Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało w środę, że Radosław Sikorski resortu podjął decyzję o zakończeniu misji ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu. Jak poinformowano, zostały uruchomione praktyczne procedury odwoławcze.
Prezydent Andrzej Duda pytany o tę sprawę podczas wizyty w USA, powiedział: „Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta”. – Fundamentalne znaczenie ma tutaj decyzja, którą podejmuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej – oświadczył.
Tego samego dnia szef Gabinetu Prezydenta Marcin Mastalerek powiedział, że Andrzej Duda nie zgadza się na hurtowe odwoływanie ambasadorów bez konkretnych przesłanek i podawania przyczyn. W czwartek szefowa KPRP Grażyna Ignaczak-Bandych przekazała, że wnioski o odwołanie ambasadorów nie dotarły do prezydenta Andrzeja Dudy.
Sikorski informował w czwartek, że – podejmując decyzję o zakończeniu misji ponad 50 ambasadorów – wziął pod uwagę także preferencje prezydenta Andrzeja Dudy. Dopytywany, czy chodzi o czterech ambasadorów, o których informowały wcześniej media, szef MSZ zaznaczył, że to „już sprawy między nim a prezydentem”. Stwierdził, że zgodnie z konstytucją prezydent współpracuje z szefem MSZ w zakresie polityki zagranicznej. Podkreślił, że podpisał już wnioski o uruchomienie procedury na powołanie nowych ambasadorów.
Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, ambasadora mianuje i odwołuje Prezydent RP na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez Prezesa Rady Ministrów.
Minister właściwy do spraw zagranicznych przed skierowaniem wniosku zasięga opinii Konwentu Służby Zagranicznej. W skład Konwentu wchodzą: minister właściwy do spraw zagranicznych lub wskazany przez niego członek kierownictwa urzędu obsługującego ministra właściwego do spraw zagranicznych jako przewodniczący; szef Służby Zagranicznej; przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej; przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Paraliż dyplomacji
Do sprawy odniósł się w „Śniadaniu Rymanowskiego w Polsat News i Interii” polityk Konfederacji Krzysztof Bosak.
– Mamy spór kompetencyjny, kolejny, między rządem i prezydentem i Konstytucja wskazuje jasno, że ambasadorów powołuje i odwołuje prezydent, natomiast jest to o tyle kwadratura koła, że jednocześnie Konstytucja stwierdza, że polityką zagraniczną państwa kieruje rząd, a prezydent wspiera tę politykę – wskazał Krzysztof Bosak.
Wicemarszałek Sejmu ocenił, że „jest to trochę podobnie jak z powołaniami do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie parlament wybiera, ale prezydent przyjmuje przysięgę”.
– To się może skończyć częściowym paraliżem naszej dyplomacji i już się zaczęło ośmieszeniem na forum międzynarodowym, dlatego, że państwo, w którym publicznie szef MSZ spiera się z połową własnej dyplomacji o to, czy ma zostać na placówkach, czy wrócić do kraju, to jest dyplomacja niepoważna – wskazał.
Jak podkreślił, „te sprawy nie powinny być w ogóle rozgrywane publicznie”. – Minister Sikorski powinien w tej sprawie negocjować po cichu i do skutku z prezydentem, osiągnąć porozumienie, takie lub inne – powiedział.
– W mojej ocenie nie jest możliwe efektywne torpedowanie polityki zagranicznej będąc ambasadorem. Ambasador, który torpeduje politykę własnego państwa, prędzej czy później ulegnie ośmieszeniu przed wszystkimi innymi ambasadorami – stwierdził Bosak.
„Jak w jakimś bantustanie”
Temat ten poruszony został także w „Kawie na ławę” w TVN24. – Ja głęboko wierzę w bardzo starą mądrość, że brat wspierający brata niczym miasto warowne, a obóz podzielony upadnie i my jesteśmy coraz bardziej państwem podzielonym w kolejnych obszarach – ocenił Przemysław Wipler.
Jak mówił poseł Konfederacji, „w miejscach, w których nasza Konstytucja wskazuje, że powinna być współpraca i konsensus między rządem a prezydentem, wszędzie jest pożar, wszędzie jest konflikt i to narasta, jest coraz gorzej”.
Oprócz ambasadorów Wipler wskazał na Trybunał Konstytucyjny, sądy, prokuraturę czy wojsko. – Jesteśmy w sytuacji, w której bez zgody i współpracy z prezydentem nie da się powołać nowych ambasadorów, nie będzie nominacji generalskich, profesorskich, nie będzie akceptacji bardzo wielu rozwiązań ustawowych – stwierdził.
– Mam wrażenie, że nie podejmowano, na poziomie minimalnym, próby koncyliacji i prowadzenia rozmów z panem prezydentem (…) i to, że nawet na poziomie symbolicznym jego upokarzano i różnego rodzaju wykonywano ruchy – dodał.
– Powiedzmy sobie szczerze, sam fakt, moment upublicznienia: jest dobre spotkanie w USA, pan prezydent z premierem wracają i nagle ciach wjeżdża hurtowa wymiana ambasadorów. To jest jak w jakimś bantustanie, w którym zakończyła albo rozpoczyna się rewolucja – ocenił.