Gruzja odsuwa się od Zachodu, rezygnuje z otrzymywanej pomocy zarówno od Unii Europejskiej jako całości, jak i ze Stanów Zjednoczonych. UE zamroziła proces akcesyjny z Gruzją, a USA nie tylko wstrzymały pomoc dla Tbilisi, ale nałożyły sankcje wizowe dla czołowych rządzących w nim polityków Gruzińskiego Marzenia.
Waszyngton zapowiedział też gruntowną rewizję stosunków amerykańsko-gruzińskich. Oficjalnie jest to efekt odchodzenia przez Gruzję od standardów demokratycznych, nieoficjalnie zaś, bo zacieśnia więzy gospodarcze z Rosją, a gospodarcze i polityczne także z Chinami. W jakim kierunku ostatecznie pójdzie Gruzja, będzie zależało od wyników wyborów parlamentarnych, które odbędą się w październiku br.
Stosunki Gruzji z Zachodem u progu kolejnych wyborów parlamentarnych są złe, a po wyborach mogą się jeszcze bardziej pogorszyć, jeżeli ponownie wygra je ugrupowanie „Gruzińskie Marzenie”. Wygrało ono wybory parlamentarne w latach 2012, 2016 i 2020. Jego działacze zapowiadają, że tak będzie i tym razem.
Gruzińska opozycja jest bardzo podzielona. Działacze „Gruzińskiego Marzenia” szykujący się do kontynuacji władzy uważają, że nie jest ona w stanie zdobyć więcej niż 25 proc. głosów. Czy tak będzie, nie wiadomo. Z informacji dochodzących z Tbilisi wynika, że jest ona mocno podzielona i nie wiadomo, czy uda jej się zjednoczyć. Przyjęcie przez parlament Gruzji „ustawy o agentach” zagranicznych znacznie zawęziło jej możliwość działania, a zwłaszcza otrzymywania pomocy finansowej. Organizacja, która ją utrzymuje, pod groźbą odpowiedzialności karnej musi ją zadeklarować. To zaś znacznie ogranicza jej możliwości działania. Wiadomo bowiem, że takiej organizacji bardzo łatwo przypiąć łątkę, że działa na zlecenie zagranicznego partnera i chce osiągnąć wyznaczone przez niego cele. Forsowanie jej przez państwa zachodnie dało ekipie rządzącej w Tbilisi asumpt do oskarżenia Waszyngtonu o próbę przewrotu w Gruzji poprzez przygotowanie piątej kolumny mającej dokonać zamachu stanu. Władze Gruzji wystąpiły wobec Stanów Zjednoczonych z oficjalnym protestem, zarzucając im ingerencję w sprawy wewnętrzne państwa i próbę wciągnięcia Gruzji w wojnę przeciwko Rosji. Zachodni politycy zaczęli oskarżać Gruzję o zwrot w kierunku rosyjskiego autorytaryzmu oraz łamanie praw człowieka, głównie zaś o kwestionowanie praw mniejszości LGBT.
Nie wprowadziła sankcji
Zachód jest niezadowolony ze stanowiska Gruzji wobec Rosji. Ta potępiła wprawdzie inwazję na Ukrainę, ale nie wprowadziła wobec niej spodziewanych sankcji. Wręcz przeciwnie! Rozszerzyła z nią współpracę gospodarczą. Na jej rynkach sprzedaje około 60 proc. produkcji swojego wina, które na rynkach zachodnich się nie przyjęło. Rosja pozostaje też głównym odbiorcą wody mineralnej Borjomi i produkcji rolnej Gruzji. Rosja zapewnia też Gruzji największy potok turystów i to zarówno latem, jak i zimą. Latem korzystają oni z czarnomorskich kurortów, m.in. Batumi, a zimą z ośrodków narciarskich. W sumie rocznie przyjeżdża do Gruzji od 1–1,5 mln Rosjan w charakterze turystów.
Cały szereg rosyjskich kompanii lotniczych wykonuje bezpośrednie połączenia z Tbilisi, Batumi i Kutaisi. Przywożą turystów z Moskwy, Sankt Petersburga, Soczi i kazania. Ilość rejsów z Federacji Rosyjskiej do Gruzji wynosi około 400 tygodniowo! Tylko w pierwszym kwartale br. dochody Gruzji z turystyki wynosiły 808 mln USD, co oznacza wprost aż 40 proc. w porównaniu z 2019 r. Według premiera Kobachidze w 2024 r. zyski Gruzji z turystyki wyniosą 4,5 mld USD, czyli o 9 proc. więcej niż w minionym roku. Turystyka staje się główną gałęzią gospodarki republiki. W pierwszym kwartale br. przyrost PKB wyniósł 9 proc. Średnia płaca w państwie wzrosła o 13,2 proc. w porównaniu z przeszłym rokiem do 1943,4 lari , czyli 632 euro miesięcznie. Nie ma się więc co dziwić, że przy rosnącym budżecie przedstawiciele gruzińskich władz z lekceważeniem wypowiadają się o wstrzymaniu zachodniej pomocy. Przewodniczący parlamentu Szalwa Papaszwili w odpowiedzi na wstrzymanie amerykańskiej pomocy pozwolił sobie nawet na stwierdzenie, że pomoc ta nie była bezinteresowna, ale stanowiła element nacisku na Tbilisi.
Wszystko na jedną kartę
Rozpoczynając swoją kampanię wyborczą „Gruzińskie Marzenie”, jej działacze pod adresem opozycji skierowali ostre oskarżenie, że jej członkowie są agentami „globalnej partii wojny”. Zapowiadają, że rozgromią ich podczas wyborów, a następnie dobiją do końca. Zamierzają pociągnąć ich do odpowiedzialności za rozpętanie wojny z Rosją w 2008 roku. Ich zdaniem, Saakasziwli uderzył na Południową Osetię z polecenia określonych czynników z Zachodu. Ton kampanii „Gruzińskiego Marzenia” nadaje miliarder Bidzina Iwaniszwili. W swoim pierwszym wystąpieniu oświadczył, że jeżeli Gruzini nie poprą jego partii i nie powierzą jej po raz kolejny władzy, to opozycja znowu wciągnie Gruzję do wojny z Rosją. Kampania wyborcza zdaniem obserwatorów będzie bardzo ostra. Liderzy opozycji, do której należą m.in. członkowie partii Micheila Saakaszwili oświadczyli, że Bidzina Iwaniszwili przekroczył „czerwoną linię” i zarzucili mu, że zarówno on, jak i obecne władze Gruzji działają we współpracy z Moskwą. Georgij Baramidze nazwał Bidzinę Iwaniszwili i jego drużynę „Rosjanami z gruzińskimi nazwiskami”.
Jakim wynikiem skończą się wybory, trudno przewidzieć. Opozycja jest podzielona i już w trakcie kampanii wyborczej widać, że dzielą ją poważne różnice. W tym także w stosunku do Rosji. Jeden z liderów „Europejskiej Gruzji” Giga Bakeria twierdzi, że Gruzja nigdy nie stanie się członkiem UE, jeżeli nie będzie „przeciwstawiać się interesom Rosji i imperialistycznym planom Kremla”. Twórca opozycyjnej partii „Achali” Nika Gwaramija twierdzi zaś, że opozycja „powinna wyrwać z rąk Iwaniszwili argument o możliwości nowej wojny” i solidarnie oświadczyć o niedopuszczalności „siłowego rozwiązania problemu Abchazji i Osetii Południowej”.
Stosunek do Rosji stanie się niewątpliwie głównym tematem kampanii wyborczej. Bidzina Iwaniszwili i jego stronnicy uważają, że wybory będą referendum, w którym „Gruzini będą wybierać między wojną a pokojem”. Komu wierzą Gruzini, pokaże czas.