Instytut Misesa podaje, że dzień wolności sektora prywatnego wypada w tym roku dopiero 26 lipca. To oznacza, że „prywaciarze” mają dziś gorzej niż w czasach pandemii i największego rozdawnictwa PiS.
„W 2024 roku dzień wolności sektora prywatnego przypadnie, według naszych prognoz, dopiero 26 lipca – później niż w okresie szalonej polityki gospodarczej wydawania pieniędzy na prawo i lewo podczas pandemii w roku 2020” – cytuje za Instytutem Misesa użytkownik X o pseudonimie Volnoscioviec.
.@InstytutMisesa: "W 2024 roku dzień wolności sektora prywatnego przypadnie, według naszych prognoz, dopiero 26 lipca – później niż w okresie szalonej polityki gospodarczej wydawania pieniędzy na prawo i lewo podczas pandemii w roku 2020."
— volnoscioviec (@volnoscioviec) July 26, 2024
Dzień wolności sektora prywatnego to dzień, w którym symbolicznie sektor prywatny, a więc przedsiębiorcy i wszyscy ci, którzy otrzymują od nich pensje, przestaje finansować państwo i jego działania, i zaczyna pracować na własny rachunek.
Mówiąc prościej – dziś wypada 208 dzień w roku. Jednocześnie dziś wypada dzień wolności sektora prywatnego. Oznacza to, że aż przez 208 dni w roku sektor prywatny pracuje na państwo, a nie na siebie.
Podatki to kradzież – to stara wolnościowa maksyma. Przyzwyczailiśmy się do tego, że jesteśmy okradani. Fakt jednak, że państwo okrada nas już ponad połowę roku, to prawdziwy skandal, który powinien ruszyć nawet tych, którzy zazwyczaj się nad tym nie zastanawiają.