Rząd Peru wprowadził radykalne zmiany w kodeksie karnym, które przewidują możliwość skazania na 15 lat więzienia za umyślne blokowanie dróg i na sześć lat pozbawienia wolności za udział w demonstracjach i zamieszkach, które przyczyniają się do blokowania ruchu na drogach powszechnego użytku.
Premier rządu peruwiańskiego Alberto Otarola, ogłaszając te decyzje, podjęte wobec zaostrzania się w ostatnich miesiącach demonstracji antyrządowych, oświadczył że „rząd podjął je w interesie bezpieczeństwa obywateli”.
Nowe, radykalnie zaostrzone kary, jak oświadczył, mają być stosowane w stosunku do osób „winnych przestępstwa blokowania dróg”.
W przypadkach osób, które zakłócają pracę infrastruktury portowej i komunikacji powietrznej lub dystrybucję paliw, kary mogą sięgać od ośmiu do dziesięciu lat więzienia.
Sześć lat pozbawienia wolności w tych „drakońskich ustawach”, jak określiły je peruwiańskie media opozycyjne, przewidziane jest dla „osób współpracujących” ze sprawcami wyżej wymienionych przestępstw lub tych, którzy „dostarczają im środków” do prowadzenia tych działań.
Peruwiański premier uzasadnił zaostrzenie kar za wymienione przestępstwa i działania przypisywane lewicowej opozycji i związkom zawodowym jako „nieodzowne dla zapewnienia bezpieczeństwa publicznego” wobec reakcji „radykalnie nastrojonych grup społeczeństwa na odsunięcie od władzy oskarżonego o konspirację lewicowego prezydenta Pedro Castillo”, na które jego zwolennicy zareagowali licznymi protestami.
„Peruwiańczycy chcą spokojnie pracować i móc się przemieszczać korzystając ze swego prawa do swobodnego poruszania się po kraju” – uzasadniał Otarola.