Dzikie hordy próbujące się przedrzeć przez wschodnią granicę. Nawał ideologów cywilizacji śmierci z Zachodu, którzy wiodą za sobą islamskich nachodźców. I do tego jeszcze najwyższe na świecie ceny energii spowodowane przez prozelitów nowej zielonej religii. Jakby mi ktoś 20 lat temu powiedział, że do czegoś takiego dojdziemy dzięki uczestnictwu w UE, to bym nie uwierzył. A jednak właśnie w takiej sytuacji znalazła się Polska. W dodatku może być tak, że najgorsze przed nami. Bo ani barbarzyńcy ze Wschodu, ani ich odpowiednicy z Zachodu nie powiedzieli jeszcze przecież ostatniego słowa. Wręcz przeciwnie – zdają się dopiero rozpędzać.
Na to nakłada się sytuacja wewnętrzna – katastrofalne ekonomicznie efekty rządów kleptokratów z PiS połączone z nieudolnością i fanatyzmem złodziei i zawodowych kłamców z nowej koalicji, zaczynają przynosić efekty w postaci kurczącej się gospodarki i panującej drożyzny. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że cały ten system trzeba jak najszybciej zmienić. Trzeba odrzucić zarówno barbarzyńców ze Wschodu, wariatów z Zachodu, jak i naszych własnych rodzimych złodziei – i to zarówno tych wierzących jak i niewierzących.
Oczywiście to odrzucenie powinno najpierw dokonać się w głowach polityków prawicy oraz ich zwolenników. A niestety zaczadzenie wschodnią i zachodnią ideologią często prowadzi do fałszywego rozeznania rzeczywistości. Skutkiem takiego błędnego rozeznania z jednej strony jest słynna „centralizacja”, z drugiej strony fascynacja idealizowanymi wschodnimi systemami autorytarnymi, które może nawet czasem dobrze wyglądają z daleka, ale pod którymi nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby przecież żyć na co dzień. Bo wolność w Polsce powinna być wolnością polską, wypracowaną przez pokolenia naszych przodków, którzy płacili za nią krwią, ale także wytworzyli jej unikalną, choć ulotną koncepcję ciężką pracą umysłów.
Paradoksalnie żyjemy więc w czasie, w którym dla ochrony wolności czas stawiać mury. Z jednej strony przed agresją Wschodu, z drugiej przed wariactwem Zachodu, który sam przeżywa okres wewnętrznej wojny domowej. Te mury muszą być postawione, by idea wolności mogła gdzieś w ogóle przetrwać. A potem znów się rozprzestrzenić, gdy czerwono-zielone ideologie i autorytaryzmy zbankrutują. Takim murem od wschodu są fizyczne konstrukcje zatrzymujące napór nachodźców. Murem od zachodniego wariactwa będzie zaś Polexit, który musi nastąpić jak najszybciej.
Niedzielne wybory do unijnego parlamentu są dobrą okazją, by do Brukseli wysłać ludzi, którzy ten proces mogą zainicjować. Muszą mieć więc podejście z jednej strony uniosceptyczne, z drugiej zaś muszą mieć szansę do tego parlamentu się dostać. Co oznacza, że trzeba wesprzeć uniosceptyków na listach Konfederacji. Taki właśnie mam zamiar oddać głos. Liczę na to, że co najmniej kilka takich osób do PE się dostanie. I rozpoczną one proces, który i tak jest nieuchronny. Tylko bowiem natychmiastowy Polexit może uchronić Polskę przed zniszczeniem gospodarczym i moralnym! Nie bójmy się przyjęcia tego oczywistego faktu do świadomości.