Unia szykuje się coraz mocniej na „wojnę” z Donaldem Trumpem i wyraźnie chce przygotować się na konserwatywny zwrot w polityce USA. Widać to w wielu aspektach, choćby ostatnio na spotkaniu w Niemczech, gdzie snuto plany wspierania Ukrainy w przypadku „desinteressement” Stanów Zjednoczonych po 20 stycznia.
Kraje UE mocno zaczęły krytykować Elona Muska, który ma odgrywać w nowej administracji ważną rolę. Musk ośmielił się udzielać kilku pouczeń krajom unijnym, a nawet „wsparł” niemiecką AFD.
„Karą” ma być wyłączanie z obiegu platformy X Muska. Coraz więcej lewicowych instytucji i gazet deklaruje, że wycofuje z tej platformy swoje konta. X skrytykował nawet oficjalnie prezydent Francji Emmanuel Macron. Co ciekawe, większości rzekomo „liberalnych” oponentów przeszkadza na tej platformie brak moderacji, czyli mówiąc wprost… cenzury.
W obronie Elona Muska stanęła ostatnio premier Włoch Giorgia Meloni, która w czwartek 9 stycznia powiedziała, że jego krytyka europejskich przywódców wywołuje skandal tylko dlatego, że jest prawicowcem. Jej zdaniem, Elon Musk po prostu korzysta ze swojej wolności słowa, podobnie jak robią to osobistości lewicowe i przypomniała tu ingerencję w politykę państw Europy George’a Sorosa.
Jednak nad X zbierają się w Unii ciemne chmury. Francuz Thierry Breton, były minister gospodarki i były komisarz europejski ds. rynku wewnętrznego, stwierdził wprost, że „możliwe” jest zakazanie portalu społecznościowego Muska na terenie Unii Europejskiej. Jego zdaniem, da się to zrobić nawet „zgodnie z prawem”.
Wobec X pojawiają się zrzuty siania „dezinformacji”, czy pozwalania na „mowę nienawiści”. W rzeczywistości chodzi o politykę i pływy polityczne. Zmiana poostrzegania platformy nastąpiła w momencie, kiedy Elon Musk zaczął chwalić reformy prezydenta Argentyny Javiera Milei, stwierdził, że za zamachem na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu w grudniu nie stoi żaden „islamofob”, ale ukryty islamista, a także wsparł w Wielkiej Brytanii Nigela Farage’a.