Strona głównaMagazynOddana kampania. Konfederacja mówi o czymś, co jest niemożliwe

Oddana kampania. Konfederacja mówi o czymś, co jest niemożliwe

-

- Reklama -

Czym jest UE? Teoretycznie ciągle organizacją międzynarodową. Ale jest to międzynarodowa organizacja z własną walutą, z własnym systemem sądowniczym, z prawem nakładania podatków oraz z własnym „parlamentem”, który ma prawo narzucania swoim członkom rozwiązań legislacyjnych, uzurpując sobie w dodatku systemową wyższość tego prawa nad prawem krajowym. W dodatku ta organizacja międzynarodowa składa się z 27 części pochodzących z różnych państw i stoi obecnie przed stworzeniem własnej bezpieki, własnej armii i odrzuceniem prawa weta dla poszczególnych członków. Już z tego widać, że reformowanie UE jest zadaniem z gatunku niemożliwych. Więc gadanie, że się w niej „coś naprawi”, pozostanie jedynie gadaniem.

Czy jedno z tych 27 państw może zablokować, albo przynajmniej opóźnić, działanie tej organizacji? Ciągle może to zrobić przy pomocy veta w wielu, choć już nie we wszystkich, sprawach. Jednak aby tym vetem dysponować, trzeba mieć większość parlamentarną. W innym przypadku veto po prostu nie zostanie zastosowane.

Prawda jest więc brutalna – członkowie partii opozycyjnych w Parlamencie Europejskim nie będą mieli żadnej mocy sprawczej. Jedyną ich bronią, jedyną, ale silną, jest śmiałe, nawet brutalne, przedstawianie swoich racji. Aby jednak takie racje, w taki sposób przedstawiać, trzeba po pierwsze te racje posiadać i rozumieć, po drugie umieć je przedstawić. Właśnie dlatego reprezentacja prawicy wolnościowej w unioparlamencie powinna składać się z możliwie najmocniejszych mówców, o najsilniejszych poglądach, którzy nie baliby się przedstawić ich w sposób głośny i zdecydowany. Taka taktyka nie musi, ale może być skuteczna, co udowodnił Nigel Farage, któremu udało się wyłuskać Wielką Brytanię z UE. Był liderem tego procesu, mimo że jego ugrupowania nigdy nie weszły nawet do parlamentu krajowego. Nie musiały jednak wchodzić – wywarły nań wystarczająco skuteczny nacisk, by do Brexitu doszło.

Marzyło mi się, aby w Polsce powtórzyć tę drogę. Niestety, jak widać, zapadły inne decyzje. Na tzw. „biorących” miejscach do unioparlamentu wolnościowa prawica wystawiła kandydatów, którzy nie są retorami na miarę Polexitu, w dodatku Konfederacja w ogóle w wyborach o Polexicie nie wspomina, mówi natomiast, jak zresztą wszystkie pozostałe partie, o „reformowaniu”, czyli o czymś co jest niemożliwe. W efekcie te wybory zostały oddane walkowerem – nie ma ani w tej kampanii ani śmiałej myśli przewodniej, ani osób, które mogłyby starać się realnie wcielać tę myśl w polityczne życie.

Wyciągnięte wnioski i te same błędy. Prawica przed wyborami do Parlamentu Europejskiego

Tymczasem zbliża się czas, w którym UE zacznie działać wobec Polski już tylko destrukcyjnie. Już za dwa lata ma nas zalać fala nachodźców zgodnie z dyrektywą ich relokacji. W tym samym czasie ma zacząć działać dyrektywa wywłaszczeniowa czyli budynkowa. Mało tego, też za dwa lata UE ma się otoczyć zaporowymi cłami. Nasila się terror ideologiczny i cenzura. A nam znów przychodzi głosować dla manifestacji poglądów, a nie dla skutków politycznych.

Drodzy Czytelnicy – polecam naszą najnowszą książkę – wywiad-rzekę z Grzegorzem Braunem, zatytułowaną „Gram vabank”. Obecnie można ją nabyć taniej, w przedsprzedaży, a od przyszłego tygodnia rozpoczniemy jej wysyłkę. Poseł Braun, startujący z drugiego miejsca w okręgu małopolsko-świętokrzyskim, jest właściwie jedynym kandydatem, który może stać się głosem niepodległej Polski w UE, bo ma realne szanse na zwycięstwo. Jak ktoś może – niech go wspiera.

Najnowsze