W tej sytuacji przyznanie racji p. Sztajnertowi to po prostu szaleństwo!
Na tejże stronie czytamy: „Skoro nie możemy nic pewnego powiedzieć o świecie, to powinniśmy zaniechać wypowiadania sądów o rzeczywistości. Stanowiskiem przeciwstawnym, polegającym na przyjmowaniu wszystkich poglądów, bez ich sprawdzenia, jest dogmatyzm”. Otóż p. Sztajnert jest dogmatykiem, który przyjął stereotyp, że „czarownic nigdy nie było” – i żaden fakt nie przekona Go, że może być inaczej. A przecież zapewne uważa, że powinniśmy walczyć ze stereotypami i wątpić we wszystko. Oczywiście z wyjątkiem stereotypów przyjętych przez Młodych, Zdolnych z Wielkich Miast.
Ktoś powie: „Filozofowie mogą sobie filozofować – ale normalny człowiek musi jednak w coś wierzyć…” TAK! Tylko z tego wynika, że stereotypy są potrzebne; gdyby nie stereotypy, to człowiek w ogóle nie byłby w stanie zrobić czegokolwiek!
Jeśli ktoś mówi: „Trzeba odrzucić stereotypy” to w 99 proc. jest to lewak pragnący odrzucić stereotypy, które były przyjęte przez społeczeństwo w wyniku długiego procesu prób i błędów – a przyjąć nowe stereotypy. Np. zastąpić przekonanie o kierowniczej roli mężczyzn przez dogmat, że obydwie płci mają niemal jednakowe cechy i powinny mieć równe prawa – a kto to kwestionuje, jest burzycielem porządku społecznego; Nowego Porządku Społecznego, oczywiście.
Na jakiej podstawie p. Sztejnert podważa ustalenia sądów, które uznawały niektóre kobiety za czarownice? Na podstawie dogmatu, że czarownic nigdy nie było. I niczego więcej.
Tymczasem ustalenia naukowe są zmienne. 400 lat temu uważano, że czarownice istnieją, obecnie uważamy za oczywiste, że nie istnieją i nigdy nie istniały, a za kolejne 400 lat nauka może przyjąć, że – na przykład – nawiedziły Ziemie UFOludki, które odżywiały się mlekiem wykradanym z krowich wymion i robiły rozmaite inne psikusy – i każdy Młody, Zdolny z Wielkich Miast będzie musiał wierzyć w tę teorię (wyjaśniającą przecież znakomicie poczynania naszych przodków!) – a kto wierzyć nie będzie, ten ciemniak i wstecznik.
Mnie wiara w to, że istniały czarownice, nie jest do niczego potrzebna – śmieszy mnie tylko niedostrzeganie, że wiara w nieistnienie czarownic nie jest na niczym oparta; że jest to tylko pożyteczny dogmat.
Podobnie jest np. z darwinizmem. Postępacy używają darwinizmu po to, by obalić wiarę w to, że świat został stworzony przez Boga. Tymczasem obiektywnie stworzenie np. życia przez przypadkowe „koacerwaty” jest równie mało prawdopodobne, jak to, że zmajstrował nas Dobry Pan Bóg. Jednak po obaleniu hipotezy o istnieniu Boga Darwin zrobił swoje i Darwin może odejść – i tłumaczenie, że „państwo opiekuńcze” zakłóca działanie selekcji naturalnej jest z oburzeniem odrzucane. Jak w XVII wieku twierdzenie, że czarownice nie istnieją!