Były wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk udzielił wywiadu portalowi Goniec.pl. W rozmowie stwierdził, że nic nie wiedział o łapówkach w swoim resorcie. W temacie „prezentów” wymienił trzy kilogramy truskawek i dwa litrowe słoiki miodu.
Pod koniec 2023 roku wyszło na jaw, że za rządów PiS dosłownie każdy mógł sobie kupić na boku wizę i tym samym wjechać do Polski. Część z tych osób zostawała nad Wisłą, większa część jechała dalej – na Zachód, do Skandynawii lub Stanów Zjednoczonych.
Polskie służby nie miały o tym pojęcia – lub miały, ale ze względu na korzyści nie chciały niczego ujawniać – co jest kompromitujące dla PiS-u. Cały proceder wykryły obce służby i dopiero wtedy nasze zaczęły działać.
Jedną z osób, które zamieszane były w aferę wizową był Edgar Kobos, który sam na komisji ws. afery mówił o sobie, że jest „typowym politycznym wychowankiem obozu Zjednoczonej Prawicy” i „młodzikiem, którego sprawczość kończyła się w rzeczywistości tam, gdzie sięgała jego sprawczość patronów politycznych”.
Były współpracownik Piotra Wawrzyka miał przyjmować łapówki. Wiceminister poprzedniego rządu twierdzi, że o tym nie wiedział.
– Gdyby było inaczej, natychmiast powiadomiłbym o tym odpowiednie służby – twierdzi. Wawrzyk powiedział też, dlaczego odmówił składania zeznań na komisji. Twierdzi, że nie poszanowano jego prawa do domniemania niewinności. – Nie zamierzam uczestniczyć w tej grze – stwierdził.
Wawrzyk powiedział też w wywiadzie o prezentach, które miał według mediów dostawać od Kobosa. Polityk stwierdził, że dawny współpracownik chciał mu podarować… „trzy kilogramy truskawek i dwa litrowe słoiki miodu”.
– Ja tak naprawdę tych prezentów wtedy nie przyjąłem – powiedział.