Były minister rolnictwa Robert Telus musiał tłumaczyć się w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości ze skandalu dotyczącego sprzedaży państwowej działki pod CPK. Polityk utrzymuje, że o niczym nie wiedział. Media piszą o kulisach spotkania.
Chodzi o 160 hektarów gruntu w Zabłotni na Mazowszu, należącego do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR). Działka została sprzedana wiceprezesowi firmy Dawtona za 22,8 miliona złotych na sam koniec rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Sęk w tym, że grunt ten planowano przeznaczyć pod budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego. W tej sytuacji wartość działki zdecydowanie rośnie – nawet do 400 milionów złotych.
Telus konsekwentnie zaprzecza, jakoby miał jakikolwiek udział w podejmowaniu decyzji. W oświadczeniu zapewniał, że „nigdy ta sprawa nie trafiła na moje biurko” oraz że „w dokumentach dotyczących tej sprawy nie widnieje nawet jeden jego podpis”. Były minister podkreślał, że nie miał żadnej wiedzy o transakcji, a jego nazwisko powiązano ze sprawą w wyniku „kampanii manipulacji i kłamstw”.
Telus wielokrotnie spotykał się z właścicielami firmy Dawtona, co z dumą ogłaszał w mediach społecznościowych. Zaskakujący jest też udział w całej sprawie drugiej strony udawanego POPiS-owego sporu. Tak zwane uśmiechnięte władze CPK wiedziały o podejrzanej transakcji i przez półtora roku nic z tym nie zrobiły. Prezes Dawtona w tym czasie wspierał finansowo chociażby Campus Polska Rafała Trzaskowskiego. Zawiadomienie do prokuratury wpłynęło dopiero wtedy, gdy sprawą zaczęły interesować się media, a do urzędników wpłynęły pierwsze pytania od dziennikarza.
Kulisy spotkania Telusa na Nowogrodzkiej
W związku z aferą prezes PiS Jarosław Kaczyński zawiesił w prawach członka partii zarówno Roberta Telusa, jak i posła Rafała Romanowskiego. W środę, 5 listopada, Telus stawił się na Nowogrodzkiej przed samym prezesem, by wytłumaczyć się z afery.
Według ustaleń Wirtualnej Polski, Telus nadal zasłaniał się niewiedzą i zdecydowanie zaprzeczał, by miał jakikolwiek, choćby minimalny udział w sprzedaży działki. By bronić siebie, winą miał obarczyć Romanowskiego – twierdził, że to Romanowski był w resorcie rolnictwa za takie sprawy odpowiedzialny.
W kwestii spotkań z przedstawicielami Dawtona, którymi chwalił się w mediach społecznościowych, zaręczał, że chodziło o coś całkiem innego. Trwała kampania wyborcza, na rynku panował kryzys warzyw i owoców miękkich, więc trzeba było jakoś działać.
– Robert zarzekał się, że ma czyste ręce, że jest krystalicznie uczciwy. Nie wiem, czy kierownictwo do końca mu wierzy, na pewno zaufanie stracił Romanowski. On jest politycznie stracony – wskazał anonimowo rozmówca Wirtualnej Polski z PiS.

