Nierozliczone problemy i rachunki z historii przypominają o sobie nie tylko relacjach polsko-niemieckich. Problemy ma tu też np. Francja. Rodziny Algierczyków (harkis) pozostających w latach wojny w tym kraju w służbie Francji, składają nową skargę z powództwem cywilnym za profanację grobu i ukrycie zwłok. Historia przypomniała o sobie po tym, jak na początku tego roku w Rivesaltes znaleziono cztery skrzynie z niezidentyfikowanymi kośćmi. To odkrycie miało miejsce w dawnym obozie wojskowym, gdzie po zaakceptowaniu niepodległości Algierii Francuzi przetrzymywali harkisów.
Rodziny internowanych w obozie Rivesaltes w Pirenejach Wschodnich złożyły do prokuratury w Perpignan skargę z powództwem cywilnym o zbezczeszczenie grobu, naruszenie integralności zwłok i ich ukrywanie. W latach 1962–1965 zmarło tam na skutek złych warunków oficjalnie 146 osób, w tym 101 dzieci. 60 ciał nigdy nie odnaleziono, co dotyczy 52 niemowląt. Potomkowie internowanych harkisów walczą o wyjaśnienie okoliczności, w jakich ciała te zostały ekshumowane i przeniesione z cmentarza obozowego w 1986 roku, bez poinformowania o tym rodzin. Ich adwokat Antoine Ory mówi, że strona cywilna będzie mogła w ten sposób uczestniczyć w dochodzeniu i wnioskować o testy DNA odnalezionych szczątków.
Na początku tego roku w Rivesaltes znaleziono cztery skrzynie z kośćmi, ciągle niezidentyfikowanych. W latach 1962–1965, po uzyskaniu przez Algierię niepodległości, przez obóz Joffre w Rivesaltes przeszło blisko 22 tys. harkisów i członków ich rodzin. To także historia pewnej zdrady sojuszników.
Historia Harkisów
Harkisi (od arabskiego ḥaraka „ruch”) to żołnierze algierscy stojący po stronie Francji. Od 1957 do 1962 harkis byli żołnierzami arabskimi walczącymi u boku Francuzów w Algierii podczas wojny domowej z FLN (Front Wyzwolenia Narodowego), wspieranym przez Moskwę. Po stronie francuskiej walczyło ok. 66 tys. żołnierzy pochodzenia arabskiego. Zapłacili za to wysoką cenę i ci, których nie ewakuowano do metropolii, po zawarciu porozumienia w Evian w 1962 roku, byli torturowani i mordowani masowo przez FLN. Front Wyzwolenia najpierw dokonał spisu osób, które uznano za „zdrajców” i stworzył „czarne listy” harkis. Po zawieszeniu broni doszło szybko do masowych egzekucji.
Porozumienia z Évian zabraniały armii francuskiej interwencji, a francuscy żołnierze nie mogli działać nawet na prośbę harkisów o ochronę. Masakry gwałtownie wzrosły 5 lipca 1962 i w połowie września tego samego roku. Osoby z list były aresztowane, a następnie grupowane w ośrodkach przesłuchań, gdzie po torturach były zabijane lub wydawane na lincz przez miejscową ludność. Masakry dotyczyły całych rodzin żołnierzy pomocniczych.
Wielu francuskich oficerów świadomych, że harkis pozostawiony w Algierii jest praktycznie skazany na śmierć, podejmowało się prób odesłania swoich podkomendnych żołnierzy do Francji kontynentalnej. Działania te zostały udaremnione przez rząd. Minister do spraw Algierii Louis Joxe wysłał 12 maja polecenie dla Wysokiego Komisarza Christiana Foucheta, by odszukać i ukarać w wojsku pomysłodawców prób wysyłania harkisów do metropolii. Joxe pisał nawet, że „żołnierze pomocniczy sprowadzeni na ląd Francji kontynentalnej poza ogólnym planem repatriacji, zostaną odesłani do Algierii”… Dla wielu historyków była to jedna „z największych haniebnych stron w historii Francji”, przyrównywana do łapanki Żydów w czasach Vichy.
Niewygodni uchodźcy
Liczbę ofiar tych masakr ocenia się na od 50 tys. do 150 tys. W 2005 roku komisja historyków oceniła liczbę zabitych harkisów w czasie masakr na 60 tys. do 70 tys. Zaledwie od 30 tys. do 50 tys. znalazło schronienie we Francji metropolitalnej. W przeciwieństwie od ewakuowanych Francuzów z Algierii, tzw. „Pieds-noir” („czarne stopy”) nie byli traktowani jako „repatrianci”, ale jako „uchodźcy”, co dawało im znacznie mniej praw.
Przez lata byli marginalizowani i dopiero w 2001 Jacques Chirac przyznał, że „Francja nie była w stanie uchronić swoich dzieci przed barbarzyństwem”. W epoce Hollande’a i Macrona pojawiła się tendencja „przepraszania” za swoje zbrodnie i krytyka epoki kolonialnej. Harkis otrzymali po latach odszkodowania, ale pamięć o tej formacji została poświęcona na ołtarzu zbliżenia algiersko-francuskiego. Po latach, kiedy relacje na linii Paryż-Algier mocno się schłodziły, niektórzy przypomnieli sobie i o harkis.
Co ciekawe, rząd francuski utrudniał ucieczkę Harkis do Francji kontynentalnej z tego powodu, że repatriacja francuskich muzułmanów stanowiła w jego oczach „zagrożenie dla tożsamości narodowej Francji”. I tu kolejny paradoks, bo po latach muzułmanie i tak pojawili się w metropolii i są to ci, którzy wcale się z tym krajem nie utożsamiają, potomkowie i wychowankowie rządów FLN. Tymczasem w obronie pamięci harkis staje… Zjednoczenie Narodowe.
Problemy z upamiętnieniem
Harkis, którym udało się uciec z Algierii, byli umieszczani w obozach przejściowych, w których wcześniej przetrzymywano republikanów hiszpańskich, a w czasie wojny także m.in. Żydów. Tak działo się na przykład w obozie Rivesaltes. Harkis z rodzinami byli tu zakwaterowani głównie w dużych namiotach dostarczanych przez wojsko, ale zimą, dziesiątki małych dzieci umierało tam z zimna. Pod koniec 1962 roku obóz w Rivesaltes miał 12 tys. mieszkańców. Obóz został ostatecznie zamknięty w 1963 roku. W tym miejscu powstał, ale dopiero w XXI wieku pomnik. Z tym że jego projekt oddaje hołd nie tylko harkis, ale i przetrzymywanym w tym obozie hiszpańskim komunistom, przede wszystkim Żydom z czasów wojny, Romom, a nawet partyzantom FLN, których przetrzymywano tam w czasie wojny algierskiej.
Pomnik został otwarty w 2015 roku, a jego odsłonięcia dokonał socjalistyczny premier Manuel Valls. Z inicjatywy stowarzyszenia Synowie i Córki Żydów Deportowanych z Francji oraz Serge’a Klarsfelda wzniesiono tam wcześniej stelę upamiętniającą Żydów deportowanych z obozu Rivesaltes do Auschwitz. Pojawiła się też stela upamiętniająca Harkisa, ale i ku „pamięci hiszpańskich republikanów” i Cyganów. 16 października 2015 postawiono ostatecznie Memoriał-Pomnik Obozu Rivesaltes, który ma odwiedzającym pomóc „w zrozumieniu wspólnej przeszłości” i ma być „narzędziem pamięci i świadomości politycznej, szczególnie w obliczu współczesnych problemów, takich jak kryzysy migracyjne i ekstremizm polityczny”. W memoriale jest wystawa stała, wystawy czasowe, audytorium na 160 miejsc, sale edukacyjne, centrum dokumentacji, strefa gastronomiczna.
ZN w obronie pamięci muzułmańskich żołnierzy Francji
Kilka dni temu polityk Zjednoczenia Narodowego (RN) Laurent Jacobelli zaapelował: „zwróćmy pomnik Rivesaltes rodzinom Harkis”. Jest to deputowany i rzecznik Zjednoczenia Narodowego, który zajmuje się też sprawami weteranów. Ostro skrytykował przekształcanie Memoriału-Pomnika w Rivesaltes w „świątynię wokizmu” i oskarżył lewicę o wymazywanie z pamięci tych, którzy dokonali „najszlachetniejszego wyboru, wyboru Francji”. Jego zdaniem obecny „wielo-pomnik”, który nie ma związku z historią Harkis, po raz kolejny sprzeniewierza się oddaniu sprawiedliwości im i ich potomkom.
Jacobelli jest sprawozdawcą parlamentarnym ds. budżetu w części przeznaczonej na wydatki dla weteranów. Po spotkaniach ze stowarzyszeniami Harkis upomniał się o ludzi, którzy „wybrali Francję”. Wskazał na Rivesaltes, gdzie roztapiana jest historia harkis w takich tematach, jak „prześladowania środowiska LGBT”, sytuacja w Ugandzie i „zagrożenia klimatu”. Właśnie takimi tematami zajmuje się obecne kierownictwo tego Memoriału.
Poseł narodowy mówił wprost o chęci „rozmycia pamięci” i tworzenia „wielokulturowego pomnika” bez zgody harkisów i stopniowym wymazywaniem historii ludzi, którzy z powodu „lojalności wobec Francji stracili wszystko”.
Po tych słowach lewica i jej media oskarżyły deputowanego o „fałszowanie historii” i „hierarchizowanie cierpienia”. Takich argumentów użyła m.in. Carole Delga, socjalistyczna przewodnicząca regionu Oksytania, który zarządza Memoriałem w Riversaltes. Jacobelli ripostował przypomnieniem, że francuska lewica zawsze wspierała algierskich rewolucjonistów z FLN i preferowała ich historię kosztem „żołnierzy lojalnych wobec trójkolorowej flagi”. „W przeciwieństwie do lewicy, członkowie Zjednoczenia Narodowego uważają, że pamięć o Harkisach nie jest przypisem do naszej historii, który należy ukrywać. Ich lojalność i bohaterstwo zasługują na uznanie. Od nas zależy, czy dorównamy ich odwadze. Zaczynamy od przywrócenia im pomnika” – dodał deputowany prawicy narodowej. Historia zatacza czasami dziwne koła i we Francji o pamięć o muzułmanach lojalnych wobec Republiki muszą się upominać… narodowcy.