„Rzeczpospolita” donosi, że według przecieków z Pałacu Prezydenckiego Andrzej Duda nie zamierza się spieszyć ze zwołaniem pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji.
Ustawowo Andrzej Duda musi zwołać pierwsze posiedzenie nowego Sejmu w przeciągu 30. dni od wyborów. Oznacza to, że najpóźniejsza data, jaką prezydent może wyznaczyć, to 14 listopada.
Według „Rzeczypospolitej” Duda zamierza wykorzystać ten czas prawie do maksimum i posiedzenie zwoła w okolicach 11 listopada.
„Jak dowiedzieliśmy się prezydent nie zamierza ulegać presji, uzasadniając to terminami konstytucyjnymi. Uzasadnieniem jest m.in. niechęć do skracania dotychczasowej 4-letniej kadencji Sejmu, która zgodnie z konstytucją trwa” – czytamy na łamach dziennika.
W przyszłej koalicji rządzącej nikt nie spodziewa się innego obrotu spraw. Poseł Lewicy Krzysztof Gawkowski w wywiadzie dla Radia ZET stwierdził, że pierwsze posiedzenie Sejmu odbędzie się w połowie listopada, bo PiS „będzie pewnie tę sprawę przeciągał jeszcze o 4-6 tygodni”.
Innego zdania jest Marek Suski, który stwierdził w TVP Info, że „prezydent nie zwoła wcześniej parlamentu [niż 11 listopada – przyp. red.], żeby jeszcze ten rząd, który jest rządem patriotycznym, kochającym Polskę mógł przeprowadzić obchody naszego święta niepodległości”.