Gazeta „Mlada Fronta DNES” („MFD”) napisała, że czeski rząd mógł obniżyć ceny energii, ale tego nie zrobił, dostosowując się do dyrektywy UE, zanim zatwierdził ją parlament Czech. Zapowiedziana podwyżka cen energii o kilkadziesiąt procent dla mieszkańców i firm mogła w ogóle nie nastąpić.
Według „MFD” rząd mógł ulżyć ludziom i zapłacić część ceny za energię z europejskich pieniędzy, pochodzących z uprawnień do emisji dwutlenku węgla, co było powszechną praktyką w przeszłości. Ale gabinet Petra Fiala poddał się Brukseli, zastosował unijne przepisy, które jeszcze nie zostały zaadoptowane do czeskiego porządku prawnego – stwierdził dziennik.
„MFD” zauważył, że gdyby rząd chciał jak najdłużej zwalniać gospodarstwa domowe z płacenia za energię, wystarczyłoby nie spieszyć się z przyjęciem europejskich przepisów.
„Rząd przeanalizował możliwość wykorzystania wpływów z uprawnień do emisji, aby pomóc w walce z wysokimi cenami energii w przyszłym roku, ale Komisja Europejska przekazała Ministerstwu Środowiska, że taka procedura byłaby sprzeczna z przepisami UE i nie może zostać przeprowadzona” – powiedział gazecie rzecznik rządu Vaclav Smolka.
Zgodnie z ustaleniami „MFD”, politycy nie chcieli ryzykować reakcji ze strony europejskich instytucji, możliwych kar i sporów. Zdecydowano więc, że pieniądze z emisji nie zostaną wykorzystane, a ponieważ nie można było znaleźć w budżecie innych środków na zrekompensowanie wzrostu cen, podwyżka zostanie przeniesiona na konsumentów, tj. mieszkańców i firmy – stwierdziła gazeta, powołując się na źródło zbliżone do rządu.