Według informacji France Inter, prezydent Emmanuel Macron rozważa taką możliwość, ale w przypadku, gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się przestać chronić Europę za pośrednictwem Sojuszu Atlantyckiego… Na razie takie deklaracje można składać bez żadnych konsekwencji.
Prezydent Emmanuel Macron stara się za wszelką cenę wprosić doi negocjacji rosyjsko-amerykańskich. W tym tygodniu organizował w Paryżu spotkania w sprawie Ukrainy z przywódcami UE, Wielkiej Brytanii i Kanady. Leci też „za kilka dni” do Waszyngtonu jako nieformalny przedstawiciel tej grupy.
Przedstawił też pomysł zwiększenia wydatków wojskowych Francji z 2,1% do 5% PKB. W czwartek wieczorem Macron odpowiadał na pytania internautów dotyczące Ukrainy w mediach społecznościowych. Uznał, że „wkraczamy w nową erę” i „czas, w którym będziemy musieli […] reinwestować jeszcze więcej francusko-europejskich środków, aby wzmocnić naszą obronę i bezpieczeństwo”.
Na pytanie o 5% prezydent odpowiedział, że nie wie, „czy 5% to właściwa liczba dla Francji, ale w każdym razie będziemy musieli pójść w górę”. „Wkraczamy w czas, w którym każdy z nas musi zadać sobie pytanie, co możemy zrobić dla narodu francuskiego i Republiki”. Prezydent jednak podkreślił, że nie ma zamiaru wysyłać wojsk na Ukrainę, ale rozważa ewentualne „wysłanie sił zbrojnych w celu zagwarantowania pokoju, gdy tylko zostanie on wynegocjowany”.
Francuskie media uważają, że Macron „pozbawiony pola manewru na scenie krajowej po utracie większości w Zgromadzeniu Narodowym, próbuje odzyskać kontrolę, politycznie wykorzystując zastrzeżoną dla prezydenta domenę polityki międzynarodowej”. Aktywność międzynarodową Macrona można postrzegać z jednej strony jako remedium na problemy wewnętrzne i chęć zjednoczenia różnych krajowych sił politycznych wokół tematu zagrożenia zewnętrznego (zaplanowano tu np. spotkania prezydenta ze wszystkimi partiami), ale z drugiej strony także jako przygotowanie fundamentów pod kontrofensywę przeciw inicjatywom Trumpa.
Te w wielu aspektach podważają całą oficjalną narrację Macrona i burzą nowy „republikański dekalog”, w którym dominowały w ostatnich latach tematy klimatyzmu, globalizmu, walki z „mową nienawiści”, czyli cenzury, wspierania migracji, aż po mody ideowe w rodzaju wpisywania do konstytucji „prawa do aborcji”, wspierania genderyzmu, czy wielokulturowości.
Źródło: Le Figaro