Strona głównaMagazynOstatnie podrygi, czy wiosna Kościoła?

Ostatnie podrygi, czy wiosna Kościoła?

-

- Reklama -

Francuskie media zauważyły zjawisko powrotów do katolicyzmu, chociaż i one stwierdzają, że może to być „złudzenie optyczne”. AFP donosiło, że „teraz potomstwo pokolenia Z prosi o pierwszy sakrament inicjacji chrześcijańskiej, w przeciwieństwie do swoich rodziców, którzy zostali ochrzczeni zaraz po urodzeniu, ale nie zasiedli w kościelnych ławach”. To echo zjawiska coraz częstszych chrztów dorosłych. Media pytają więc, czy „chroniczna dechrystianizacja Francji osiągnęła punkt kulminacyjny i obecnie współistnieje z inną dynamiką, powiewem religijnym, który objął część zagubionej młodzieży?”.

Ciekawym fenomenem jest popularność pielgrzymek, na których przeciętna wieku jest bardzo niska. „Młodzież może ożywić upadający katolicyzm?” – stawiają sobie pytanie eksperci, chociaż ich zdaniem „wszystkie wskaźniki wskazują na nieuchronny upadek tej wielowiekowej religii we Francji”. Od lat spada tu liczba chrzczonych dzieci, brakuje kapłanów, ale są i znaki pozytywne. Istnieje równoległy, niekoniecznie sprzeczny trend odrodzenia religijnego wśród „milenialsów”. Od kilku lat rośnie liczba chrztów młodzieży i dorosłych, są nowe powołania, często w duchu tradycyjnym.

Pewne światło na sytuację katolicyzmu rzuca niedawny sondaż Ifop dla Francuskiego Obserwatorium Katolicyzmu i przegląd praktyk religijnych w tym kraju. Jeśli mamy renesans wiary, to w ograniczonym zakresie. Obecnie we Francji tylko 41 proc. respondentów zadeklarowało wiarę w Boga (w 2011 roku 56 proc.). Są powroty i jest zmieniający się klimat wokół religii chrześcijańskiej, ale Francja cały czas znajduje się na ścieżce dechrystianizacji, a dodatkowo „konkurentem” łowienia dusz staje się tu islam.

Notre-Dame bije popularnością Luwr

Odnotujmy jednak i inne ciekawe zjawisko. Oto katedra Notre-Dame de Paris wyprzedziła Luwr i jest obecnie najczęściej odwiedzanym zabytkiem Francji. To niewątpliwie efekt medialnego rozgłosu katedry po jej pożarze i odbudowie, ale też właśnie świadectwo bardziej sprzyjającego katolicyzmowi społecznemu klimatowi. Katedrę Notre-Dame de Paris odwiedziło ponad 6 milionów turystów, licząc od czasu jej ponownego otwarcia w grudniu 2024 roku. Średnio wypada 35 tys. osób dziennie, a dane opublikowano w lipcu 2025. Tym samym katedra awansowała na szczyt listy najczęściej odwiedzanych zabytków we Francji.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

„Notre-Dame w Paryżu jest dziś najczęściej odwiedzanym zabytkiem we Francji” – podsumował na łamach „La Tribune Dimanche” ks. biskup Olivier Ribadeau Dumas, rektor katedry. Według danych opublikowanych w tym tygodniku Notre-Dame odwiedziło 6,02 miliona osób w okresie od 16 grudnia 2024 r. do 30 czerwca 2025 r. „Emocje wywołane pożarem dorównują jedynie tym wywołanym ponownym otwarciem” – dodał rektor. Notre-Dame jest ciągle jeszcze w odbudowie. Dodajmy, że trwają kontrowersje wokół montażu nowych współczesnych witraży. Ostatnio na katedrę powróciły rzeźby apostołów Piotra i Pawła.

Francja traci Afrykę

Tym razem chodzi o Senegal. Armia francuska wycofuje się z tego kraju i tym samym zakończyła swoją stałą obecność wojskową w Afryce Zachodniej i Środkowej. Stało się to 17 lipca, podczas uroczystej ceremonii pożegnania w Dakarze, w Senegalu. Wycofanie wojsk „nie jest porażką strategiczną”, chociaż Francja została „brutalnie wyrzucona”, jak powiedział były ambasador Francji w Senegalu Nicolas Normand. Dodał, że to Paryż sam „rozpoczął proces wycofywania baz wojskowych”, chociaż wydarzenia mocno go przyspieszyły. Ceremonia przekazania bazy siłom senegalskim odbyła się w Dakarze, w Camp Geille. Baza ta gościła wojska francuskie od czasu uzyskania przez Senegal niepodległości w 1960 roku.

Francuzi zostali wcześniej wyrzuceni, po przewrotach wojskowych, z trzech innych krajów środkowego Sahelu (Mali, Nigerii i Burkina Faso). W sumie od 2022 roku armia francuska zakończyła swoją stałą obecność w Mali, Burkina Faso, Nigrze, Czadzie, Wybrzeżu Kości Słoniowej i w Gabonie. W tym ostatnim kraju działa jeszcze baza gabońsko-francuska służąca jednak tylko szkoleniu miejscowej kadry wojskowej.

„Ogólnie rzecz biorąc, pomijając operację Barkhane (przeciw regionalnym dżihadystom), która była dużą operacją wojskową, nasza obecność wojskowa w Afryce była systematycznie zmniejszana i to od 20 lat” – tłumaczył ambasador Nicolas Normand. Dodał, że „w odległej przeszłości” takie bazy „służyły zapewnieniu bezpieczeństwa afrykańskim głowom państw”, ale nie jest to już potrzebne. Następnie bazy „służyły jeszcze do ewakuacji obywateli francuskich w razie kryzysów”. „Dziś dysponujemy środkami logistycznymi, aby to robić bez stałej naziemnej obecności wojskowej” – tłumaczył ambasador, przekuwając porażkę swojego kraju w próbę racjonalnego jej tłumaczenia. Przyznał jednak, że w kilku krajach „Francja pozostawała zbyt długo”, co dotyczyło np. Mali. Popełniliśmy „kilka błędów i polegaliśmy na separatystach w walce z dżihadystami; był to błąd polityczny wobec władz Mali” – dodał Armand. Przyznał, że „nie było przekonujących rezultatów w walce z dżihadystami”, a „władze Mali czuły się marginalizowane, ponieważ dowodził nimi francuski generał”.

Były ambasador przyznaje, że w regionie „istnieje wrogość wobec Francji”, co jest spadkiem kolonializmu, polityki monetarnej (frank CFA drukowany we Francji) i właśnie obecności wojskowej. „Jeśli dodatkowo zachowujemy się jak dominująca, nadzorująca siła, podczas gdy sytuacja gospodarcza jest tragiczna, a społeczeństwo niezadowolone ze swojego losu, powstaje dość wybuchowy koktajl” – przyznaje Nicolas Armand. Jego zdaniem Francja stała się „idealnym kozłem ofiarnym”. Poza tym kraj ten ma w regionie silnych konkurentów. Francuską pomoc wojskową chętnie zastępują Rosjanie, gospodarczą Chińczycy, a swoje „trzy grosze” i odrębne interesy mają tu i Amerykanie. Wszystkie te kraje chętnie pomagają wypchnąć Francję z jej dawnych kolonii.

Senegal od czasu uzyskania niepodległości pozostawał jednym z niezawodnych sojuszników Francji w Afryce. Jednak pod koniec 2024 roku prezydent Bassirou Diomaye Faye powiedział, że obce bazy wojskowe w jego kraju kłócą się z ideą suwerenności narodowej. Francja wciąż ma jeszcze bazę wojskową w Dżibuti we wschodniej Afryce, gdzie stacjonuje 1500 wojskowych. Jednak i tam czują się nieswojo, bo w tym regionie szeroką współpracę także wojskową oferują Dżibutti Chiny.

Po cichu depczą po piętach Trumpowi

Uczelnia Aix-Marseille (AMU) chwali się, że przyjmie 31 badaczy z USA z powodu „zagrożeń dla swobód akademickich” w kraju pod rządami Donalda Trumpa. Uczelnia otrzymała dotąd 300 zgłoszeń od amerykańskich badaczy, ale nie wszyscy się decydują na przeprowadzkę. Pomimo specjalnych warunków dla takich naukowców, które zapowiedział Macron, Francja nie jest w stanie konkurować z amerykańskimi uczelniami wynagrodzeniami.

Uniwersytet w Aix pilotuje program Safe Place for Science (Bezpieczne miejsce dla nauki) i w jego ramach przyjmie 31 badaczy. Podobno 600 badaczy ze Stanów Zjednoczonych wyraziło chęć pracy na AMU, a 300 nadesłało aplikacje. Naukowcy mają reprezentować takie dziedziny, jak: ochrona środowiska, biologia, geografia, epidemiologia czy nauki o zdrowiu. Są wśród nich także historycy czy badacze problematyki gender (płci kulturowej). To sporo wyjaśnia, bo tacy „uczeni” od klimatu czy gender są po prostu przez Trumpa z Ameryki przeganiani i wkrótce staną się „bezrobotni”. Francuski uniwersytet twierdzi jednak, że do Marsylii przyjadą „profesorowie wysokiej rangi”.

We Francji mówi się obecnie o utworzeniu statusu „uchodźcy naukowego”, analogicznego do uchodźcy politycznego, co jest pomysłem byłego prezydenta Francji, socjalisty Francois Hollande.

W połowie kwietnia Francja uruchomiła specjalną platformę o nazwie Choose France for Science (Wybierz Francję w celach naukowych), za pośrednictwem której naukowcy z różnych dziedzin, w tym tych, dla których zmniejszyły się możliwości finansowania w USA, mogą aplikować o fundusze na dalsze badania we Francji. Mogą też łatwo znaleźć zatrudnienie w CNRS. Wydaje się jednak, że „uchodźcy naukowi” z USA raczej poziomu tubylczej nauki specjalnie nie podniosą…

Najnowsze