Rumuńska wieś została ewakuowana po ataku rosyjskiego statku na Dunaj, z „powodu bezpośredniego zagrożenia”. Władze rumuńskie wstrzymały również ruch drogowy i morski w tym regionie.
Ewakuacja wioski nad brzegiem Dunaju miała miejsce 17 listopada. Rzeka stanowi granicę tego krju z Ukrainą. Po rosyjskim ataku dronowym doszło do pożaru na statku przewożącym LPG, co mogło zagrozić mieszkańcom.
Ze względu na bliskość pożaru, władze ewakuowały mieszkańców Plauru, bardzo małej wioski położonej naprzeciwko ukraińskiego portu Izmaił, o czym informowały służby ratunkowe.
To pierwszy przypadek ewakuacji wioski w Rumunii w wyniku rosyjskiego ataku na Ukrainę. Rumuńskie służby ratunkowe informowały, że był to tylko środek zapobiegawczy. Nie zmienia to faktu, że Rumunia obok polski jest jednym z najważniejszych krajów „tranzytowych” dla dostaw dla Ukrainy.
Tym razem doszło do „bezpośredniego zagrożenia wybuchem”, a rumuńskie władze zawiesiły również ruch drogowy i morski w tym regionie. Według Ministerstwa Obrony, jednak „nie stwierdzono żadnych naruszeń przestrzeni powietrznej”, a nocny atak Rosji miał miejsce jeszcze na terytorium Ukrainy. Jednak fragmenty drona odkryto także po stronie rumuńskiej.
Od początku inwazji na Ukrainę w 2022 roku, Rosja wielokrotnie atakowała już ukraińskie porty nad Dunajem, wywołując alarmy także w Rumunii. Po tym incydencie, rumuńskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało do siebie ambasadora Rosji, któremu przedstawiono „dowody naruszenia rumuńskiej przestrzeni powietrznej przez bezzałogowy statek powietrzny należący do rosyjskich sił zbrojnych”.
Ambasada rosyjska w Bukareszcie odrzuciła zarzuty i nazwała to „propagandowym pokazem”. Jej komunikat twierdzi, że odrzuca „jakiekolwiek spekulacje na temat rzekomego umyślnego naruszenia integralności terytorialnej Rumunii i jakiegokolwiek zagrożenia jej bezpieczeństwa ze strony Rosji” .

