Rząd Szwecji ogłosił stan kryzysu czytelniczego, z którym chce walczyć m.in. poprzez powrót do tradycyjnych podręczników i bibliotek w miejsce narzędzi cyfrowych. Z badań wynika, że młodzi Szwedzi mają problemy ze zrozumieniem bardziej złożonych tekstów, a wyższe uczelnie muszą rezygnować z dłuższych opisów.
Na czele grupy do walki z tzw. analfabetyzmem funkcjonalnym stanął powołany jesienią na stanowisko ministra edukacji Johan Pehrson, lider partii Liberałowie, który wcześniej kierował resortem pracy.
Pehrson na konferencji prasowej omówił zaprezentowane w grudniu ub.r. wyniki badania umiejętności PIAAC państw OECD, pokazujące, że w Szwecji w ciągu ostatnich 10 lat odsetek osób w wieku 16-24 mających trudności z czytaniem wzrósł z 9 do 15 proc.
– Trzeba wspomnieć, że tego rodzaju problemy występują prawie u co drugiego młodego człowieka urodzonego za granicą – podkreślił.
Według raportu Uniwersytetu w Uppsali 9 proc. kończących 9-letnią szkołę podstawową nie potrafi czytać ze zrozumieniem, a 15 proc. ma kłopoty z pisaniem. Badanie PISA z 2022 roku pokazało, że w Szwecji problem z czytaniem ma 25 proc. 16-latków.
Ze statystyk zebranych przez telewizję SVT wynika, że od 2015 roku część egzaminu dziewięcioklasisty dotyczącą umiejętności czytania oblało 61 tys. uczniów. Skala problemu nie jest jednak widoczna, bo na ostateczny pozytywny wynik sprawdzianu ma wpływ łatwiejsza część ustna.
Echem odbił się apel pracowników szwedzkich szkół wyższych, którzy zwrócili uwagę, że nasila się problem studentów nie potrafiących korzystać z lektur i podręczników oraz mających problem z pisaniem. Słynna uczelnia medyczna Instytut Karolinska w Sztokholmie zdecydował się na skrócenie opisów w podręczniku. W połowie grudnia doszło do spotkania ministra Pehrsona z przedstawicielami środowiska naukowego, rozmowy mają być kontynuowane.
Minister szkolnictwa Lotta Edholm (Liberałowie), która jeszcze dekadę temu, zasiadając we władzach Sztokholmu, wprowadzała do szkół laptopy, dziś będąc w rządzie wycofuje urządzenia cyfrowe, obwiniając technologię o przyczynienie się do obniżenia poziomu nauczania. Polityk zapowiedziała powrót do ołówków, papieru i tradycyjnych podręczników. – Musimy skoncentrować się na nauce podstawowych umiejętności – podkreśliła Edholm.
Innym dostrzeżonym przez minister problemem w szwedzkich szkołach jest nadmierne wykorzystywanie ułatwień przysługujących uczniom w przypadku trudności z nauką. Media alarmowały, że uczniowie coraz częściej domagają się możliwości odsłuchiwania tekstów. Takie narzędzia zostały wprowadzone z myślą o dzieciach ze zdiagnozowanymi problemami w nauce, ale warunek posiadania diagnozy nie jest w praktyce przestrzegany.
W sondażu opublikowanego w gazecie oświatowej „Vi laerare” 44 proc. nauczycieli odpowiedziało, że często pozwala dzieciom odsłuchiwać lektury, a 9 proc. robi to zawsze. Część z nich przyznała, że jest im w ten sposób łatwiej nauczać. Czasopismo szacuje, że z nagrań korzysta 25 proc. uczniów.
Rząd Szwecji zamierza zwiększyć nacisk na naukę języka szwedzkiego dzieci od przedszkola, a także zwiększyć wymagania językowe przy rekrutacji na kierunki pedagogiczne. Trwają prace nad zmianą programów studiów nauczycielskich. Od połowy 2014 roku szkoły mogą korzystać z dofinansowania zakupów tradycyjnych książek, a także kursów dla nauczycieli. W grudniu ub.r. opublikowano listę 250 zalecanych przez ekspertów książek dla dzieci i młodzieży z podziałem na przedziały wiekowe.
Od 1 lipca 2025 roku mają wejść w życie przepisy gwarantujące uczniom dostęp do szkolnej biblioteki z personelem.