Strona głównaWiadomościŚwiat89 dni więzienia za sfingowanie własnej śmierci

89 dni więzienia za sfingowanie własnej śmierci

-

- Reklama -

Zakochani faceci mają różne pomysły. W sierpniu 2024 roku w USA, podczas kajakowej wycieczki, zaginął mężczyzna. Podejrzewano wypadek, ale poszukiwania ciała nie przyniosły rezultatu. Niejaki Ryan Borgwardt, 45-letni ojciec i mąż, został uznany za zaginionego.

Odnalazł się nieoczekiwanie w grudniu ubiegłego roku. Okazało się, że sfingował wypadek na kajaku, aby rozpocząć nowe życie z kochanką. Najwidoczniej nowe życie okazało się podobne do starego, bo po kilku miesiącach wolał „zmartwychwstać”.

- Reklama -Precz z zielonym (nie)ładem

Powrót od żywych okazał się jednak dość bolesny. 26 sierpnia mężczyzna został skazany przez Sąd Hrabstwa Green Lake w Wisconsin, w środkowych Stanach Zjednoczonych, na 89 dni więzienia.

Co iekawe, prokuratura wnioskowała tylko o karę 45 dni więzienia, ale sędzia Mark Slate wydał wyrok dwukrotnie surowszy. 89 dni więzienia opowiada dokładnie okresowi, w którym Borgward był uznawany za „zaginionego”. Sędzia uzasadniał wyrok tym, że ma to wywołać „efekt odstraszający dla każdego, kto planuje sfingować swoją śmierć i wprowadzać policję i służby ratownicze w błąd”.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Ryan Borgwardt był żonaty kolejny raz, z 22-letnią kobietą, i jest już ojcem trójki dzieci. Przez internet poznał jednak Uzbeczkę, która mieszkała w Gruzji i po kilku miesiącach internetowego romansu postanowił ją odwiedzić. W tym celu opracował misterny plan ucieczki.

Wykorzystując fakt, że wszyscy znali go jako pasjonata kajakarstwa powiedział żonie, iz jest nad jeziorem Green Lake, 80 kilometrów od ich domu w Watertown w hrabstwie Green Lake, i planuje długi wypad. Celowo wywrócił kajak na środku jeziora, wyrzucił też dokumenty i dotarł do brzegu na pontonie, który ze sobą przywiózł. Na lądzie wsiadł na rower elektryczny i przejechał prawie 70 kilometrów do Madison. Następnie wsiadł do autobusu jadącego do Toronto w Kanadzie.

Stamtąd poleciał samolotem do Paryża, a potem kolejnym do Gruzji. Po przylocie, wraz z kochanką, zatrzymali się na kilka dni w hotelu, a później rozpoczęli wspólne życie osiedlając się Tbilisi. Zauroczenie szybko prysło i „uciekinier” postanowił jednak wrócić do Ameryki.

Źródło:Le Figaro

Najnowsze