W Australii ława przysięgłych uznała w poniedziałek 50-letnią Erin Patterson za winną otrucia grzybami swoich teściów, a także ciotki męża. Mąż kobiety, z którym była ona w separacji, też był zaproszony na rodzinny lunch, ale odmówił udziału. Wymiar kary dla winnej morderstwa zostanie ogłoszony w późniejszym terminie.
Patterson zaprosiła gości pod pretekstem rodzinnej narady; skłamała, że wykryto u niej nowotwór i chce w związku z tym omówić kwestie rodzinne. Poczęstunek stanowił groszek, puree ziemniaczane oraz indywidualne porcje Beef Wellington – polędwicy zapieczonej w cieście i przyprawionej grzybami. To właśnie w tym daniu znajdowała się trucizna.
Proces kobiety trwał 10 tygodni. Oskarżona nie przyznawała się do winy, twierdząc, że otrucie gości było nieszczęśliwym wypadkiem i że musiała niechcący pomieszać grzyby kupione z uzbieranymi własnoręcznie.
Jej obrona przekonywała, że przerażona spanikowała i dlatego niezgodnie z prawdą zeznała, że grzybów nie zbierała i nie dysponowała suszarką – powiadomił portal dziennika „Guardian”. Zdaniem oskarżenia winy Patterson dowodziły jej kłamstwa – wymyślona diagnoza raka, symulowanie objawów, zacieranie śladów.
Przed rozpoczęciem narady przysięgłych sędzia podkreślił, że oskarżenie nie musi przedstawiać motywu, aby ława uznała winę podsądnej. – Do niektórych morderstw dochodzi bez wyraźnego powodu – powiedział.
Proces wywołał ogromne zainteresowanie, a lokalne i zagraniczne media zgromadziły się w sądzie rejonowym w Morwell, położonym ok. 135 km od Melbourne.
Codzienny podcast nadawcy publicznego ABC relacjonujący postępy procesu był w Australii nadzwyczaj popularny (codziennie słuchały go trzy miliony odbiorców), a kilka filmów dokumentalnych na temat tej sprawy jest już w produkcji – podkreśliła agencja Reutera.