Strona głównaMagazynOstra krytyka. Politycy, dyplomaci i urzędnicy zareagowali ze szczerym oburzeniem

Ostra krytyka. Politycy, dyplomaci i urzędnicy zareagowali ze szczerym oburzeniem

-

- Reklama -

28-punktowy plan doradców i ministrów rządu USA – dotyczący zakończenia wojny na Ukrainie, ogłoszony przez amerykańskie media 20 listopada, spotkał się w Niemczech i kilku innych krajach Europy Północnej z dość silną krytyką części polityków i z ostrą krytyką wielu mediów.

Liczni europejscy politycy, dyplomaci i urzędnicy zareagowali ze szczerym oburzeniem na szczegóły amerykańskiego planu. Między innymi ostrzegali, że może on „zrujnować” ich dotychczasowe wysiłki na rzecz „ratowania Ukrainy”. Niektórzy z nich wręcz stwierdzali, że to nie jest jakikolwiek plan trwałego pokoju, lecz plan kapitulacji Ukrainy i spełnienia życzeń władz Rosji. W tym duchu wypowiedział się kilkakrotnie między innymi czołowy w Europie „podżegacz wojenny” z roku 2022 – były brytyjski premier Borys Johnson.

Między innymi w obszernym tekście opublikowanym w dzienniku „The Daily Mail” Johnson nazwał plan rządowego Waszyngtonu „zdradą Ukrainy” i „kapitulacją Zachodu”. A jego konkretne warunki uznał za „ultimatum” nie do przyjęcia. Dodał, że ten plan wygląda tak, jakby został „w całości napisany przez Kreml”. Bo zakładał on m.in. oddanie Rosji, zapewne już na zawsze, Krymu, całego Donbasu oraz kilku niedużych dodatkowych obszarów – obecnie kontrolowanych przez wojska Kijowa. A także duże ograniczenie liczebności (do 600 tys. żołnierzy) i uzbrojenia ukraińskiej armii. Więc tak wielkie ustępstwa oznaczałyby już trwałą zależność Kijowa od Moskwy i narażałyby Ukrainę w przyszłości na kolejne agresje wojsk Rosji – ocenił Johnson. Były szef rządu w Londynie uznał, że ten plan prowadzi więc do „militarnej kastracji” Ukrainy. Dlatego milczenie rządowego Londynu (w dniach 20–22 listopada) w sprawie tego ultimatum postawionego władzom Ukrainy przez Waszyngton jest „niezrozumiałe” – stwierdzał Johnson.

W Niemczech aż tak ostrych krytyk i komentarzy rządzących polityków czy urzędników nie było. Ale w podobnym tonie jak Borys Johnson krytykowała ww. plan władz USA niemiecka prasa, tj. większość wpływowych dzienników i tygodników. Np. dziennik „Die Welt” pisał między innymi (już 20 listopada), iż ten „amerykańsko-rosyjski” plan to faktycznie „lista życzeń Kremla”, więc „żaden Ukrainiec nie powinien polegać ani na prezydencie USA, który publicznie marzy o porozumieniu z Rosją, ani na Europie, która od lat odmawia dostarczenia [kijowskiej Ukrainie] najlepszej broni z obaw przed eskalacją konfliktu”. Dlatego władze Ukrainy „nigdy nie powinny zgodzić się na taki plan pokojowy”.

Natomiast „Süddeutsche Zeitung” napisał, iż deklarowane „gwarancje Trumpa dla Ukrainy to jakiś żart”, a ten jego plan oznacza w praktyce „kapitulację Ukrainy na warunkach napastnika, wymuszoną przez dwóch cierpiących na egotyzm władców dysponujących bronią atomową”.

W związku z powyższym kilku niemieckich polityków otwarcie zaapelowało o sprzeciw władz RFN i UE wobec ww. planu. Zaapelował o to między innymi ważny polityk rządzącej CDU, zajmujący się od lat polityką zagraniczną – Roderich Kiesewetter. W wypowiedzi dla dziennika „Rheinpfalz” stwierdził on, że „Niemcy i Europa powinny zdecydowanie sprzeciwić się temu planowi”. Zażądał też „natychmiastowych dostaw” dla Ukrainy broni dalekiego zasięgu takich jak rakiety manewrujące Taurus, utworzenia „koalicji chętnych do obrony przeciwlotniczej nad zachodnią Ukrainą” oraz zwielokrotnienia militarnego i finansowego wsparcia dla tego kraju. Kiesewetter zwrócił też uwagę, że ww. plan został „najwyraźniej przygotowany wyłącznie przez Rosję i Stany Zjednoczone” i odpowiada głównym interesom Rosji. Zarzucił władzom RFN i UE, że odpowiednio wcześniej nie udzieliły Ukrainie bardziej zdecydowanego i silniejszego wsparcia.

Z kolei np. niektórzy politycy lewicowej SPD czy Zielonych stwierdzali z wyraźnym oburzeniem, że ww. amerykański plan jest równoznaczny z kapitulacją Ukrainy i realizacją wszystkich wojennych celów Kremla. A ponadto proponowane w nim gwarancje bezpieczeństwa i suwerenności Ukrainy są nic nie warte lub niewiele warte. Bo ten plan „spełnia przede wszystkim żądania Kremla i nie wnosi wiarygodnego wkładu w trwały pokój w Europie”, powiedział np. 45-letni poseł Robin Wagener z partii Zielonych, zajmujący się w Bundestagu polityką obronną. Dodał on, iż liczne punkty tego planu „wskazują raczej na niebezpieczną bliskość obecnego rządu USA brutalnemu reżimowi Kremla”. Donnerwetter!

Ostra krytyka niemieckiej prasy

Natomiast największe niemieckie dzienniki i media jeszcze silniej niż niemieccy politycy podkreślały (w dniach 21–23 listopada), że wspomniany plan USA i Rosji, gdyby został zrealizowany, byłby równoznaczny z kapitulacją kijowskiej Ukrainy, daremnością jej walki od roku 2022 i równoznaczny z realizacją wojennych celów władz Rosji. Niektóre z gazet porównywały nawet ten plan z układem z Monachium z września 1938 r. [w sprawach Czechosłowacji i sudeckich Niemców] czy z „haniebnym” w oczach Niemców Traktatem Wersalskim z 1919 r. Np. opiniotwórczy dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisał, że w swej istocie „to nie jest plan pokoju, lecz plan kolejnej wojny”, który „zasługuje na umieszczenie go na niehonorowym miejscu obok Traktatu Wersalskiego”.

Dziennik przypomniał, że w tym traktacie wyłączną winą za I wojnę światową obarczono Niemcy, zmuszono je do odstąpienia wielu terytoriów oraz do rozbrojenia i wielkiej redukcji niemieckiego wojska. Ponadto „pewne rodzaje broni zostały wówczas [Niemcom] całkiem zakazane”. A teraz „tego wszystkiego i jeszcze więcej żądają [od Ukrainy] Amerykanie i Rosjanie”. Ale przecież te ich żądania „dotyczą nie agresora, a ofiary napaści” – podkreślił komentator i wydawca „FAZ” Berthold Kohler. Dodał, że Ukraińcy za swój czteroletni opór zostaliby ukarani warunkami, które dla suwerennego państwa są nie do przyjęcia.

Natomiast Moskwa zostałaby nagrodzona terytorialnymi zdobyczami oraz perspektywą politycznego podporządkowania sobie w przyszłości pozostałej Ukrainy. Zdaniem wydawcy ważnej gazety z Frankfurtu, gwarancje USA dla bezpieczeństwa i suwerenności Ukrainy miałyby tylko wtedy jakąś wartość, gdyby zostały połączone ze stacjonowaniem amerykańskich wojsk na Ukrainie, co jednak prezydent Trump i jego ministrowie, podobnie jak władze Rosji, „kategorycznie” wykluczają.

Inne dzienniki apelowały, że w kwestii Ukrainy „Niemcy i Europa nie mogą ulec dyktatowi Trumpa” (komentator „Der Tagesspiegel”) lub pytały – jak „Stuttgarter Zeitung” – czy ta „wojna i ofiary były daremne”, skoro władze USA są gotowe spełnić wszystkie pierwotne i główne żądania i oczekiwania Moskwy z roku 2022? Dziennik „Augsburger Allgemeine” krytykował: „Ten plan nagradza agresora. Kryjący się za nim cel jest jasny: Ukraina ma stać się w najlepszym razie państwem tylko częściowo suwerennym i niestabilnym”, wskutek czego „Kijów – już pozbawiony gospodarczych centrów we wschodniej części kraju, z okrojoną armią i bez szansy na wstąpienie do NATO – byłby zdany na łaskę Moskwy”.

Ulga i pewne odprężenie

Te silne krytyki i obawy niemieckiej prasy i znacznej części polityków RFN nieco zelżały 24 listopada – po ogłoszeniu efektów rozmów i zabiegów przedstawicieli Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch z przedstawicielami rządowego Waszyngtonu i Kijowa (23/24 listopada w Genewie). Pod koniec tych genewskich rozmów uzgodniono bowiem, że powstanie „poprawiona wersja” planu USA. Następnie we wspólnym oświadczeniu opublikowanym w Kijowie i Waszyngtonie ogłoszono, że przedstawiciele [kijowskiej] Ukrainy i USA podczas rozmów w Genewie „wspólnie opracowali ulepszony projekt” pokojowego ładu na Ukrainie. Ponoć obie strony „zgodziły się kontynuować intensywne prace” nad ww. planem w kolejnych dniach i „nadal ściśle współpracować z partnerami europejskimi”. A sekretarz stanu USA Marc Rubio mówił [już po zakończeniu rozmów w Genewie] o „ogromnych postępach” i powiedział dziennikarzom, że kwestie pozostające do rozwiązania „nie są nie do pokonania”. Nie podał jednak żadnych szczegółów. Ale nazajutrz dziennik „Wall Street Journal” podał, że zgodzono się m.in. na zwiększenie limitu liczebności ukraińskiej armii i usunięcie zapisu wykluczającego Ukrainę z członkostwa w NATO.

Dlatego od rana 24 listopada wśród niemieckich polityków i mediów zapanowało pewne odprężenie i dość wyraźna ulga. Tym większe, że kilka godzin później minister spraw zagranicznych Niemiec Johann Wadephul obwieścił w radiu Deutschlandfunk, że z pierwotnego amerykańskiego planu już „zostały usunięte wszystkie kwestie i punkty dotyczące Europy, w tym spraw NATO i to jest zdecydowany sukces, który osiągnęliśmy wczoraj [tj. 23 listopada późnym wieczorem]”. Wunderbar! Minister dodał, że „żadne porozumienie nie może zostać zawarte ponad głowami Europejczyków i Ukraińców”. Bo minister Rubio ponoć „zapewnił europejskich partnerów”, że kwestie i punkty dotyczące bezpośrednio Europy i NATO powinny być rozpatrywane oddzielnie (wg DPA).

Czy w rzeczywistości to będzie kiedyś faktycznie jakiś „zdecydowany sukces” władz Niemiec i UE, okaże się zapewne najdalej w styczniu. Należy podkreślić, że zasadnicze obawy i zastrzeżenia polityków Niemiec co do zamiarów i konkretnych ustaleń władz USA i Rosji odnośnie do spraw Ukrainy i całej Europy Wschodniej [tj. historycznego niemieckiego Ost] oczywiście pozostały. I najpewniej prędko nie ustąpią. Świadectwem tego jest m.in. trochę niepokojąca dla Polski czy Węgier wypowiedź kanclerza Merza z 24 listopada, że „Ukraina musi także w przyszłości skutecznie bronić się przed agresją, a do tego potrzebuje mocnych sił zbrojnych i solidnych gwarancji bezpieczeństwa od partnerów”. Jawohl!

Najnowsze