Organizacje pracodawców, opiniujące projekt reformy Państwowej Inspekcji Pracy wskazują na jej możliwe negatywne konsekwencje, m.in. ograniczenie elastyczności rynku pracy. Chodzi o przymusowe przekształcenie części umów cywilnoprawnych w umowę o pracę, gdzie rząd grabi mnóstwo pieniędzy od pracownika jak i pracodawcy, przez co pracownik zarabia mniej. Oficjalnie Ministerstwo Pracy przekonuje, że regulacje mają na celu zapobiegać nadużyciom i chronić pracowników.
Reforma Państwowej Inspekcji Pracy przygotowana w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest realizacją jednego z kamieni milowych Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Projekt nowelizacji zakłada m.in. uprawnienie inspekcji do wydawania decyzji o przekształceniu rzekomo nieprawidłowo zawartych umów cywilnoprawnych w umowy o pracę.
Kompetencja ta ma być przekazana okręgowym inspektorom pracy. Decyzje będą podlegały natychmiastowemu wykonaniu.
Oznacza to, że inspektor pracy będzie mógł narzucić i natychmiast przekształcić umowę między pracownikiem a pracodawcą tak, by pracownik otrzymywał mniej pieniędzy, a pracodawca ponosił dodatkowe koszty. Zyska na tym rząd, który będzie miał więcej pieniędzy na premie dla siebie lub do przekazania np. Ukraińcom.
Poza wzmocnieniem roli inspektora, jak podkreśla portal money.pl, projekt wzmocni wymianę informacji między ZUS, PIP i KAS oraz „rozbudowanej analityce opartej na danych z tych instytucji”. Celem ma być typowanie firm, w których „z dużym prawdopodobieństwem występują nieprawidłowości w formach zatrudnienia”.
Sprawa wywołuje kontrowersje nawet w samym rządzie. Projekt stworzyło ministerstwo pracy, którym kieruje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Z kolei Maciej Berek, minister nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu uważa, że projekt idzie za daleko.
– Nie może zyskać akceptacji projekt, w którym jednoosobowo jakiś urzędnik mógłby decydować o istnieniu lub nieistnieniu firm – stwierdził Berek w rozmowie z money.pl.
Dodał, że w razie przyjęcia skutków wstecznych decyzji inspektora w kwestii naliczania zaległych składek lub podatków, byłoby daniem „urzędnikowi władzy, której nie powinien mieć”.
W dokumencie zatytułowanym „Informacje o działaniach podjętych przez Polskę w celu realizacji zalecenia Rady w ramach procedury nadmiernego deficytu” Ministerstwo Finansów przekonywało Brukselę, że wpływy budżetowe z tego tytułu wzrosną o 212 mln zł rocznie za każde 10 proc. przekształconych umów.
To rzecz jasna myślenie życzeniowe. Część firm znajdzie sposób na obejście przepisów. W niemałej części zaś zostaną przeprowadzone zwolnienia pracowników, przez co ludzie zostaną bez pracy, zaś ich obowiązki i część wynagrodzenia przejmą inni pracownicy. Dokument jest stworzony w myśl zasady, że zmuszenie do zmiany umowy zakończy się właśnie jej zmianą, a nie restrukturyzacją.
Na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowane zostało zestawienie opinii, zgłoszonych podczas opiniowania projektu reformy. Negatywnie do rozwiązań zapisanych w projekcie odnieśli się m.in.: Pracodawcy RP, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Konfederacja Lewiatan, czy Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji. Odmienne zdanie przedstawił rzecz jasna utrzymywany z haraczy zwanych podatkami resort pracy.
Zdaniem Pracodawców RP, projektowane rozwiązanie może być „potencjalnie destrukcyjne dla polskiego rynku pracy i stabilności gospodarczej”.
„Z najwyższą stanowczością sprzeciwiamy się proponowanemu wyposażeniu inspektorów PIP w kompetencje do jednostronnego i administracyjnego przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę” – podkreślili.
W ocenie Federacji Przedsiębiorców Polskich wejście w życie projektu wywoła niekorzystne konsekwencje dla przedsiębiorców, polskiej gospodarki i rynku pracy. Federacja podkreśliła, że przyznanie inspektorom pracy prawa do przekształcania umów może być niezgodne z Konstytucją.
Federacja wskazała też, że reforma może doprowadzić do wyeliminowania umów zlecenia z rynku pracy, a w konsekwencji ograniczyć jego elastyczność. Zaznaczyła przy tym, że pracownicy często świadomie decydują się na tego typu umowy.
„Wzmocnienie finansowe i kadrowe Państwowej Inspekcji Pracy, co w pełni popieramy, oraz wprowadzenie planów kontroli i analizy ryzyka wraz z uchwalonymi już zmianami dotyczącymi uznawania stażu pracy, mogą być wystarczające do spełnienia wymogów KPO” – oceniła.
Konfederacja Lewiatan wraz z Polską Izbą Informatyki i Telekomunikacji podkreśliły natomiast, że potrzeba dyskusji nad wzmocnieniem funkcjonowania Państwowej Inspekcji Pracy oraz ograniczania naruszeń przepisów prawa pracy jest zrozumiała, ale kwestie te powinny być w pierwszej kolejności dyskutowane w ramach Rady Dialogu Społecznego.
„Projekt ustawy ingeruje w swobodę działalności gospodarczej. Wolność działalności gospodarczej podważana jest przyznaniem organom władzy publicznej kompetencji władczych poza sferą administracji, tj. w dziedzinie, w której realizuje się zasadniczo swoboda umów i to bez zapewnienia efektywnego nadzoru sądu w wyniku braku możliwości wstrzymania natychmiastowej wykonalności czy przewlekłości postępowań sądowych” – zaznaczyli.
W odpowiedzi na uwagi zgłoszone przez przedstawicieli strony pracodawców resort zasłaniał się przekonywaniem, że decyzje inspektorów PIP nie będą „jednostronnym przekształcaniem” umów cywilnoprawnych w umowy o pracę, tylko następować będzie administracyjne stwierdzenie istnienia stosunku pracy, czyli potwierdzenie, że faktyczne relacje między stronami odpowiadają definicji stosunku pracy. Czyli będzie to jednostronne przekształcenie, tylko ubrane w słowotok i „ładne” określenia.
Resort twierdził również, że decyzja okręgowego inspektora pracy podlegać będzie kontroli instancyjnej (odwołanie do Głównego Inspektora Pracy), a następnie kontroli sądowej (przez sąd powszechny, który może wstrzymać jej wykonalność). System ten ma rzekomo eliminować ryzyko arbitralności.
Natychmiastowa wykonalność decyzji ws. przekształcenia umowy – jak podkreśliło ministerstwo – „ma na celu ochronę słabszej strony stosunku prawnego i zapobieżenie sytuacji, w której osoba faktycznie zatrudniona pozostaje przez długi czas pozbawiona ochrony wynikającej z prawa pracy”. Jak już organizacje pracodawców zwróciły uwagę, to bujda, gdyż wielu pracowników woli umowy cywilnoprawne, dzięki czemu zarabiają więcej. Przekształcenie w umowę o pracę sprawi, że będą otrzymywać tę samą kwotę brutto, ale netto – czyli „na konto” – znacznie mniejszą.
Resort twierdził również, że regulacja jest zgodna z Konstytucją, zasadą równości i gwarancją prawa do sądu, a zapewnić ma jedynie skuteczniejsze egzekwowanie obowiązującego prawa pracy. Przekonywał również, że projekt realizuje obowiązek państwa ochrony pracy wynikający z Konstytucji.
Ponadto, zdaniem MRPiPS, przyznanie PIP kompetencji do wydania decyzji stwierdzających istnienie stosunku pracy nie będzie ograniczać wolności działalności gospodarczej, a wyeliminuje nadużycia i poprawi równość konkurencji. Skutki gospodarcze, również według MRPiPS, będą pozytywne. Mają zwiększyć legalność zatrudnienia i stabilność rynku. Jak zaznaczył, projekt nie wyeliminuje również umów cywilnoprawnych, lecz będzie zapobiegać ich „nadużywaniu”.
Zgodnie z projektem i uwzględnionymi uwagami od decyzji okręgowego inspektora pracy podmiotowi kontrolowanemu lub osobie, której praw i obowiązków dotyczy, przysługiwać będzie odwołanie do Głównego Inspektora Pracy w terminie 14 dni od dnia jej doręczenia. Od decyzji GIP również będzie przysługiwało odwołanie.
Jeżeli ten nie uzna jego zasadności, sprawę będzie musiał skierować do sądu pracy. Postępowanie będzie mogło zakończyć się zawarciem ugody przy zgodzie GIP.
Decyzje wydawane przez PIP w tych sprawach będą podlegały natychmiastowemu wykonaniu, jeśli chodzi o przepisy związane ze zmianą stosunku pracy. Z kolei w zakresie skutków podatkowych i tych związanych z ubezpieczeniem społecznym decyzje będą podlegały wstrzymaniu do dnia upływu terminu na wniesienie odwołania, a w przypadku wniesienia odwołania do dnia przekazania odwołania do sądu pracy.