Strona głównaMagazynJuż spływają pierwsze recenzje! Jaka była krytyka Red Pill’a?

Już spływają pierwsze recenzje! Jaka była krytyka Red Pill’a?

-

- Reklama -

Kto uwziął się na Red Pill? Dlaczego wiedza o relacjach damsko-męskich przeszkadza zarówno lewicy, jak i prawicy? O tym z Romanem Warszawskim, popularyzatorem Czerwonej Pigułki (Red Pill) i autorem książki „Red Pill. Samiec Alfa musi wrócić”, rozmawia redaktor „Najwyższego Czasu!” Jakub Zgierski.

Jakub Zgierski: – Jak widzimy, są już pierwsze recenzje Twojej książki, chociaż niektóre ujrzały światło dzienne przed jej premierą… Chociażby prof. Adam Wielomski chyba miesiąc przed wydaniem zaczął już mówić, że to mizoginia, jakaś nienawiść wobec kobiet, a on takich problemów nie ma ze swoją żoną i sobie żyje wspaniale.

- Reklama -

Roman Warszawski: – Syty głodnego nie zrozumie. Jaka była krytyka Red Pill’a? Po pierwsze, że książka na pewno dotyczy podrywania albo jest receptą, jak właśnie zostać tym Samcem Alfa. Niestety rozczaruję – gotowego przepisu nie ma. Publikacja pojawiła się też na profilu facebookowym „Zakazać rozwoju osobistego” i tam się okazało, że jest w ogóle straszna, zwłaszcza biorąc pod uwagę okładkę i to, co tam wstawiliście z tyłu gazety jako clickbait (przynęta, zachęcenie – dop. red.). Takiej krytyki, co tam konkretnie jest nie tak, w lipcu jeszcze nie mogło być, bo książka trafiła do czytelników pod sam koniec miesiąca. Z kolei pojawiła się u Was na stronie internetowej jedna polemika dotycząca treści artykułu, który był zapowiedzią mojej książki. Mówimy o tekście „Samiec Alfa jest nagi. O co chodzi z tym red pillem?” autorstwa Marty i Radosława Piwowarczyków.

– Tak, to nasi autorzy piszący w serwisie nczas.info. Przygotowali wspólnie tę recenzję, odnosząc się właśnie do zapowiedzi czy też fragmentu rozmowy. W kilku numerach gazety i na portalu umieszczaliśmy cyklicznie krótkie urywki z książki. Oni generalnie twierdzą, że reprezentanci Red Pill’a „przedstawiają się jako piewcy prakseologii, choć z badaniami naukowymi mają tyle wspólnego, co Nowa Nadzieja Sławomira Mentzena z ideami wolnościowymi”. A ponadto: „Rzeczywistość jest jednak bardziej brutalna i jak celnie stwierdził publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz, »to, co oni robią, w niczym się nie przyda nikomu«”. Więc w sumie książka jest bezsensu.

– Chciałbym wiedzieć, co tak konkretnie robimy, że to się nikomu nie przyda. Po przeczytaniu tego artykułu mam kłopot ze zrozumieniem, na czym polega zarzut w stronę Red Pill’a. Oczywiście ja w książce wskazuję, że badania, na których się opieram, są dzisiaj podważane, ale w ten sam sposób co wszystkie badania psychologiczne, bo mamy kryzys replikowalności danych. Krytycy Red Pill’a uważają za prawdziwe te badania, które mają Red Pill podważać. Tyle że np. jak są badania, które negują istnienie hipergamii, to one polegają na tym, że definiujemy hipergamię jako skłonność kobiet do wiązania się z mężczyznami o wyższym wykształceniu, nie o wyższym statusie społeczny, nie przystojniejszymi – tylko konkretnie o wyższym wykształceniu. A jako że jest coraz więcej związków, w których mężczyzna posiada niższe wykształcenie od swojej partnerki czy żony, to ma to ewidentnie dowodzić, że hipergamia jest zjawiskiem kulturowym, które w dzisiejszych czasach zanika. Ograniczenie się wyłącznie do wykształcenia jest podejściem fragmentarycznym, które pomija zupełnie fakt, że hipergamia, ten instynkt kobiet do wiązania się z mężczyznami – co tu dużo mówić – lepszymi od siebie, ocenia mężczyznę jako cały pakiet, a nie wyłącznie w kontekście samego jego wykształcenia.

Obecnie mamy dużo więcej kobiet kończących studia od mężczyzn, ale większość studiów humanistycznych nie daje za dobrej pracy i nie przynosi nie wiadomo jakiego prestiżu poza satysfakcją, że można powiedzieć, że się te studia skończyło. W rezultacie to nie powinno budzić zdziwienia, że jest więcej związków kobiet z mężczyznami, którzy formalnie mają od nich niższe wykształcenie, ale jak się popatrzy na średnią, to oni po staremu od tych swoich żon jakoś tam sobie lepiej radzą w życiu, troszeczkę więcej zarabiają itd. Tu wychodzi na to, że niby sam sobie zaprzeczam, podważając te badania, na które się powołuję.

– W tym fragmencie książki to była raczej ironia…

– Tak, to była ironia. Kolejna rzecz, która jest bardzo ciekawa. Okazuje się, że Red Pill jest wszystkim tym, czego krytyk Red Pill’a nie lubi, a przynajmniej czymś z drugiej strony sceny politycznej. Tylko że Red Pill jest apolityczny. Dla dr Katarzyny Szumlewicz Red Pill stanowi część ideologii Woke (skrajna lewica skupiona na tropieniu wszelkiej niesprawiedliwości społecznej – dop. red.), tyle że w jej wyobrażeniu Woke to tak naprawdę prawica. W tym ujęciu Red Pill ma być ruchem tożsamościowym mężczyzn, a ten prawdziwy, dobry, interesujący się kobietami feminizm wcale nie jest ruchem tożsamościowym. No, tak… Natomiast w przeświadczeniu Waszych autorów z „Najwyższego Czasu!” Red Pill jest częścią lewicy. Na czym ma polegać lewicowość Red Pill’a? Nie wiem. A prawicowość? Może tylko na tym, że podważamy teorię „czystej tablicy” (pogląd, jakoby ludzie rodzili się zupełnie „niezapisani” i byli kształtowaniu wyłącznie przez doświadczenia – dop. red.).

– Autorzy omawianego artykułu twierdzą, że zwolennicy Red Pill’a „prezentują konkretne propozycje, niemające nic wspólnego z wolnościowością, będące natomiast esencją podejścia zamordystycznego”.

– To jest odniesienie do jakiegoś wpisu Marty Wardy, byłej dziennikarki „Najwyższego Czasu!”, która ma tę zdolność do używania czasem niezbyt szczęśliwych sformułowań. Artykuł jest poświęcony mojej książce, a jednocześnie autorzy podnoszą, że coś napisała Marta. Ciężko jest mi za to wszystko odpowiadać. A co do zarzutu, że Red Pill nie jest specjalnie wolnościowy – z Czerwonej Pigułki można wysnuć wniosek, że człowiek nie jest gatunkiem, który byłby w stanie funkcjonować w anarchokapitalizmie. Z powodu ludzkiej natury to będzie niemożliwe. Można stworzyć systemy, które będą bardziej wolnościowe, ale niestety – ponieważ jesteśmy zwierzętami, było nie było, stadnymi – anarchokapitalizm jako taki nie będzie możliwy.

Z tych samych powodów nie będzie możliwy prawdziwy komunizm. Jak ktoś pogrzebie w dziełach specjalistów od prawdziwego komunizmu, to oni wskazują, że to też będzie system bezpaństwowy, gdzie ludzie razem będą funkcjonować na zasadzie w pełni dobrowolnego porozumienia i kolektywu. Z tą dobrowolnością u nas będzie problem, bo jeżeli jesteśmy zwierzętami stadnymi i zależymy od społeczności, to zawsze pojawia się trudność z ludźmi, którzy chcą pojechać na plecach innych. Troszeczkę trzeba to wyważyć, bo jak wszystko będzie na zasadzie „Od każdego według możliwości, każdemu według potrzeb”, to się okaże, że wszyscy mają dużo większej potrzeby niż możliwości, a więc mamy deficyt. Inna rzecz – ludzie są zwierzętami terytorialnymi i prowadzą wojny, więc wygrają państwa, a nie w pełni dobrowolne stowarzyszenia. Na końcu musi być ktoś, kto wymusi zasadę, że wszyscy mężczyźni walczą i nikt nie ucieka.

– W książce możemy przeczytać, że „zakochanie to tylko chemiczna reakcja”, co autorzy polemiki puentują następująco: „Byłoby to może i zabawne, gdyby nie pokazywało, jak smutne i płytkie podejście prezentują red pillowcy”. Tylko że to malutki fragment wyjęty z kontekstu, a nie całościowa analiza zakochania i miłości.

– Jeżeli chcemy miłość widzieć tylko w sensie duchowym, to fajnie byłoby precyzyjnie posługiwać się greką. Grecy mieli kilka określeń na miłość, np.: eros, filia, storge czy agape. Kwestia jest taka, że jeżeli z miłości damsko-męskiej wyrzucimy zauroczenie i zakochanie, to dlaczego kręcimy nosem na związki jednopłciowe i nie możemy tworzyć stałych relacji podobnych do małżeństwa z przyjaciółmi, będąc osobami heteroseksualnymi? Jeżeli z tego wszystkiego usuwamy właśnie tę chemię, zakochanie, pociąg seksualny – a więc to, co miałoby być niby mniej istotne – to będzie trudno. Red Pill zajmuje się bardziej tą stroną popędową – pociągiem, który nas pcha w daną stronę. Czy można budować związek na samym racjonalnym podejściu? Pewnie jakiejś części ludzi się to uda, ale w większości wypadków bez tego komponentu fizycznego się to rozleci.

Zwracam uwagę – nie tylko ja na to wpadłem, ale też ojcowie Kościoła – że seks służy umacnianiu jedności małżonków. Z mojego punktu widzenia ta fizyczność jest klejem, który długoterminowo scala związek. Można znaleźć dla tego również uzasadnienie czysto ateistyczne. Otóż u większości zwierząt, które robią to w celach reprodukcyjnych, instynkt działa na tej zasadzie, że samica ma cieczkę i jest w okresie rui, oni się zbliżają i koniec. W naszym gatunku owulacja u kobiet jest ukryta, a mężczyźni mają stały popęd. Przyjrzenie się temu, jaki mechanizm za tym stoi, nie jest sprowadzeniem człowieka do jakiegoś przyziemnego poziomu, ale próbą zrozumienia, co w nim tkwi i funkcjonuje. Autorzy chyba reprezentują poglądy dość konserwatywne, więc nie sądzę, że chcą popaść w herezję, uznając, że człowiek nie jest ciałem. Mówię o stronie mniej duchowej, bardziej cielesnej, ale podkreślam, że dla osób wierzących człowiek jest i duchem, i ciałem. Te negatywne tendencje, o których wspominam, Kościół z perspektywy wiary postrzega jako część konsekwencji grzechu pierworodnego i niedoskonałej natury ludzkiej. Negowanie zupełnie potrzeb ciała i strony popędowej moim zdaniem będzie prowadziło w niefajne rejony.

– Dziękuję za rozmowę.

Polecamy książkę Romana Warszawskiego „Red Pill. Samiec Alfa musi wrócić”, która jest dostępna do zamówienia w naszej księgarni sklep-niezalezna.pl.

Najnowsze