Dwa miliony złotych długu Nowoczesnej nie zostaną spłacone. Poseł Witold Zembaczyński mówi, że wierzyciele po prostu muszą to sobie zapisać po stronie strat i tyle. Między wierszami sugeruje, że wszystko to dla „dobra Polski”.
Choć de facto Nowoczesna została wchłonięta przez Platformę Obywatelską już dawno, to w minioną sobotę stało się to oficjalnie. Wszyscy działacze Nowoczesnej będą teraz formalnie pod butem Donalda Tuska.
Wszystko zostanie zarejestrowane w ewidencji partii politycznych, a Platforma Obywatelska już nie będzie Platformą Obywatelską, tylko Koalicją Obywatelską.
Cały ten zabieg ma całkiem przyjemne dla Nowoczesnej konsekwencje. Partia, która formalnie przestaje istnieć, nie będzie musiała spłacać swoich długów. W dość osobliwy sposób na antenie RMF FM wytłumaczył to poseł Witold Zembaczyński.
– Spłacaliśmy zobowiązania po Ryszardzie Petru co miesiąc. Zostało trochę tego, ale chcę Państwa uspokoić… – mówił Zembaczyński, na co wtrącił się prowadzący rozmowę Tomasz Terlikowski. – 2 miliony to nie jest trochę, to jest bardzo poważna suma – zwrócił uwagę.
Zembaczyński sugerował, by nie robić z tego wielkiej afery, bo zobowiązania spadną w całości na wierzycieli. – To jest zobowiązanie wobec komercyjnego banku i wobec komercyjnej telewizji. Przeprowadziliśmy taki sposób likwidacji partii, że po prostu te dwa podmioty – z żalem to mówię – będą musiały sobie zapisać resztę tych zobowiązań po stronie strat – powiedział.
Taka deklaracja wywołała z jednej strony pełną oburzenia, a z drugiej rozbawienia reakcję prowadzącego, który ironicznie nazwał ten mechanizm „fantastycznym modelem” i dopytywał o jego dostępność dla przeciętnego Polaka.
– To jest strasznie wygodne. To znaczy zmieniacie organizacje i komercyjny bank, komercyjna telewizja muszą sobie zapisać straty. Fantastyczny model – kpił Terlikowski. – A gdy Pan wyjaśnił takim zwykłym przedsiębiorcom albo zwykłym ludziom, jak to zrobić, żeby to załatwić w ten sposób, żeby bank, albo telewizja, albo jakikolwiek wierzyciel zapisał sobie to w stratach? – dopytywał rozbawiony dziennikarz.
Rekord Korony. Braun depcze po piętach Mentzenowi i Bosakowi. Dojdzie do „mijanki”? [ANKIETA]
Zembaczyński odparł, że świat polityki rządzi się innymi prawami niż biznes. – Partia polityczna to nie jest firma, a państwo to nie jest biznes. To jest normalne ryzyko (udzielanie kredytu partii politycznej – red.). Na pewno ktoś, kto nas słucha, spotkał się z niespłaconymi różnego rodzaju zobowiązaniami – stwierdził poseł.
Nie mogło też zabraknąć argumentu, że wszystko to – a jakże – dla dobra Polski. – Ale to co jest istotne, my to robimy wszystko zgodnie z literą prawa i robimy to po coś, po to żeby stworzyć mocniejszą formację – obstawał przy swoim Zembaczyński.
– Jeśli ja umrę, to moja żona będzie spłacać kredyt, który zaciągnąłem. Jeśli firma moja albo jakakolwiek inna zbankrutuje, to spadkobiercy będą spłacać kredyt. A pan mówi, ale te dwa miliony to dla Polski. No ja też dla Polski bym chciał dostać dwa miliony – podsumował narrację Zembaczyńskiego Terlikowski.
Zembaczyński wyjaśnia co z długiem nowoczesnej 🙈🙈🙈 pic.twitter.com/tZsf55M3SP
— Anka Polska (@AnkaPolska) October 27, 2025

