Nowe urządzenia do zabijania dzieci w łonach matek, nowe szkolenia dla aborterów i przepisy surowo traktujące kliniki odmawiające przeprowadzania aborcji – to tylko niektóre z narzędzi wprowadzanych agresywnie przez rząd Donalda Tuska w wielkiej ofensywie przeciwko tradycyjnej rodzinie.
– „Dziękujemy Wam, Dziewczyny, za zestawy, do tej pory nie były dostępne w Polsce” – tak na swoim profilu w mediach społecznościowych napisała Gizela Jagielska – wicedyrektor Szpitala w Oleśnicy. W ten sposób podziękowała aborcyjnym aktywistkom za dostarczenie do szpitala tzw. „maszyn ssących” służących do przerywania ciąży. To urządzenia jak z horroru, służące do wykonywania brutalnych aborcji tzw. „metodą próżniową”. Polega ona na wysysaniu dzieci z łona matek i rozrywaniu ich na strzępy. Wcześniej tego „sprzętu” nie było na polskim rynku, szpital w Oleśnicy jest pierwszą placówką na terenie kraju, w którym będzie można zabijać nienarodzone dzieci tą nowoczesną, wyjątkowo brutalną metodą.
Jak z horroru
Opisy aborcji wykonywanych za pomocą maszyn ssących budzą przerażenie. Użycie tej metody opisuje dr Anthony Levatino, były lekarz – aborcjonista, który nawrócił się i dołączył do grup walczących o życie.
„Aborter używa metalowych prętów o różnej grubości, zwanych rozszerzaczami. Wprowadza je do szyjki macicy, zyskując w ten sposób dostęp do dziecka. Maluszek ma już palce u rąk i nóg, a jego serce bije, choć kości są wciąż słabe i kruche. Aborter bierze cewnik ssący i wsuwa go przez szyjkę macicy. Następnie włączana jest maszyna ssąca z mocą 10–20 razy większą niż domowy odkurzacz. Dziecko jest gwałtownie rozrywane na strzępy przez siłę ssania i wciskane razem z łożyskiem do maszyny ssącej”.
Na stronie internetowej Fundacji Pro-Prawo do życia znalazłem relację byłej położnej, która asystowała przy próżniowych aborcjach. „Kiedy doktor włączył maszynę ssącą, usłyszałam przerażające dźwięki… siorbanie, przełykanie… wysoki ton… wyglądało to tak, jakby wąż odkurzacza zadławił się czymś! To było okropne i przerażające. Znacznie gorszą częścią mojej pracy było opróżnianie maszyny ssącej każdego „dnia zabiegów”, i to nie tylko raz. Szczątki dzieci garściami wpadały do muszli klozetowej, chlapiąc dookoła na całą ubikację i podłogę. Nie cierpiałam wycierania krwi ze ścian, podłogi, spłuczki i sedesu”.
Opieka około aborcyjna
Dotychczas w szpitalu w Oleśnicy nienarodzone dzieci zabijano za pomocą wykonywania zastrzyków z trucizny prosto w serce. Teraz arsenał śmierci powiększy się o kolejne metody. Równolegle liczba aborcji w innych szpitalach w Polsce także szybko rośnie, a personel oleśnickiego szpitala szkoli innych „lekarzy” w abortowaniu dzieci. Aborcja okazuje się być wielkim biznesem – rynek pigułek poronnych wart jest na całym świecie kilkadziesiąt milionów dolarów. Częścią tego rynku są dochody ze sprzedaży urządzeń do przeprowadzania zabiegów aborcyjnych. – „Cieszymy się, że szpital w Oleśnicy wspólnie z nami wytycza standardy w dobrej opiece około aborcyjnej” – napisała na swojej stronie internetowej feministyczna organizacja, która dostarczyła szpitalowi „pompy ssące”. To szokujące, bowiem dotychczas w powszechnym użyciu funkcjonowało określenie „opieka okołoporodowa”. Co jednak może oznaczać to nowe sformułowanie? Częściową odpowiedź na to pytanie daje strona internetowa szpitala w Oleśnicy. Można tam znaleźć informację, że już wkrótce na terenie placówki zaczną się kursy doszkalające dla lekarzy ginekologów chcących prowadzić zabiegi aborcyjne. Czytamy: „We wrześniu planujemy pierwszy kurs z zakresu opieki aborcyjnej. Dziś rozpoczęliśmy zapisy, miejsc nie było już po 4 godzinach, co świadczy o ogromnym zapotrzebowaniu na taką wiedzę”. Nie jest to przypadek, że takie kursy organizuje właśnie szpital w Oleśnicy – dziś największe centrum aborcyjne w Polsce (przyjeżdżają tam kobiety z całego kraju). Celem tych kursów jest przeszkolenie ginekologów z innych miast i województw, tak aby wiedzieli, jak mordować dzieci i zaczęli zabijanie w swoich placówkach. Chodzi o to, aby aborcja stała się powszechną praktyką we wszystkich szpitalach na terenie całej Polski. Już teraz liczba aborcji bardzo szybko rośnie w wielu placówkach, na co wskazują niepokojące statystyki.
Zabijaj lub bankrutuj
Jest to oczywiście element szerszej antyrodzinnej polityki rządu Donalda Tuska. Krokiem do jej realizacji stały się nowe wytyczne Ministerstwa Zdrowia. Były przygotowywane jeszcze w czasach poprzedniego rządu (gdy szefem resortu był Adam Niedzielski). Nowe wytyczne zakładają, że każdy szpital musi mieć w swojej ofercie zabiegi aborcyjne. Te zaś, które takich zabiegów nie świadczą, muszą liczyć się z tym, że nie podpiszą kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dotyczy to – co ciekawe – również placówek prywatnych. To zaś oznacza bankructwo dla szpitali, które nie chcą świadczyć aborcji. – „Na koniec sierpnia, tak się umówiłam z premierem, ogłaszamy wytyczne ministra zdrowia dotyczące terminacji ciąży. Wytyczne to nie prawo, ale one determinują zachowania podmiotów leczniczych, które mają kontrakt z NFZ-em” – powiedziała w rozmowie z TOK FM minister zdrowia Izabela Leszczyna. Trzeba powiedzieć uczciwie, że jest to pierwszy w historii Polski przypadek tak agresywnego łamania sumień lekarskich.
Zła rodzina
Agresywna ofensywa aborcyjna to jeden z wielu elementów programowo antyrodzinnej polityki rządu Donalda Tuska. Niedawno w życie weszła nowelizacja kodeksu karnego rozszerzająca definicję gwałtu. Z nowej definicji wynika, iż gwałtem jest czynność dokonana bez „uprzednio wyrażonej zgody”. Taki zapis stworzył monstrualne pole do nadużyć. Od teraz kobieta będzie mogła oskarżyć mężczyznę o gwałt i to on będzie musiał udowodnić, że do zbliżenia doszło przy „uprzednio wyrażonej zgodzie”, co będzie trudne i w praktyce doprowadzi do wielu absurdalnych wyroków wydawanych przez politycznie poprawne sędziny orzekające w polskich sądach. Skutkiem długofalowym będzie rewolucja w stosunkach rodzinnych. Nowy przepis skutecznie zniechęci tysiące mężczyzn do zawierania związków małżeńskich, w ogóle do wiązania się z kobietami, bo będzie to oznaczało ryzyko ruiny finansowej. Taka sytuacja wprost przełoży się na spadek dzietności. Bez związków seksualnych i aktów płciowych nie będzie dzieci, zatem sytuacja demograficzna Polski – i tak już dziś bardzo zła – jeszcze się pogorszy.
Nie miej dzieci
Pod koniec sierpnia rozpoczęła się intensywna kampania społeczna promująca bezdzietność. W jej spotach występują kobiety, które chwalą się, że… „nie mają dzieci, bo nigdy nie chciały”. „Cześć, mam na imię Monika i jestem szczęśliwą, bezdzietną rozwódką”. Inna bohaterka, 24-letnia mężatka z dwuletnim (sic!) stażem małżeńskim, również deklaruje brak chęci posiadania dzieci. Najstarsza – Beata – chwali się możliwościami życiowymi, z których najwyraźniej nie mogłaby korzystać, gdyby miała dzieci. Tuż po rozpoczęciu tej kampanii, lewicowi aktywiści uknuli nową nazwę – to „osoby niedzietne”. Współorganizatorem kampanii jest fundacja Sexed należąca do modelki Anji Rubik (oszalałej lewaczki). Na jej stronie internetowej czytamy, że: „O niedzietności powinniśmy rozmawiać w szkole. Tak jak o rodzicielstwie”. Skrajnie lewacka organizacja Anji Rubik od lat instruuje młodzież w zakresie seksu analnego, masturbacji, ideologii LGBT. Na stronie fundacji możemy przeczytać również o takich pomysłach, jak np. „aktywizm na rzecz swobodnego krwawienia menstruacyjnego”, czyli bez użycia środków higienicznych (można się przyłączyć, by solidaryzować się z „ubóstwem menstruacyjnym”).
Nie dla dzieci
Kilka tygodni temu pisałem na łamach „NCz!” o szokującej akcji adults only. Polega ona na wprowadzaniu przez hotele i restauracje zakazu wstępu dla dzieci poniżej lat 12. Właściciele placówek, którzy wzięli udział w akcji tłumaczą to komfortem dorosłych klientów, którzy nie chcą prowadzić rozmów biznesowych lub wypoczywać w towarzystwie biegających i hałasujących dzieci. Ta akcja – chamska, agresywna i dyskryminująca najmłodszych – dziwnym trafem nie została zauważona przez Rzecznika Praw Dziecka, tak przecież ponoć wyczulonego na wszelką krzywdę dzieci. Także ten fakt pokazuje, że rząd Donalda Tuska wydał walkę tradycyjnej rodzinie i prowadzi ją z determinacją do ostatecznego zwycięstwa.