Według wstępnych sondażowych wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego Konfederacja Wolność i Niepodległość zdobyła 11,9 proc. poparcie i trzecie miejsce za KO (38,2 proc.) i PiS (33,9 proc.). To najlepszy wynik tej prawicowej formacji w historii.
Przypomnijmy, że w poprzednich wyborach do PE Konfederacja uzyskała 4,55 proc. poparcie, czyli poniżej 5 proc. progu wyborczego, i nie wprowadziła do unijnego parlamentu żadnego posła. Z kolei w wyborach do polskiego Sejmu Konfederacja mozolnie wspinała się w górę uzyskują w 2019 roku 6,81 proc. głosów wyborców, a w 2023 roku 7,16 proc.
Tym razem skok jest dużo większy. Konfederacja ugruntowała swoje poparcie i pnie się w górę.
Co się przyczyniło do sukcesu tej partii w tej kampanii? Zapewne dwie rzeczy – aktywność i sytuacja w kraju, szczególnie zagrożenie ze strony nielegalnych imigrantów.
Konfederaci byli bardzo aktywni w całej Polsce. Organizowali dużo spotkań i imprez plenerowych. Widać ich także było w debatach i mediach głównego nurtu. Złagodzili przekaz dotyczący możliwości wyjścia Polski z UE, ale raczej nie miało dużego wpływu na wyborców, bo temat w kampanii praktycznie w ogóle nie zaistniał.
Konfederaci przede wszystkim zdobyli poparcie najpierw wspierając protest rolników, a potem pokazując, że jako jedyna formacja parlamentarna konsekwentnie opowiadali się zatrzymaniem za pomocą wszystkich możliwych środków, nielegalnej imigracji. Zamordowanie polskiego żołnierza przez przybysza na granicy polsko-białoruskiej sprawiło, że ten temat stał się najważniejszy w ostatnich dniach kampanii.
Politycy Konfederacji reagowali na aktualne wydarzenia i tym przebijali się do świadomości odbiorców. Nie musieli specjalnie narzucać swoich tematów – polityczne awantury w kraju i na świecie to była woda na ich młyn. Dobrze wykorzystali swoją szansę.