Francji bardzo zależy nie tylko na sukcesie organizacyjnym, ale i sportowym. Kraje ten znajduje się obecnie na 4 miejscu w tabeli medalowej i chce koniecznie zając miejsce w pierwszej „piątce”. Podobną ilość złotych medali ma jednak Wielka Brytania, a po piętach tych krajów depcze jeszcze z rownie pkaźnym dorobkiem np. Korea i Japonia.
Medaliści, w zależności o koloru olimpijskiego krążka, mogą liczyć na wcale pokaźne premie. Wynoszą one od 80 000 do 20 000 euro. Wywołało to jednak nieoczekiwaną debatę nad opodatkowywaniem tych pieniędzy.
Wszystko zaczęło się od komentarza znanego b. judoki francuskiego Davida Douilleta, który nazwał opodatkowywanie przyznawanych premii dla francuskich mistrzów olimpijskich „skandalem”. Zareagował na to sam minister finansów i gospodarki Bruno Le Maire. 8 sierpnia wieczorem przed kamerami TV stwierdził, że jest przeciw opodatkowywaniu tego typu gratyfikacji.
Dodał jednak, że przygotuje odpowiednie zarządzenia, ale będzie to problem już dla następnego rządu i następnego ministra. Przyznał jednak, że to „wyjątkowa sprawa”, a premie „nagradzają lata poświęceń”.
„To nie jest kwestia finansów publicznych, to kwestia symbolu” – mówił Bruno Le Maire. Jego zdaniem „gest zwolnienia podatkowego jest tu mało istotny” w porównaniu z tym „wszystkim, co trzeba zrobić w ramach oszczędzania”.
Źródło: Le Figaro