Strona głównaWiadomościŚwiatCo nowy premier Barnier obiecuje Francuzom?

Co nowy premier Barnier obiecuje Francuzom?

-

- Reklama -

Michel Barnier wygłosił swoje expose w roli nowego premiera kraju. Jest „marchewka”, ale też „kij”. Lewa strona parlamentu przyjęła jego przemówienie z wściekłością, prawa strona tylko z krytyką.

Barnier ogłosił podwyżkę płacy minimalnej o 2% od 1 listopada. Zapowiedział też deficyt 5% w 2025 roku i zejście do 3% w 2029. Jednak w czasie wielu tez jego przemówienia, opozycja po lewej stronie z partii Zbuntowana Francja, wymachiwała kartami wyborczymi, przypominając, że to jej koalicja Frontu Ludowego wygrała ostatnie wybory.

- Reklama -

Premier realistycznie oświadczył, że „ten rząd cudu nie dokona”, ale jest gotowy „pokonywać przeszkody jedna po drugiej”. Dla niego „wielkie projekty” to poprawa poziomu życia Francuzów i temu służyć podwyżka płacy minimalnej.

Zapowiedział też dla uspokojenia lewej strony, że nie przewiduje „żadnego kwestionowania aborcji, małżeństwa dla wszystkich (ślubów homoseksualnych) i PMA (sztucznego zapłodnienia dla wszystkich kobiet)”. Będzie też podatek od największych fortun czy brnięcie w ideologię klimatyzmu.

Barnier obiecał, że „nie będzie tolerancji wobec rasizmu i antysemityzmu, przemocy wobec kobiet ani komunitaryzmu (gettoizacji przedmieść)”. Bronił też zasady laickości państwa. „Nie zgodzimy się na jakąkolwiek dyskryminację, kwestionowanie wywalczonych przez lata swobód, mam na myśli ustawę o aborcji, ani o małżeństwie dla wszystkich, ani o decyzjach legislacyjnych w sprawie PMA” – dodawał premier, co pokazuje najlepiej, że jego „prawicowość” jest „umiarkowana i w granicach prawa”, jak pisał Haszek.

Pod adresem strony prawej padły obietnice kontroli imigracji, a także kontroli budżetu. Obiecał „nową metodę” opartą na „słuchaniu, szacunku i dialogu”. Nie mając większości w parlamencie, Michel Barnier rzucił pod adresem opozycji: „słowo kompromis nie jest złym słowem (…) Musimy uczynić dialog i kulturę kompromisu zasadą rządzenia”.

Ciekawym elementem jest zapowiedź, że Michel Barnier i jego rząd są „gotowi do refleksji i działania aideologicznego nad wyborami proporcjonalnymi”. Do tej pory obowiązuje system jednomandatowy, który przez lata powstrzymywał dostanie się do parlamentu partii narodowej. Teraz utrzymanie tego systemu chyba traci sens, bo partia Marine Le Pen i tak wprowadza sporą liczbę deputowanych, a skład parlamentu jest mocno rozdrobniony. To też „postęp” mocno umiarkowany…

Najnowsze