Ceny artykułów spożywczych w USA są o 25 proc. wyższe niż w 2020 r. i znacznie przeganiają inflację. Jak wynika z niedawnego sondażu Financial Times/Michigan Ross, większość wyborców (51 proc.) uważa, że ich sytuacja finansowa uległa pogorszeniu w wyniku polityki gospodarczej prezydenta Joe Bidena.
Gospodarka wyrasta na temat numer jeden w kontekście wyborów w 2024 roku. W maju Republican National Committee (Republikański Komitet Narodowy) oszacował, że przeciętna rodzina ze stanu Wisconsin pod rządami Bidena straciła 21 981 dol. z powodu wyższych kosztów utrzymania. Prezydent cały czas podkreśla, że kiedy obejmował urząd, inflacja wynosiła rzekomo 9 proc. i stopniowo maleje. Rzecz w tym, że wciąż rosną ceny artykułów i usług, co sprawia, iż są drastycznie wyższe od tych ze stycznia 2021 r., czyli kiedy Biden zastępował Donalda Trumpa.
– „W środę (na początku czerwca – dop. red.) kraj osiągnął smutny kamień milowy: inflacja za prezydenta Bidena osiągnęła 20 proc. – powiedział dyrektor generalny Job Creators Network Alfredo Ortiz po publikacji najnowszego raportu dotyczącego indeksu cen towarów i usług konsumenckich. – W rezultacie zwykli Amerykanie stoją w obliczu kryzysu kosztów życia i spadku standardów życia, a wzrost cen przewyższa płace”.
Oficjalne dane drastycznie różnią się od powyższych. W kwietniu br. inflacja miała nieznacznie spaść do 3,4 proc. rok do roku.
– „Za koślawego Joe nic nie jest tańsze – żywność, benzyna, samochody, ciężarówki, czynsze i kredyty hipoteczne – wszystko jest na najwyższym poziomie /cen/ – uderza Trump. – Podwyżki cen za Bidena zabijają amerykańskie marzenia” – uważa.
Tymczasem prezydent liczy, że w końcu Rezerwa Federalna (Fed) obniży stopy procentowe, co mógłby wykorzystywać w kampanii wyborczej jako element skuteczności swojego planu gospodarczego, zwanego „Bidenomiką”.
Nie jest źle?
„Inflacja bardzo znacząco spadła – stwierdził David Madland, ekonomista z Center for American Progress. – To dość niski poziom i jeśli spojrzy się na najnowsze wiadomości, pod pewnymi względami, jest naprawdę niski. Pytanie brzmi, co Fed z tym zrobi”.
Celem Fed jest stopa inflacji na poziomie 2 proc., ale ceny wciąż rosną szybciej niż chciałaby tego agencja. Madland uważa jednak, że obniżka stóp procentowych przed jesienią jest realistyczną propozycją. Zdaniem ekonomisty gwałtowny wzrost inflacji, który miał miejsce po objęciu władzy przez Bidena, wynikał z załamania łańcuchów dostaw spowodowanego blokadami w latach 2020 i 2021.
– „Inflacja wzrosła we wszystkich krajach, niezależnie od tego, jaką reakcję podjęły rządy na Covid-19 – stwierdził Madland. – Jeśli porównać stopę inflacji w USA z jakimkolwiek innym krajem, można powiedzieć, że radzimy sobie całkiem nieźle. Prawdopodobnie to Biden ma coś wspólnego z tym, że radzimy sobie lepiej niż większość innych krajów. Powinien mieć za to trochę uznania” – przekonuje ekonomista.
W kontrze za jedną z głównych przyczyn inflacji Republikanie uznają przeznaczenie na wydatki federalne w ramach American Rescue Plan aż 1,9 bln dol. Sztandarowy program Bidena oceniają za marnotrawstwo pieniędzy. Ten „plan ratunkowy” amerykańskiej gospodarki Kongres przyjął w marcu 2021 r. bez głosów Republikanów. Nawet jeśli uznać inflację za niską, to wielu wyborców będzie mimo wszystko pamiętać, ile to wszystko kosztowało.
Biden lubi się chwalić spadkiem inflacji z poziomu – rzekomo – 9 proc., kiedy obejmował urząd. Zapomina, co mu się często zdarza, że w rzeczywistości wynosiła ona wtedy zaledwie 1,4 proc. i zaczęła rosnąć za jego kadencji. To mu politycznie nie służy, to go dołuje od miesięcy.
Z tego powodu ocena poczynań prezydenta odnośnie gospodarki nie jest za wysoka, bo wynosi zaledwie 39 proc. Jest jeszcze gorzej, gdy chodzi o inflację. Przekonanych, że prezydent nad nią panuje jest 34 proc. badanych. Nie dziwi więc, że w zdecydowanej większości sondaży dotyczących, kto lepiej poradzi sobie z gospodarką, wygrywa – w cuglach – Trump.
A w sklepach rośnie i rośnie…
O ile ze spowolnieniem wzrostu inflacji nie ma co dyskutować (i to niezależnie od rozbieżności co do tego, ile ona obecnie wynosi i jaki był dla rządów Bidena jej punkt startowy), to zdziwienia, a nawet szoku, jaki przeciętni Amerykanie przeżywają w sklepach patrząc na ceny, nie można pominąć w kontekście nastrojów przedwyborczych. Wysokie ceny są potężnym obciążeniem milionów amerykańskich rodzin. Ceny artykułów spożywczych wzrosły o 25 proc. od czasu pandemii. Oznacza to, że średni koszt wyżywienia czteroosobowej rodziny wynosi około 1000 dol. miesięcznie. To dużo więcej niż za Trumpa.
Koszty wynajmu mieszkania wzrosły średnio o 5,5 proc. Koszty posiadania samochodu też znacznie się zwiększyły, bo stawki ubezpieczenia są o prawie 23 proc. wyższe niż w zeszłym roku i 46 proc. większe od czasu „pandemii”. Naprawa wszelkich usterek kosztuje prawie 10 proc. więcej.
Ankieta przeprowadzona przez firmę Alignable pokazuje, że 43 proc. małych firm w całym kraju nie było w stanie w kwietniu zapłacić czynszu w całości lub w terminie, co stanowi najwyższy odsetek od trzech lat. To wzrost o cztery punkty procentowe od marca, co oznacza także największy od ponad roku skok zaległości w opłatach czynszowych z miesiąca na miesiąc.
Z opublikowanego pod koniec kwietnia rządowego raportu wynika, że wzrost gospodarczy w USA spadł w pierwszym kwartale poniżej 2 proc. i stało się tak po raz pierwszy od ponad półtora roku. Według Biura Analiz Ekonomicznych Departamentu Handlu produkt krajowy brutto (PKB) rósł w pierwszym kwartale roku w ujęciu rocznym o 1,6 proc., czyli mniej niż 2,2 proc. prognozowane przez ekonomistów. A te dane to już realne problemy Białego Domu.
To się odbije na wyborach
Na te problemy zwrócił uwagę komentator polityczny lewicowej telewizji CNN i były doradca prezydenta Baracka Obamy David Axelrod, który stwierdził, że chociaż kwestie demokracji są ważne, to „jeśli siedzisz przy kuchennym stole i rozmawiasz o demokracji oraz przyszłości demokracji, to jest tak wtedy, gdy nie musisz martwić się o cenę jedzenia na swoim stole”. A prezydent Joe Biden „wydaje się bardziej skupiony na obronie swoich wyników gospodarczych i zdobyciu uznania za dobrą pracę, którą wykonał na wiele sposobów, zamiast tak naprawdę opowiadać się za ludźmi znajdującymi się w trudnej sytuacji gospodarczej z powodu inflacji”.
Przyczyny problemów prezydenta są jednak głębsze, wylicza je inny komentator. „Recepta prezydenta Joe Bidena dla amerykańskiej gospodarki nie polega na odwróceniu kursu. To karteryzm (od prezydenta Jimmy Cartera – red.) na sterydach – pisze Stephen Moore w portalu The Patriot Post. – Więcej kontroli cen, wyższe podatki dla bogatych i przedsiębiorstw oraz kolejne 2 biliony dol. wydatków na programy takie jak »umorzenie« kredytów studenckich, dotacje na zieloną energię i programy ulg hipotecznych”.
Dodaje: „Kiedy zdecydowana większość Amerykanów twierdzi, że jest w gorszej sytuacji finansowej, on nie czuje ich bólu. To ich obwinia za to, że nie docenili wspaniałych rzeczy, których dokonał i zalet Bidenomiki”.
Z pozoru dobry stan gospodarki – relatywnie niska inflacja i niskie bezrobocie powinny przynosić Bidenowi zwolenników. Dzieje się inaczej. Nastroje społeczne co do wzrostu kosztów życia są jednoznaczne. Mało tego, brakuje optymizmu, że będzie lepiej. Na tym zyskuje Trump, co uwidaczniają sondaże. Trudno będzie ten optymizm przywrócić w ciągu kilku miesięcy.
Autor od 1986 r. mieszka w USA. Jest dziennikarzem związanym z mediami polonijnymi i amerykańskimi.