Strona głównaMagazynBliski Wschód. Wojna czy pokój?

Bliski Wschód. Wojna czy pokój?

-

- Reklama -

Izrael uderzył w Iran i wciągnął już USA w ten militarny konflikt. Premier Izraela Binjamin Netanjahu zagrożony utratą władzy na skutek kryzysu koalicji rządowej rozpoczął kolejną akcję, tym razem w skali grożącej przekształcenie tej wojny w starcie ponadregionalne. W ten sposób rozsypał się plan prezydenta Trumpa pokojowego dogadania się z Iranem w kwestii badań jądrowych. Ogłoszenie przez Trumpa zawieszenie broni pomiędzy Izraelem a Iranem jeśli w ogóle wejdzie w życie, to tylko przerwa w tej rozgrywce, ale też szansa dla Trumpa powrotu do tych rozmów.

13 czerwca, w piątek rozpoczęła się, na długo przed tym przewidywana, wojna na Bliskim Wschodzie. Izrael, jak wiadomo, zaatakował Iran. Zbombardowano lub ostrzelano rakietami kilkaset celów. Izraelskim celem tej wojny jest zniszczenie ośrodków nuklearnych w Iranie, zniszczenie irańskiego programu rozwoju rakiet balistycznych i obalenie tamtejszej teokracji, czyli zmiana systemu politycznego tego państwa z Republiki Islamskiej na jakąś inną lub co wydaje się obecnie mało prawdopodobne przywrócenie cesarstwa.

Atak ten, jak wiadomo, w pierwszych dniach zakończył się sukcesem z punktu widzenia izraelskich władz. Według różnych informacji zabito ok. kilkunastu wysokich rangą irańskich oficerów, w tym tych najważniejszych. Zginęli szef sztabu armii gen. Mohammad Bagheri i dowódca Korpusu Strażników Rewolucji gen. Hossein Salami. Korpus stanowi drugą armię w Iranie. Jest on lepiej uzbrojony niż irańskie wojsko. To tzw. armia partyjna rządzących Iranem duchownych szyickich, ajatollahów. Korpus ma silne zaplecze finansowe. Uważa się, że on kontroluje ca. 50 proc. gospodarki irańskiej. Powiedzenie, że jest to państwo w państwie, jest w tym przypadku, jak najbardziej adekwatne.

W atakach zabito również kilkunastu naukowców zajmujących się badaniami nuklearnymi oraz pewną ilość cywilnych dostojników reżimu. Atak ten został dokonany głównie przez izraelskie lotnictwo. Kilka dni później do walki włączyło się lotnictwo amerykańskie. USAF (United States Air Force) zbombardowało trzy irańskie ośrodki badań nuklearnych Fordow, Isfahan i Natanz. Mimo że prezydent Donald Trump ogłosił, że irański program nuklearny został zniszczony, to są poważne przypuszczenia, że Irańczycy już dawno przetransportowali wzbogacony uran, spodziewając się tego rodzaju rozwoju sytuacji.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Iran. Międzynarodowy parias

Agresja Izraela na Iran mówiąc szczerze, jest naruszeniem międzynarodowego prawa. Nikt jednak na Zachodzie nie bierze w obronę tego państwa. Władze Iranu dawno już się wypisały z grona liderów państw, których traktuje się jako cywilizowanego partnera. Na początku 1979 r. obalono w Iranie prozachodniego szacha Mohammada Pahlawiego i ustanowiono Republikę Islamską. Kilka miesięcy później sfanatyzowani islamiści okupowali amerykańską ambasadę. Od tego czasu Iran stał się dla Zachodu międzynarodowym pariasem. Dalsza polityka władz tego państwa potwierdzała słuszność tego stanowiska. Republika Islamska Iranu powstała jako reakcja na dyktaturę szacha, ale stała się wkrótce zbrodniczym systemem politycznym. W Iranie bezlitośnie dławiono wolność. To państwo jest totalnie skorumpowane, torturuje nie tylko przeciwników, ale i zwykłych, niezaangażowanych w politykę ludzi, jeśli wykazują tylko sprzeciw wobec irańskiej rzeczywistości. W polityce zagranicznej nieustannie głoszono hasła zniszczenia USA jako „wielkiego szatana” i Izraela jako „małego szatana”, a także przeprowadzenie rewolucji w arabskich monarchiach Bliskiego Wschodu, których władcy według Teheranu są oprawcami gnębiącymi swoich poddanych. W praktyce Iran finansował i dozbrajał terrorystyczne i skrajnie wrogie Izraelowi organizacje Hezbollah i Hamas. Jeśli dziś minister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi narzeka po spotkaniu ze swoimi odpowiednikami z Wlk. Brytanii, Francji i Niemiec bezczynność w potępieniu agresji Izraela, to można powiedzieć, że Teheran zbiera „owoce” swojej agresywnej polityki bulwersującej międzynarodową społeczność. Dziś Iran może liczyć na poparcie i to tylko werbalne skonfliktowanych z Zachodem Rosji i Chin oraz Pakistanu.

Izraelska strategia nuklearna

7 czerwca 1981 r. izraelskie myśliwce zniszczyły iracki ośrodek nuklearny w miejscowości Osirak kilkanaście kilometrów od Bagdadu, w którym przekupiony naukowiec umieścił sensor naprowadzający atakujących na wyznaczony cel. Ten perfekcyjnie z wojskowego punktu przeprowadzony atak zakończył się bez strat własnych. Warto dodać, że nie był to pierwszy atak na Osirak. Rok wcześniej próbowało go zniszczyć lotnictwo irańskie. W 2007 izraelskie lotnictwo zniszczyło reaktor atomowy w Syrii budowany przez ekspertów z Korei Północnej. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku izraelskie ataki nie zostały uznane za akt agresji. Widocznie na Zachodzie uznano, że lepiej będzie, jeśli Arabowie nie będą mieli broni jądrowej w ogóle. Strategia Izraela polega na utrzymywaniu monopolu w regionie na ten rodzaj broni, dający mu nieporównywalną z niczym przewagę militarną oraz gwarancje, że żaden bliskowschodni dyktator nie użyje go przeciw Izraelowi. Trzeba także pamiętać, że naród, który doświadczył niemieckiego ludobójstwa, jest szczególnie uczulony na powtórną możliwość Holokaustu.

Dlatego też m.in. z tego powodu Izrael zdecydował się nie dopuścić do zbudowania bomb jądrowych przez Iran, który jak wiadomo, dość intensywnie pracował nad rozbudową swojego programu nuklearnego. Izrael nie wierzy w żadne rozmowy z Iranem, które miałyby skutkować przeprowadzeniem inspekcji w irańskich ośrodkach, uważając, że zawsze można ukryć badania. Dlatego też przeprowadził niesprowokowany atak tuż przed wznowieniem amerykańsko-irańskich rozmów na ww. temat w Omanie, uważając, że Iran gra na czas. Uderzenie izraelskich sił powietrznych było przede wszystkim skierowane na zniszczenie infrastruktury irańskich zakładów rozwoju programu nuklearnego. Należy zauważyć, że te najważniejsze zostały przeniesione głęboko pod powierzchnię ziemi, nawet 90 metrów w dół, a więc poza zasięgiem najcięższych bomb używanych przez izraelskie lotnictwo. Dlatego potrzebne były jeszcze cięższe bomby, które posiada tylko USA.

Dekompozycja Iranu

To, co najbardziej zdumiewa w atakach Izraela, to nie tylko niebywała ich precyzja mająca wręcz charakter chirurgicznych inwazji, ale dekompozycja systemu defensywnego wroga. Należy postawić pytanie, co się stało z irańską obroną przeciwlotniczą? Pierwszego dnia izraelskie lotnictwo w ilości 200 myśliwców i innych samolotów opanowało przestrzeń powietrzną nad Iranem, bezkarnie atakując wybrane cele, bez strat własnych. Jednocześnie izraelskie jednostki specjalne i miejscowi dywersanci realizowali swoje zadania. Zabicie, jak się uważa większości najwyższych rangą dowódców, jeśli nawet podane liczby są zawyżone, świadczy o nieprawdopodobnej pracy wywiadowczej, zwłaszcza że cześć ofiar została zabita we własnych mieszkaniach, położonych m.in. zamkniętych ośrodkach. To szokująca słabość władzy ajatollahów i ich policyjnego państwa teokratycznej dyktatury oraz nieudolność ich służb bezpieczeństwa i kontrwywiadu.

Izraelska strategia geopolityczna

Celem strategicznym Izraela jest zbudowanie nowego układu geopolitycznego na Bliskim Wschodzie. Zakłada się zbudowanie geopolitycznego bloku w skład którego weszłyby Izrael, Iran i Kurdowie. Ten blok miałby równoważyć wpływy arabskie w regionie. Oczywiście mówimy o Iranie po upadku republiki islamskiej. Izraelici uważają Persów za ewentualnych sprzymierzeńców w konfrontacji z Arabami. Tak też było, kiedy Iran był cesarstwem. Warto przypomnieć, że Żydzi mieli od samego historycznego początku dobre relacje z Persami, którzy według Starego Testamentu, dwa i pół tysiąca lat temu uwolnili ich z babilońskiej niewoli i pozwolili wrócić na tereny Ziemi Obiecanej. Dla Izraelczyków przywiązanych do religii ma to znaczenie nie tylko historyczne. Warto zaznaczyć, że stosunki Persów z Arabami są historycznie złe. Arabowie zniszczyli w VII w. wielkie imperium perskie, o czym pamięta w Teheranie do dziś. W bliższych nam czasach doświadczono agresji Iraku na Iran i wojny w latach 1980-1988 finansowanej przez państwa arabskie.

Drugi człon tego bloku, czyli Kurdowie, to 25-milionowy naród bez własnego państwa. 12 mln mieszka w Turcji, a druga połowa w Iranie, Iraku i w Syrii. Po ewentualnym upadku władzy ajatollahów w Iranie Izrael podjąłby działania w celu zjednoczenia Kurdów irańskich, irackich oraz syryjskich. Iraccy dawno już chcieli ogłosić niepodległość. Plan ten ma jednak dość poważny minus. Izrael musiałby się przygotować na konfrontacje z Turcją, dla której powstanie państwa Kurdów to wyzwane na śmierć i życie. Prezydent Recep Erdogan już zapowiedział wzmocnienie obrony kraju, tak żeby nikt nie odważył się zaatakować Turcji.

Izrael może mieć jeszcze innego sojusznika. To Azerowie. W Iranie stanowią 1/6 ludności, czyli co najmniej 15 mln ludzi. To więcej niż w Azerbejdżanie, gdzie mieszka ich 10 mln. Kiedyś Józef Piłsudski myśląc, jak rozbić imperium carskie zakładał, że najlepiej będzie rozpruć je po szwach narodowościowych. Podobnie obecnie myśli Binjamin Netanjahu i jego stratedzy. Persowie stanowią 2/3 ludności Iranu. Reszta to mniejszości narodowe. W chwili załamania się republiki islamskiej Izrael będzie inicjował wystąpienia Azerów i Kurdów. To przemyślana strategia. Dwa lata temu Izrael udzielił pomocy Azerbejdżanowi w wojnie z Ormianami o odzyskanie Górskiego Karabachu. Warto jeszcze pamiętać o Arabach żyjących przy granicy z Irakiem oraz Beludżach żyjących przy granicy pakistańskiej. Większość z nich mieszka w Pakistanie. Nie przypadkowo też w Białym Domu zjawił się marszałek polny Syed Munir, szef sztabu armii pakistańskiej. Pakistan obawia się separatyzmu irańskich Beludżów, ponieważ to wzmocniłoby też podobne tendencje wśród pakistańskich Beludżów, z którymi Islamabad ma problemy. Taka jest strategia Tel-Awizu i Izrael będzie ją realizował niezależnie od bieżącej sytuacji polityczno-wojennej.

Konsekwencje

Izraelowi trzeba przyznać, że z niezwykłą umiejętnością wykorzystuje polityczną koniunkturę dla siebie. Irański system sojuszy opierał się na współpracy z Syrią, Hezbollahem, Hamasem, różnymi organizacjami w Iraku i z jemeńskimi Huti. W Syrii upadł proirański reżim al-Asada, Hamas został zniszczony, a Hezbollah wyeliminowany z gry. Dodatkowo Rosja, nieformalny sojusznik Iranu uwikłała się w wojnę na Ukrainie. Republika Islamska Iranu jest najsłabsza w swojej historii. Jednakże do jej upadku wiedzie daleka droga. Irańska armia liczy do 550 tys. żołnierzy plus 350 tys. rezerwistów, Korpus Strażników ma 150 tys. ludzi plus rezerwy. Iran ponadto jest państwem o wielu łańcuchach górskich, gdzie trudno jest atakować, a łatwo się bronić i reżim będzie się bronił. Izrael nie ma takich lądowych sił, żeby zająć Iran. Pokonanie tego państwa byłoby możliwe tylko przy inwazji armii amerykańskiej.

To byłaby jednak klęska Trumpa, który wygrał wybory, krytykując poprzednich prezydentów za uwikłanie USA w drugorzędne wojny(Irak, Afganistan). Taka wojna pochłonęłaby ogromne środki finansowe i bardzo spowolniłaby plany odbudowy gospodarki amerykańskiej, odwróciłaby wyborców MAGA od Trumpa. Uważa się, że to środowisko MAGA niezmierne wpływowe, podpora rządów Trumpa, na czele z wiceprezydentem J. Vancem wymusiło rozejm. Amerykańska interwencja byłaby pretekstem dla Chin do interwencji na Tajwanie, a jak wiadomo, USA nie są w stanie prowadzić dwóch dużych wojen jednocześnie. Do tego trzeba dodać, że w sytuacji inwazji chińskiej niewykluczony byłby atak KRLD na Republikę Korei. Już w tej chwili na tym konflikcie korzysta Rosja, ze względu na wzrost ceny ropy naftowej. Jeśli jednak Iran spełni swoją groźbę i zaminuje cieśninę Ormuz, przez którą przepływa 20-25 proc. światowego transportu tego surowca, to w ten sposób może zmusić Chiny, wielkiego odbiorcę ropy irańskiej, saudyjskiej oraz z ZEA do radykalnego działania.

Wielkim przegranym będzie Ukraina, której temat zupełnie zniknął z amerykańskich mediów, a pośrednio i Europa Środkowo-wschodnia. Już teraz część broni przeznaczonej dla Ukrainy przekierowano do Izraela. Wiadomo, że Amerykanie przerzucają wojsko i sprzęt na Bliski Wschód. Ich lotniskowce płyną w kierunku Zatoki Perskiej, a Trump żąda od władz irańskich uległości i straszy dalszymi konsekwencjami militarnymi. Ponieważ pokonanie Iranu wymaga zgromadzenia kilkuset tysięcznej armii, co obecnie wydaje się niemożliwe, należy założyć, że dalszy nacisk na Iran będzie polegał na coraz większych atakach z powietrza i coraz większych stratach dla obu stron, ponieważ izraelska Żelazna Kopuła oraz inne systemy obrony przeciwpowietrznej nie są w stanie strącić wszystkich rakiet nadlatujących z Iranu, a liczenie, że nienawidząca reżimu ajatollahów, zapewne większa część irańskiego społeczeństwa, w takiej sytuacji się zbuntuje, jest wielką niewiadomą.

Najnowsze