W Sądzie Okręgowym w Warszawie w piątek odbyła się druga rozprawa w procesie Sławomira Nowaka w głośnej sprawie korupcyjnej związanej z osobą byłego ministra. W jej trakcie wyjaśnienia przed sądem składało dwóch oskarżonych – Łukasz Z. i Grzegorz W.
Proces byłego ministra transportu w rządzie PO-PSL ruszył 16 lipca. Wraz z nim oskarżonych jest jeszcze kilkanaście osób, w tym obywatele Ukrainy i obywatel Turcji.
Podczas piątkowej rozprawy wyjaśnienia składał były współpracownik Sławomira Nowaka (polityk zgodził się na podawanie swojego nazwiska) – Łukasz Z.
Jak informowała Prokuratura Okręgowa, miał on „czterokrotnie wspólnie i w porozumieniu ze Sławomirem N. przyjąć pieniądze w łącznej kwocie około 1,3 mln zł w zamian za podjęcie się pośrednictwa w załatwieniu spraw oraz zapewnienia przychylnego potraktowania spółek w postępowaniach m.in. administracyjnych, arbitrażowych oraz o charakterze międzynarodowym. Przyjęcie korzyści majątkowych poprzedzone było faktem wywołania u osób reprezentujących spółki przekonania o posiadaniu przez Sławomira N. rozległych wpływów na arenie międzynarodowej”
Łukasz Z. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Przed sądem podkreślił, że w trakcie jego trzymiesięcznego aresztu nie pozwolono mu na kontakt z rodziną, a gdy przebywał w areszcie, utrudniany kontakt z nim mieli mieć też jego obrońcy. Zapewnił na sali rozpraw, że z jego strony nie było żadnej obawy matactwa ani ucieczki, a on wydał służbom wszystkie dokumenty, komputer, PIN-y do telefonów i wyraził gotowość do współpracy.
Mówił przed sądem, że jest przekonany, że jego zatrzymanie było na użytek polityczny. „Prawdziwym powodem mojego aresztu była próba złamania mnie, szantażu i nacisku” – stwierdził.
Wskazał, że kierował spółką, której właścicielem większościowym był Sławomir Nowak oraz, że on i jego rodzina byli inwigilowani. „To było jedno wielkie polowanie. W naszej ocenie śledztwo trałowe (…). Ponad 150 tomów akt i ani jednego dowodu” – powiedział.
Zaznaczył, że w jego ocenie „materiał dowodowy był gromadzony pod tezę i był zmanipulowany”, bo „nie ma żadnych dowodów na rzekome korzyści spółki, którą kierował”.
„Postanowiono wziąć całość działalności spółki, wieloletnią pracę, wszystkie faktury, wszystkich klientów oraz kontrahentów i uczynić z tego jedną wielką korzyść majątkową, którą miałem rzekomo przyjąć przez firmę Sławomira Nowaka” – podkreślił.
Dodał, że ma nadzieję, że „poznamy logikę procesową prokuratora w ramach tego przewodu sądowego”, bo na pewno jest tu „logika polityczna i medialna”.
Podczas piątkowej rozprawy wyjaśnienia składał też inny oskarżony – Grzegorz W., któremu prokuratura zarzuciła, że miał należeć do zorganizowanej grupy przestępczej kierowanej przez Sławomira Nowaka.
Grzegorz W. również nie przyznał się do winy. Przed sądem opowiadał o swojej współpracy z b. ministrem nad projektem szykowanej w porcie na Ukrainie inwestycji. Wskazał też na pojawiające się w trakcie śledztwa doniesienia medialne w jego sprawie i użycie Pegasusa. „Mogę się tylko domyślać, ponieważ nie okazano nam wniosku o kontrolę operacyjną” – stwierdził.
Podkreślił też, że jest przekonany, że „jego zatrzymanie, Łukasza Z. i pana Pawła G. było formą przedstawienia medialnego i presją na przedłużenie o kolejne miesiące aresztu dla pana Nowaka”.
Sławomir Nowak w grudniu 2021 r. został oskarżony o popełnienie 17 przestępstw m.in. korupcyjnych. Według prokuratury, Nowak – jako szef Ukrawtodoru – miał żądać i przyjmować korzyści majątkowe oraz obietnice takich korzyści w kwocie ponad 6,1 mln zł. W zamian miał wspierać określone podmioty w postępowaniach o udzielenie i realizację zamówień publicznych związanych z remontem dróg na Ukrainie.
Były minister przebywał w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka od lipca 2020 r. W kwietniu 2021 roku opuścił areszt. Wtedy, po serii zażaleń, utrzymano wobec niego wolnościowe środki zapobiegawcze – zakaz opuszczania kraju, dozór policji i poręczenie majątkowe w kwocie miliona złotych.
W sprawie Sławomira Nowaka przez wiele miesięcy trwały przed warszawskim sądem okręgowym posiedzenia wstępne. We wrześniu ub.r. sąd zdecydował o podzieleniu całej sprawy na dwa zasadnicze procesy odnoszące się do wątków ukraińskich i polskich. Następnie w grudniu zeszłego roku do odrębnego procesu wyłączono kolejny z wątków.
Pierwotnie wokanda obejmowała 15 oskarżonych.
Najwcześniej z głównej sprawy został wyłączony Jacek P. – gdański przedsiębiorca, sąsiad uznawany za przyjaciela Sławomira Nowaka. P. przed ponad rokiem w warszawskim sądzie usłyszał wyrok 3 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. Mężczyzna poszedł na współpracę z prokuraturą, składał obszerne wyjaśnienia, wyraził zgodę na dobrowolne poddanie się karze.
Następny termin rozprawy sąd wyznaczył na 30 lipca.
(PAP)